[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wibrowiertarka.Ulubione narzędzie elektryka Joego.Połączcie jedno z drugim i co otrzymacie?Najnowszy wynalazek branży porno.Wibrowiertarka wbija się w cipkę Anny jak wiertarka udarowa, aż oczy uciekły jej w tyłgłowy.Jej ciało drży jak ręka człowieka trzymającego wiertarkę elektryczną.Całe ciało.Jakby siedziała przywiązana do krzesła w tunelu aerodynamicznym.Anna krzyczy.Krzyczy tak, jak krzyczy się, jadąc kolejką górską, kiedy wagonik napierwszej pętli mknie do góry nogami i jedyne, co się widzi, to zbliżający się z zawrotnąprędkością długi stromy spadek.To krzyk czystej rozkoszy zmieszanej z nieopisanymprzerażeniem.Tyle że jej krzyk nie milknie.Zlewa się z elektrycznym rykiem wibrowiertarki.Przyciszyłam dźwięk, ale mam wrażenie, że to wciąż za mało.Ponieważ krzyk Annynadal rozdziera mi uszy.Nie chcę wyłączyć go całkowicie, bo jestem pewna, że bez tegowszystko będzie wyglądać dziesięć razy gorzej.Zerkam w stronę sypialni.Mam nadzieję, że Jack śpi.Próbuję sobie wyobrazić, po co jakakolwiek kobieta miałaby się godzić na coś takiego.Zadaję sobie pytanie, dlaczego Anna się na to godzi.I mam wrażenie, że patrzę na odpowiedź.Oczy ma szkliste.Z twarzy można wyczytać dziwną ekstazę.Jej spojrzenie zdaje sięmówić „mam ochotę na więcej” i „dość”.Jednocześnie.Nie mogę go znieść.I wiem, że nigdy go nie zapomnę.Nie potrafię przestać patrzeć.Boję się oderwać wzrok.Sama już nie wiem, czychcę ją pieprzyć, czy ratować.Nie słyszę, gdy drzwi do sypialni się otwierają.Dopiero po chwili zauważam Jacka.Stoi nagi na środku pokoju i przeciera oczy.Przerażona uderzam w klawiaturę.Wyłączam głos.– Która godzina? – pyta zaspany.Jest zamroczony, ale nadal trochę zły.– Przestraszyłeś mnie – mówię.Czy słyszał?Zamknij przeglądarkę.Ogarnia mnie strach, że zostanę zdemaskowana.Na mojej twarzy maluje się paranoja.Otwórz edytor tekstu.– Co robisz?A więc słyszał.Wie.Domyśla się.– Piszę referat – odpowiadam z dramatycznym westchnieniem.Koniec pytań.Błagam, nie dociekaj.Nie jestem w tym dobra.Nie umiem radzić sobiez poczuciem winy.Bierze z kuchni szklankę wody i wraca do pokoju.– Nie siedź za długo – mówi, stojąc nade mną i patrząc na monitor.– Zaraz przyjdę – odpowiadam.Nie wie, nie słyszał.Zgaduję to po jego głosie.Jest mi głupio.Poczucie winy spowodowane tym, że zrobiłam coś złego, zastępuje wstydliwaświadomość własnej głupoty.Nagle dostrzegam jego kutasa.Tuż na wysokości moich oczu.Poranna erekcja.Jest dużyi nabrzmiały.Jaja wiszą ciężkie niczym kiście dojrzałych winogron.Czasami mam wrażenie, że patrząc na jego członek, byłabym w stanie określić czas.Jest jak cień na zegarze słonecznym, który wydłuża się i kurczy.Wiem, że gdybym wzięła go teraz do ust, wyssałabym z niego całerozczarowanie i sprawiła, że zapomniałby o tym, co się między nami wydarzyło.Wraca do sypialni i zamyka za sobą drzwi.Czekam, żeby mieć pewność, że za chwilęznowu nie wyjdzie.Czekam tak długo, jak mogę.Przez trzydzieści sekund gapię się na pustąstronę z referatem, którego wcale nie mam zamiaru pisać.W końcu wchodzę na stronęSODOMY i wszystko zaczyna się od nowa.Patrzę na Annę klęczącą w żelaznej klatce w kształcie psa.Żelazna konstrukcja takidealnie pasuje do kształtu jej ciała, że można by pomyśleć, iż została zrobiona na zamówienie.Tylko pupa i głowa Anny nie są zamknięte.Z tego, co widzę, cała klatka jest pod napięciem.Dostrzegam podłączone do niej kable,które ciągną się i znikają poza kadrem.Za każdym razem, gdy Anna dotknie żelaznych prętów,wyje z bólu.Zupełnie jak pies.W filmie nie ma cięć; kamera krąży wokół klatki, powoli, tak by można było zobaczyćkażdy szczegół.Mija pośladki Anny i nie mogę nie zauważyć warg sromowych, ściśniętych międzyudami, idealnie ogolonych, pokrytych drobnymi kropelkami potu.Jej skóra jest zupełnie gładka i pozbawiona włosów, z wyjątkiem jasnej kępki starannie przystrzyżonych jasnych włosówłonowych, w kształcie króliczej łapki.Z jej tyłka sterczy ogromnych rozmiarów zatyczka z lśniącego aluminium, która wyglądajak bomba wodorowa.Wystające z niej czarne kable przymocowane są do prętów klatki.Skórę wokół sromu Anny przytrzymują metalowe klamry.Wyglądają jak spinacze dopapieru, ale na górze mają śruby oplecione miedzianym drutem podłączonym do stojącego obokakumulatora samochodowego.To atrapa z pokrętłami do zwiększania i zmniejszania napięcia.Domyślam się, że to tylko efektowny dodatek, bo wiem, że ciężko zostać porażonymprądem z akumulatora.Owszem, można poczuć delikatne łaskotanie, jednak nie zabije onoczłowieka.Z dolnych partii ciała Anny wystaje więcej przewodów niż z komputera typumainframe.To sprawia, że zaczynam się denerwować.Patrząc na Annę – słodką, seksowną, zabawną i beztroską – człowiek w życiu by niezgadł, co kryje się pod spodem.To tak jakby Anna, na którą patrzę, była zupełnie inną osobą.Nie tą samą dziewczyną, która siedzi za mną na zajęciach.Nawet nie tą, która pokazała mi obrzęki i siniaki na nadgarstkach i ramionach.Ta Anna celowo naraża się na niebezpieczeństwo.Nie wie, w co się pakuje ani jakzareaguje.Czy da radę, czy ją to złamie.A jednak fascynuje mnie to, co widzę.Nie mogę przestać oglądać.Nie mogę oderwaćwzroku od monitora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]