[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze byłam pewna, że mięso jest bezpieczne.–To przykra sytuacja – przyznała Kathleen.Skutki zaś są tragiczne.Przez jakiś czas wszyscy milczeli.–O czym sami wiemy najlepiej – odezwała się Tracy, jakby nagle uświadomiła sobie powagę ich rozmowy.Jej córka nie była abstrakcją.Po jej policzkach znów popłynęły łzy.–Dobrze, zatem postanowione – stwierdził Kim.Zerwał się gwałtownie na nogi.Co postanowione? Dokąd znowu idziesz? zapytała Tracy.Jadę do Bartonville odpowiedział Kim.Zamierzam złożyć krótką wizytę w Mercer Meats.Myślę, że powinieneś tu zostać powiedziała rozdrażniona Tracy.–Wiesz lepiej ode mnie, że stan Becky jest poważny.Doktor Stevens i doktor Morgan uzmysłowiły mi, że być może trzeba będzie podjąć trudne decyzje.Oczywiście wiem, że jej stan jest poważny warknął Kim.Właśnie dlatego nie mogę siedzieć tutaj i nic nie rob ić.Bezczynność doprowadza mnie do szału.Zbyt ciężko mi nawet patrzeć na Becky, kiedy wiem, że jako lekarz w niczym nie mogę jej pomóc.Poza tym to wszystko, co usłyszałem o przemyśle mięsnym i departamencie rolnictwa, wywołuje we mnie wściekłość.Powiedziałem, że zamierzam dowiedzieć się, dlaczego Becky zachorowała.Pójdę śladem Escherichia coli do końca, gdziekolwiek mnie zaprowadzi.Przynajmniej tyle mogę zrobić dla mojej córki.A jeśli będziemy cię potrzebować? spytała Tracy.–W samochodzie mam telefon komórkowy odparł Kim.Możesz do mnie zadzwonić.Poza tym nie wyjeżdżam na długo.–Tak, tak jak wczoraj.Dostałem nauczkę przyznał Kim.Nie stracę już panowania nad sobą.Tracy nie wydawała się przekonana.Jedź, jeśli musisz – rzuci ła rozzłoszczona.Kim wybiegł z poczekalni.Ciążył mu nie tylko pogarszający się stan Becky, lecz także wrogość Tracy.Zaledwie dzień wcześniej twierdziła, że rozumie jego przygnębienie.Teraz zachowywała się tak, jakby zapomniała o swoich słowach.Kiedy znalazł się na autostradzie, postanowił zatelefonować do Toma.Próbując go znaleźć, dodzwonił się do kilku miejsc, nim wreszcie zastał go w szpitalnym laboratorium.Muszę cię prosić o jeszcze jedną przysługę odezwał się Kim.Jak się czuje Becky?Mówiąc szczerze, jest z nią bardzo źle.Oszukiwałem samego siebie co do jej stanu, ale nie mogę tego więcej robić.To nie wygląda dobrze.Nie miałem pojęcia, że ta bakteria coli jest tak patogenna, a gdy toksyna już przedostanie się do organizmu, choroba staje się nieuleczalna.W każdym razie nie jestem optymistą.Urwał, powstrzymując łzy.–Tak mi przykro – powiedział Tom.Taka tragedia.W jaki sposób mógłbym pomóc?Czy zająłbyś się w szpitalu moimi pacjentami przez parę dni? wyjąkał Kim.–Ja jestem wykończony.–Nie ma sprawy – odparł współczująco Tom.Zrobię własny obchód, kiedy tu skończę za kilka minut, i po prostu dodam do niego twój.Powiem też pielęgniarkom, żeby dzwoniły do mnie, gdyby były jakieś problemy.Dzięki, Tom.Mam u ciebie dług.Chciałbym móc zrobić więcej odparł Tom.Ja też.Bartonville było oddalone o niecałe czterdzieści minut jazdy samochodem.Kim przemknął główną ulicą miasteczka, a potem jechał według wskazówek, których udzielono mu na stacji benzynowej przy zjeździe z autostrady.Odnalazł Mercer Meats bez problemu.Fabryka okazała się znacznie większa, niż się spodziewał.Budynek był cały biały, o nowoczesnym wyglądzie, ale poza tym nie wyróżniał się niczym szczególnym.Teren był starannie zaprojektowany, z granitowymi dróżkami i kępami drzew na parkingu.Cały kompleks emanował aurą dobrobytu.Kim zaparkował dość blisko drzwi frontowych, na jednym z sześciu miejsc "dla gości".Wysunął się zza kierownicy i ruszył w stronę wejścia.Idąc, powtarzał sobie, że musi zachować zimną krew.Po przygodzie w Onion Ring wiedział, że w przeciwnym razie znowu znajdzie się w tarapatach.Hol przypominał bardziej wejście do towarzystwa ubezpieczeniowego niż do koncernu pakującego mięso.Pluszowe dywany wyściełały szczelnie podłogę, wiele mebli było tapicerowanych, a na ścianach wisiały oprawione w ramy zdjęcia.Jedynie one zdradzały charakter tego biznesu: przedstawiały różne rasy bydła.Przy okrągłym stole na środku pomieszczenia siedziała pulchna kobieta z mikrofonem bezp rzewodowym przy ustach.Czy mogę panu pomóc? zapytała.Mam nadzieję odrzekł Kim.Jak się nazywa prezes Mercer Meats?–Pan Everett Sorenson – odpowiedziała kobieta.Czy zechce pani zadzwonić do pana Sorensona i powiedzieć mu, że przyjechał doktor Kim Reggis i chce się z nim zobaczyć? poprosił Kim.Mogę powiedzieć panu Sorensonowi w jakiej sprawie? spytała kobieta.Przyglądała mu się sceptycznym wzrokiem.Z wyglądu bardziej przypominał bezdomnego aniżeli lekarza.–Czy to konieczne? – zapytał Kim.Pan Sorenson jest bardzo zajętym człowiekiem wyjaśniła kobieta.W takim razie niech mu pani powie, że chodzi o zakażone kotleciki hamburgerowe, które Mercer Meats sprzedaje sieci restauracji Onion Ring.Proszę? odezwała się kobieta.Zdawało jej się, że się przesłyszała.–A jeszcze lepiej – mówił Kim, zapominając o swoim postanowieniu niech pani mu powie, że chciałbym omówić z nim pewien fakt, a mianowicie to, że moja jedyna córka walczy teraz o życie po zjedzeniu mięsa z Mercer Meats.Może zechce pan usiąść? poprosiła recepcjonistka.Nerwowo przełknęła ślinę.Kim pochylał się w jej stronę, oparty rękoma o jej biurko.Przekażę szefowi pańską wiadomość.Dziękuję pani odparł Kim.Posłał jej wymuszony uśmiech i usiadł n a kanapie.Kobieta powiedziała coś do mikrofonu, rzucając nerwowe spojrzenia w kierunku Kima.Ponownie się uśmiechnął.Nie słyszał, co tamta mówi, ale z wyrazu jej twarzy zorientował się, że chodzi o niego.Kim założył nogę na nogę i kiwał stopą.Upłynęło pięć długich minut.Im dłużej czekał, tym silniej narastał w nim gniew.Gdy pomyślał, że już dłużej nie wytrzyma, zjawił się mężczyzna w długim, białym kitlu, całkiem podobnym do tego, który nosił Kim, tyle że czystym i wyprasowanym.Na głowie miał niebieską czapkę baseballową z napisem Mercer Meats nad daszkiem.W ręku trzymał tabliczkę z przypiętymi do niej papierami.Podszedł prosto do Kima i wyciągnął rękę.Kim wstał i uścisnął mu dłoń, chociaż nie zamierzał tego robić.–Doktorze Reggis, nazywam si ę Jack Cartwright.Miło mi pana poznać.–Gdzie jest prezes? – zapytał Kim.W tej chwili jest zajęty odparł Jack.Ale poprosił mnie, abym przyszedł z panem pomówić.Jestem jednym z wiceprezesów i między innymi odpowiadam za public relations firmy.Jack był przysadzistym mężczyzną o pełnej, nalanej twarzy i lekko zadartym świńskim nosie.Uśmiechał się przymilnie.Chcę mówić z prezesem oświadczył Kim.Proszę posłuchać odparł bez zająknienia Jack.Niezmiernie mi przykro, że pana córka jest chora.Jest więcej niż chora.Jest o krok od śmierci i walczy o życie z bakterią zwaną Escherichia coli 0157:H7.Wydaje mi się, że słyszał pan o tym paskudztwie?–Niestety tak – potwierdził Jack.Uśmiech zniknął mu z twarzy.Słyszał o nim każdy, kt o pracuje w przemyśle mięsnym, zwłaszcza po aferze z Hudson Meat.W gruncie rzeczy boimy się tej bakterii tak bardzo, że z nawiązką wypełniamy wszystkie przepisy, zasady i wnioski, które napływają z departamentu rolnictwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]