[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętam jak pewnego dnia pojawiłasię w intensywnie różowych warkoczach wysadzanych świecącymi kolorowymi światełkami wkształcie myszy.Powiedziała mi, że trzyma w domu kilka udomowionych myszy.Odrzuciła mniewtedy ta myśl, jako że uważamy je za szkodniki, chyba że są ugotowane.Może jednak Octaviapolubiła je, bo były małe, delikatne i piszczące.Jak ona.Kiedy mnie osusza, próbuję zaznajomić sięz Octavią z Trzynastego Dystryktu.Jej prawdziwe włosy okazują się mieć ładny, kasztanowy kolor.Ma pospolitą twarz, której jednak nie sposób odmówić słodyczy.Jest młodsza niż mi się zdawało.Może mieć niewiele ponad dwadzieścia lat.Pozbawione swoich siedmioipółcentymetrowychozdobnych paznokci, jej palce wydają się niemal grube i nie przestają się trząść.Chcę jejpowiedzieć, że już w porządku, że dopilnuję, by Coin nigdy więcej jej nie skrzywdziła.Alewielokolorowe siniaki pod jej zieloną skórą przypominają mi jedynie o tym, jak bardzo jestembezsilna.Flavius również wydaje się nijaki bez swojej fioletowej szminki i jaskrawych ubrań.Udało musię jednak w pewien sposób uporządkować pomarańczowe sprężynki loków.Venia zmieniła sięnajmniej.Jej wodniste włosy są wyprostowane zamiast układać się w szpikulce i można dostrzecsiwe odrosty.Jednakże tatuaże zawsze były jej najbardziej uderzającą cechą i są równie złote iszokujące co zawsze.Podchodzi i zabiera ręcznik z rąk Octavii.– Katniss nas nie skrzywdzi –mówi cicho, ale stanowczo do Octavii.–Katniss nie wiedziałanawet, że tu jesteśmy.Teraz będzie już lepiej.Octavia przytakuje delikatnie, ale nie ma odwagi, by spojrzeć mi w oczy.Przywracanie mnie do Zerowego Poziomu Piękna nie jest łatwym zadaniem, nawet zrozbudowanym zasobem produktów, narzędzi i gadżetów, które Plutarch przezornie zabrał zKapitolu.Członkowie mojej ekipy przygotowawczej radzą sobie całkiem nieźle dopóki nie zabierająsię za miejsce na moim ramieniu, z którego Johanna wyciągnęła lokalizator.Lekarze nie skupiali sięna wyglądzie, kiedy łatali otwartą ranę.Teraz mam nierówną, wystrzępioną bliznę wielkości jabłka.Zwykle jest zasłonięta rękawem, ale w zaprojektowanym przez Cinnę kostiumie rękawy kończą siętuż nad łokciem.Okazuje się to być tak wielkim problemem, że Plutarch i Fulvia wzywani są napomoc.Przysięgam, widok rany przyprawia Fulvię o odruch wymiotny.Jak na kogoś kto pracuje zOrganizatorem Igrzysk, jest okropnie wrażliwa.Zgaduję jednak, że przyzwyczaiła się do widokunieprzyjemnych rzeczy jedynie na ekranie.– Wszyscy wiedzą, że mam tam bliznę –mówię ponuro.– Wiedzieć o niej i widzieć ją to dwie różne sprawy –mówi Fulvia.–Jest wręcz odpychająca.Pomyślimy nad tym z Plutarchem podczas obiadu.– Będzie dobrze –dodaje Plutarch, lekceważąco machając ręką.–Może jakaś opaska…Zdegustowana ubieram się, by udać się do jadalni.Moja ekipa przygotowawcza tłoczy się wniewielką grupkę przy drzwiach.– Czy przynoszą wam jedzenie tutaj? –pytam.– Nie –odpowiada Venia.–Powinniśmy iść do jadalni.Wzdycham w duchu, kiedy wyobrażam sobie wmaszerowanie do jadalni wraz z tą trójką.Ludziejednak i tak zawsze się na mnie gapią.Nie zrobi to wielkiej różnicy.– Pokażę wam gdzie to jest –mówię.–Chodźcie.Potajemne spojrzenia i ciche szemranie, które zwykle wywołuję, są niczym w porównaniu zreakcją na widok mojej dziwacznie wyglądającej ekipy przygotowawczej.Rozdziawione usta,wytykanie palcami, krzyki.– Po prostu ich ignorujcie –mówię mojemu zespołowi.Ze spuszczonym wzrokiem, w naturalnym odruchu, idą za mną do kolejki, przyjmują miskiszarawej ryby i duszonej okry i szklanki wody.Zajmujemy miejsca przy moim stole obok mieszkańców Złożyska.Okazują nieco więcejpowściągliwości niż ludzie z Trzynastki, chociaż może to po prostu wynikać z zakłopotania.Leevy,mój sąsiad z Dwunastki, wita się ostrożnie z ekipą przygotowawczą, a mama Gale’a, Hazelle, któramusiała się dowiedzieć o ich uwięzieniu, podnosi łyżkę duszonej okry.– Bez obaw –mówi.–Smakuje lepiej niż wygląda.Jednak to Posy, pięcioletnia siostra Gale’a, pomaga najbardziej.Przesuwa się na ławce doOctavii i dotyka palcem jej skóry.– Jesteś zielona.Czy jesteś chora?– To taka moda, Posy.Jak malowanie ust –mówię.– To miało być ładne –szepcze Octavia, a ja dostrzegam łzy grożące upadkiem z jej rzęs.Posy rozważa to i mówi rzeczowo:– Myślę, że byłoby ci ładnie w każdym kolorze.Niewielki uśmiech pojawia się na ustach Octavii.– Dziękuję.– Jeżeli naprawdę chcesz zaimponować Posy, będziesz musiała przefarbować się na jaskrawyróż –mówi Gale, uderzając swoją tacą o stół i siadając obok mnie.–To jej ulubiony kolor.–Posychichocze i przesuwa się z powrotem w stronę matki.Gale wskazuje głową miskę Flaviusa.–Natwoim miejscu nie pozwoliłbym temu wystygnąć.To wcale nie poprawia konsystencji.Wszyscy pochylają się nad jedzeniem.Duszona okra nie smakuje źle, ale jest w niej cośśluzowatego, co ciężko przeoczyć.Jakby trzeba było połykać każdy kęs trzykrotnie zanim połknie sięgo do końca.Gale, który zwykle nie rozmawia za wiele podczas posiłków, wysila się, by podtrzymaćkonwersację pytaniami o stylizację.Wiem, że próbuje załagodzić sytuację.Pokłóciliśmy sięwczorajszej nocy po tym, jak zasugerował, że nie pozostawiłam Coin innego wyboru, jak tylkoprzeciwstawić mojemu żądaniu bezpieczeństwa dla zwycięzców jej własne żądanie.– Katniss, ona rządzi tym dystryktem.Nie mogłaby tego robić, jeśli ludziom wydawałoby się, żeugina się pod twoimi żądaniami.– Chcesz powiedzieć, że ona nie znosi żadnej różnicy poglądów, nawet jeśli jest uzasadniona –odparowałam.– Chcę powiedzieć, że postawiłaś ją w złej sytuacji przez wymuszenie na niej zapewnieniaPeecie i innym nietykalności, kiedy nie wiemy nawet jakie szkody może nam przynieść ich działanie–powiedział Gale.– Więc powinnam po prostu trzymać się ustaleń i zostawić innych trybutów na pastwę losu? Nieżeby to miało znaczenie, bo przecież i tak wszyscy wciąż to robimy!Wtedy zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.Nie usiadłam z nim podczas śniadania, a kiedyPlutarch wysłał go rano na szkolenie, pozwoliłam mu odejść nie zamieniwszy z nim słowa.Wiem, żejego słowa wynikały z troski o mnie, ale naprawdę potrzebuję, by bronił mnie, a nie Coin.Jak może otym nie wiedzieć?Po obiedzie Gale i ja mamy zaplanowane odwiedziny Beetee’ego w Obronie Specjalnej.Kiedyzjeżdżamy windą na niższe poziomy, Gale w końcu mówi:– Wciąż jesteś zła.– A tobie wciąż nie jest przykro –odpowiadam.– Nadal wierzę w to, co powiedziałem.Chcesz, żebym kłamał? –pyta.– Nie, chcę, byś to przemyślał i doszedł do właściwych wniosków –mówię mu.To tylko doprowadza go do śmiechu.Muszę odpuścić.Bezcelowe są próby narzuceniaGale’owi cudzego sposobu myślenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]