[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem, po jakimś tygodniu, jedna ze stron dokonuje małej zmiany, i znowu powtarza ją godzinami.Druga strona konsultuje się ze swoimi władzami, też coś zmienia i zaczyna powtarzać to w kółko.Tak to się ciągnie całymi tygodniami, miesiącami, niekiedy nawet latami.Ale wujek Ernie jest w tym dobry.Jego to ekscytuje.Ja już po tygodniu byłbym skłonny rozpętać wojnę, byle tylko zakończyć takie rozmowy.– Jack znów się roześmiał.– Nie mów tego nikomu.Jest to równie interesujące jak przyglądanie się schnącej farbie, czyli nudne jak cholera, ale ważne i potrzeba do tego umysłu szczególnego rodzaju.Ernie to oschły, stary zrzęda, lecz zna się na tej robocie.–Generał Parks mówi, że to właśnie Allen chce zamknąć naszą firmę.–Majorze, do cholery, sam go zapytaj.Też się chętnie dowiem.Jack zjechał z Pennsylvania Avenue w ślad za limuzyną Moore!a.W pięć minut później siedział z Gregorym w poczekalni skrzydła zachodniego, pod kopią znanego obrazu przedstawiającego Waszyngtona nad Deleware, W tym czasie sędzia rozmawiał z Jeffreyem Peltem, doradcą prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego.Prezydent właśnie kończył spotkanie z sekretarzem handlu.W końcu agent Secret Seryice zawołał ich i poprowadził korytarzami.Gabinet Owalny jest w rzeczywistości – podobnie jak studia telewizyjne – znacznie mniejszy niż można by się spodziewać.Ryanowi i Gregory'emu wskazano małą sofę wzdłuż ściany północnej.Nie usiedli jeszcze, prezydent bowiem stał przy biurku.Ryan zauważył, że Gregory nieco pobladł, i zaraz przypomniał sobie swoje pierwsze tu spotkanie z prezydentem.Nawet stali bywalcy Białego Domu przyznają, że ten pokój i władza w nim zawarta ich także onieśmielają.–witam cię, Jack.– Prezydent podszedł, by uścisnąć mu dłoń.–A pan jest pewnie tym słynnym majorem Gregory.–Tak jest – Gregory o mało nie udusił się z wrażenia i musiał odchrząknąć, by złapać oddech.– Chciałem powiedzieć: tak, panie prezydencie.–Spokojnie, proszę siadać.Może trochę kawy? – Prezydent wskazał tacę na rogu biurka.Gdy podał Gregory'emu filiżankę, tamten aż wybałuszył oczy.Ryan starał się jak mógł powściągnąć uśmiech, Człowiek, który przywrócił prezydenturze "imperialność" (cokolwiek by to znaczyło) miał wyjątkowy dar zjednywania sobie ludzi i sprawiania, by czuli się swobodnie.Albo raczej stwarzania takich pozorów- poprawił się Jack.Taki wstęp z kawą często jeszcze bardziej odbierał im swobodę i może wcale nie był to przypadek.–Panie majorze, słyszałem wiele dobrego o panu i pańskiej pracy.Generał twierdzi, że jest pan jego najjaśniejszą gwiazdą.–Słysząc to Parks poruszył się w fotelu.Prezydent usiadł koło Jeffa Pelta.– No to zaczynajmy.Ryan otworzył teczkę i wyciągnął z niej fotografię.Potem położył na stoliku szkic.–Panie prezydencie, to jest zdjęcie satelitarne miejsc określanych przez nas jako "Bach" i "Mozart", znajdujących się w górach, na południowy wschód od miasta Duszanbe w Tadżyckiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej, około stu kiSometrów od granicy z Afganistanem.Góra ta ma wysokość około dwóch tysięcy trzystu metrów.Obserwujemy ten teren od dwóch lat.To zaś – wyciągnął kolejną fotografię -jest Sary-Szagan, gdzie od trzydziestu lat Rosjanie prowadzą badania nad obroną przed rakietami balistycznymi.Tu, w tym miejscu, znajduje się prawdopodobnie doświadczalna "strzelnica" laserowa.Uważamy, że dwa lata temu Rosjanie dokonali istotnego przełomu w osiąganej mocy laserów.Wtedy też zmienili działalność na "Bachu", przystosowując to miejsce do pracy z laserami.W zeszłym tygodniu przeprowadzili próbę, chyba z użyciem pełnej mocy.Ten układ na "Bachu" to emiter laserowy.–To przy jego pomocy ustrzelili satelitę? – spytał Jeff Pelt.–Tak jest – odpowiedział major Gregory.– "Zażużlili" go, jak mówimy u nas w laboratorium.Władowali w niego tyle energii, że stopili meta! i całkowicie zniszczyli baterie słoneczne.–My jeszcze tego nie potrafimy? – zapytał Gregory'ego prezydent.–Nie, sir.Nie potrafimy osiągnąć takiej energii na wyjściu.–Jak to możliwe, że nas wyprzedzili? Ładujemy przecież w lasery kupę pieniędzy, prawda, panie generale?Po ostatnich wydarzeniach Parks czuł się nieswojo, ale jego głos nie zdradzał żadnych emocji:–Rosjanie też, panie prezydencie.W wyniku badań nad syntezą jądrową udało się im dokonać kilku istotnych osiągnięć.Od lat inwestują w badania fizyki wysokiej energii.Jest to część prac nad stworzeniem reaktora termojądrowego.Jakieś piętnaście lat temu działania te zostały połączone z badaniami nad obroną przeciwrakietową.Jeżeli poświęca się masę czasu i wysiłku na badania podstawowe, należy spodziewać się rezultatów i rzeczywiście wiele uzyskali.Wynaleźli kwadrupol częstotliwości radiowej, który my wykorzystujemy w doświadczeniach ze strumieniem cząstek neutralnych.Wynaleźli Tokamak – urządzenie stosujące silne pola magnetyczne, które skopiowaliśmy w Uniwersytecie Princeton.Wynaleźli żyrotron.To trzy główne osiągnięcia w dziedzinie fizyki wielkich energii, o których nam wiadomo.Niektóre wykorzystujemy w naszych badaniach prowadzonych w ramach Inicjatywy Obrony Strategicznej.Oni z pewnością wpadli na te same zastosowania.–Dobrze, a co wiemy o próbie, którą przeprowadzili?Znowu głos zabrał Gregory:–Panie prezydencie, wiemy, że została ona przeprowadzona przez ośrodek koło Duszanbe, ponieważ pozostałe ośrodki z laserami o bardzo dużej mocy, w Sary-Szagan i Semipałatyńsku, były poza horyzontem… chciałem powiedzieć, że stamtąd nie mogli zobaczyć tego satelity.Wiemy, że nie był to laser pracujący w podczerwieni, ponieważ taka wiązka zostałaby wykryta przez czujniki na pokładzie "Cobra Belle".Jeśli miałbym zgadywać, panie prezydencie, to powiedziałbym, że użyto laseru na swobodnych elektronach.–Mamy potwierdzenie – wtrącił sędzia Moore – że tak właśnie jest.–My w "Kliprze herbacianym" też pracujemy na takim.Wygląda na to, że jest najlepszy do zastosowań wojskowych.–Mogę zapytać dlaczego, majorze? – zainteresował się prezydent.–Ze względu na swoją sprawność, panie prezydencie.Akcja laserowa odbywa się w strumieniu swobodnych elektronów, to znaczy takich, które – jak to zazwyczaj ma miejsce w próżni – nie są związane z atomami.Wytwarza się wiązkę elektronów za pomocą akceleratora liniowego i wstrzeliwuje ją do rezonatora, w którego osi czynny jest laser małej mocy.Chodzi o to, by przy pomocy elektromagnesów spowodować oscylacje elektronów poprzeczne do ich toru.Otrzymujemy wówczas wiązkę światła pokrywającą się z częstotliwością drgań magnesów oscylacyjnych.Oznacza to, panie prezydencie, że można ją przes-trajać jak radio.Zmieniając energię strumienia elektronów można dokładnie wybrać generowaną długość fali światła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]