[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tajemnego jezyka duszy - jezyka, ktory tak slabo znamy i w ktory tak rzadko sie wsluchujemy.Kiedy zdalem sobie z tego sprawe, bylo juz bardzo pozno.Lampy przed wejsciem dawno zgaszono, wslizgnalem sie wiec bezszelestnie do budynku.W pokoju raz jeszcze wezwalem Astraina.Ukazal sie wyrazniej, a ja przez chwile opowiadalem mu o mieczu i celach, jakie wyznaczalem sobie w zyciu.Nie odezwal sie do mnie, ale Petrus uprzedzal, ze Astrain dopiero po wielu przywolaniach stanie sie u mego boku bytem zywym i poteznym.CWICZENIE WODYWylej wode na gladka i niechlonna powierzchnie, tworzac malenka kaluze.Wpatruj sie w nia przez chwile.Potem zacznij sie bawic ta woda, bezcelowo, bezmyslnie.Kresl rysunki, ktore zupelnie nic nie znacza.Wykonuj to cwiczenie codziennie przez tydzien, przeznaczajac na nie za kazdym razem co najmniej dziesiec minut.Nie doszukuj sie w nim praktycznego celu ani efektow.To cwiczenie stopniowo rozbudza twoja intuicje.Kiedy zas juz da ona o sobie znac w innych porach dnia, zawsze jej ufaj.SlubLogrono jest jednym z wiekszych miast na szlaku pielgrzymow podazajacych do Composteli.Dotad zawitalismy tylko do jednego duzego miasta, Pampeluny, lecz nawet nie zatrzymalismy sie tam na noc.Po poludniu w dzien naszego przybycia do Logrono miasto mialo hucznie sie bawic i Petrus zaproponowal, abysmy zostali przynajmniej na te jedna noc.Lecz ja przywyklem do wiejskiego spokoju i swobody, totez ten pomysl nieszczegolnie przypadl mi do gustu.Od incydentu z psem uplynelo piec dni i od tamtej pory co wieczor wywolywalem Astraina, a takze powtarzalem cwiczenie Wody.Czulem sie o wiele spokojniejszy, swiadom znaczenia, jakie Camino de Santiago ma dla mych dalszych losow.Choc na tej jalowej ziemi nuzyl oczy pustynny krajobraz, jedzenie bywalo nie najlepsze i doskwieralo nam zmeczenie po dniach spedzonych w drodze, zylem jak we wspanialym snie.Wszystko to ulecialo, kiedy dotarlismy do Logrono.Tu juz nie bylo goracego i czystego powietrza pol i wsi, lecz miasto pelne samochodow, dziennikarzy i ekip telewizyjnych.Petrus wszedl do pierwszego na naszej drodze baru, zeby zapytac, co sie dzieje.-Jak to?! Nie wie pan?! Corka pulkownika M.wychodzi za maz - odparl mezczyzna.- Na placu odbedzie sie bankiet dla mieszkancow, wiec dzis wczesniej zamykam.Trudno bylo znalezc miejsce w hotelu, jednak starsze malzenstwo, widzac muszle na plecaku Petrusa, zaproponowalo nam schronienie.Po kapieli ubralem sie w jedyna pare zapasowych spodni, jaka zabralem w te podroz, i wyszlismy.Na placu sluzba - dziesiatki kobiet w czarnych sukienkach i mezczyzn w smokingach - krzatala sie przy rozstawionych wokol stolach, modlac sie zapewne o odrobine chlodu i dokonujac ostatnich przygotowan.Hiszpanska telewizja utrwalala na tasmie te chwile przed uroczystoscia.My tymczasem ruszylismy uliczka wiodaca do parafii Santiago el Real, gdzie wkrotce miala sie odbyc ceremonia slubna.Tlumy elegancko ubranych gosci - kobiet, ktorych makijaz mogl lada chwila splynac w potwornym upale, dzieci w bialych strojach - dumnie przestepowaly prog kosciola.W powietrze wystrzelily z hukiem sztuczne ognie i przed swiatynia zatrzymala sie czarna limuzyna.Przyjechal pan mlody.Petrus i ja, nie zdolawszy sie dostac do przepelnionego kosciola, postanowilismy wrocic na plac.On wybral sie na przechadzke po miescie, ja usiadlem na lawce, czekajac, az zakonczy sie ceremonia, a rozpocznie bankiet.Obok stal sprzedawca prazonej kukurydzy, liczac, ze po slubie nadejda klienci.-Pan takze zostal zaproszony? - zapytal.-Nie.Jestesmy pielgrzymami, idziemy do Composteli.-Z Madrytu mozna tam dojechac bezposrednim pociagiem, a jezeli kupi pan bilet na piatek, dostanie pan darmowy nocleg w hotelu.-Ale to ma byc pielgrzymka.Sprzedawca przyjrzal mi sie uwazniej i dodal z wielka powaga:-Pielgrzymki to zajecie dla swietych.Wolalem nie podejmowac dyskusji.Staruszekzaczal opowiadac, jak to wydal za maz corke, ktora teraz zyje w separacji z mezem.-Za czasow Franco ludzie odnosili sie do siebie z wiekszym szacunkiem - westchnal.- Dzisiaj nikt juz nie troszczy sie o rodzine.Nawet w obcym kraju, gdzie raczej nie nalezy rozmawiac o polityce, nie moglem nie zareagowac na takie stwierdzenie.Powiedzialem, ze Franco byl dyktatorem i ze nic, co dzialo sie za jego czasow, nie moglo byc dobre.Stary spasowial.-Kim pan jest, zeby wyglaszac takie poglady?-Znam historie tego kraju.Wiem, ze wasz narod walczyl o wolnosc.Czytalem o zbrodniach hiszpanskiej wojny domowej.-Bylem na wojnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]