[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ty tymczasem przygotuj przelew.Sonny Wong odłożył słuchawkę.Buckingham zszedł na dół, szukając Sue Lin.Znalazł ją w kuchni.- Gdzie pokojówka?- Ta nowa?Rip kiwnął głową.- Zaniosła ci telefon, a potem wróciła, zabrała parasol i wyszła.Nie odezwała się ani słowem.Wyjrzałam przez okno; widziałam, że poszła do tramwaju.- Wu został porwany.- Co?!- Jest w rękach Sonny’ego Wonga.Jeżeli nie zapłacę dziesięciu milionów dolarów amerykańskich, wyda go władzom i zgarnie nagrodę.Sue Lin usiadła i ukryła twarz w dłoniach.Rip objął ją ramieniem.Drżała jak liść.- Hej - szepnął, klękając i prostując ręce żony.Na jej policzkach zobaczył łzy.- Hej.- Znam Sonny’ego Wonga - odpowiedziała cicho.- To zły człowiek.- Ja też go znam, Sue Lin, i to od lat.Owszem, to kanciarz, ale ze mną zawsze postępował uczciwie.Chce pieniędzy, to wszystko.Na nasze nieszczęście, wydaliśmy mu się łatwym celem.- On zabije Wu.- Zapłacimy.Założę się, że puści go wolno.- W mieście, w którym wszyscy kochają Wu? - spytała przytomnie, potrząsając głową.- Sonny Wong zabije mojego brata i ucieknie stąd pierwszym samolotem, zanim ktokolwiek pozna prawdę.Czyjś jęk obudził Callie Grafton.Otworzyła oczy i rozejrzała się.Minęło kilka sekund, zanim dotarło do niej, co widzi.Znajdowała się w ciasnej kabinie - zapewne na statku i leżała na wąskiej dolnej koi.Po przeciwnej stronie pomieszczenia, niemal na wyciągnięcie ręki, dostrzegła czyjąś postać.Mężczyzna leżał plecami do niej i pojękiwał z cicha.Na jego koszuli i prześcieradle widniały plamy krwi.Wyciągnęła rękę w jego stronę i natychmiast poczuła przeszywający ból głowy.Powoli, bardzo powoli przycisnęła dłonie do skroni.Jeszcze nigdy nie czuła się tak strasznie.Miała wrażenie, że każde uderzenie serca potęguje ból.Po pewnym czasie poczuła się nieco lepiej i jeszcze raz spróbowała wyciągnąć rękę ku jęczącemu.Z jego pleców promieniowało ciepło.Walcząc z bólem, ostrożnie zmieniła pozycję, by móc go dotknąć.Po chwili spuściła nogi na podłogę i usiadła.Paraliżujący ból omal nie rozerwał jej czaszki.Po minucie ustąpił nieco; znowu mogła się poruszać.Wstała wolniutko, przewróciła mężczyznę na plecy i przyjrzała mu się bliżej.Jego lewa dłoń krwawiła.Callie pochyliła się nad nią i w miejscu małego palca zobaczyła częściowo zasłoniętą strupem ranę.Przez chwilę mocowała się z prześcieradłem, zanim zdołała oderwać wąski pasek.Zaimprowizowanym bandażem starannie owinęła okaleczoną dłoń.Nieznajomy przestał jęczeć.Kiedy skończyła, zauważyła, że uniósł powieki i spogląda na nią inteligentnymi, brązowymi oczami.Był Chińczykiem; miał najwyżej trzydzieści parę lat.- Straciłeś palec - powiedziała po chińsku.- Odcięli go.Callie usiadła na swojej koi i znowu przycisnęła dłonie do pulsujących bólem skroni.Teraz sobie przypomniała: pukanie do drzwi hotelowego pokoju i głos - myślała, że to pokojówka albo boj hotelowy.Kiedy otworzyła, kilku mężczyzn wdarło się do środka.Zasłonili jej usta i rzucili ją na łóżko; tam jeden z nich zrobił jej zastrzyk.Tylko tyle pamiętała.I jeszcze strach.A teraz siedziała w wąskiej kabinie, wyczuwając kołysanie statku na falach.A może raczej łodzi, biorąc pod uwagę tempo kołysania.Bulaj zamalowano; tylko odrobina światła przedostawała się przez miejsca, w których farba odpadła.Innego źródła światła nie było.Kiedy pochyliła głowę, zobaczyła, że ranny mężczyzna przewrócił się na bok i spogląda na nią.- Boli ręka?- Już nie tak bardzo - odpowiedział.- Kim jesteś?- Nie słyszałaś o mnie.- Ale masz jakieś imię?- Wu.- Jestem Callie.- Callie.- powtórzył dla wprawy.- Gdzie jesteśmy?- Zdaje się, że nas porwano.Nic więcej nie wiem, straciłem przytomność.- Ja też.Callie spojrzała na zegarek.Zdziwiło ją, że nie został zabrany.Dochodziła trzecia.Napastnicy wdarli się do jej pokoju mniej więcej o dziesiątej rano.Zastanawiała się tylko, czy tego samego dnia.Położyła się bez słowa, rozmyślając o mężu.- Komandor Tarkington?- Tak jest.Tommy Carmellini przycisnął słuchawkę do ucha głównie po to, żeby się skoncentrować.Dzielił ich cały Pacyfik, ale głos oficera był doskonale słyszalny.- Nazywam się Tommy Carmellini.Spotkaliśmy się w zeszłym roku na Kubie.Pamięta pan, prawda?- Tak.- Tarkington sprawiał wrażenie zaspanego.Sygnał telefonu musiał go obudzić.- Admirał Grafton prosił, żebym do pana zadzwonił.Potrzebuje pańskiej pomocy.Ropuch Tarkington, asystent Jake’a Graftona, oprzytomniał nagle.- Wal pan.Mam już ołówek.- Jego żona została porwana - powiedział Carmellini.- Callie Grafton?! A niech mnie! - zawołał Ropuch i gwizdnął z cicha.Carmellini rozejrzał się po pokoju.Kerry Kent i trzej agenci CIA stali obok, wpatrując się w niego i chłonąc każde słowo.- Wydaje się, że za porwaniem stoi obywatel Hongkongu, znany jako Sonny Wong - ciągnął Tommy.- Nie znam jego prawdziwego nazwiska.Jego wspólnikiem jest Rosjanin, Jurij Daniel.Admirał prosił, żeby ktoś w centrali CIA poszukał w komputerach wszystkiego, co mamy na temat tych ludzi.Możliwe, że Wong ma konta bankowe w Szwajcarii i innych krajach.Potrzebne nam numery paszportów, wiz, wykazy podróży, przelewów pieniężnych.wszystko, co uda się znaleźć.- Jasne.- W głosie Ropucha nie było już śladu senności.- Niech spece z Agencji Bezpieczeństwa Narodowego przejrzą dane z nasłuchu telekomunikacyjnego prowadzonego w rejonie Hongkongu.Interesują nas hasła: Grafton, Sonny Wong, Jurij Daniel, porwanie, okup i inne, które mogą wiązać się ze sprawą.- Dowiem się czegoś od nich najwcześniej za parę godzin.Proszę powiedzieć admirałowi, że odwiedzę dyrektora Agencji.Nie powinno być problemu.Coś jeszcze?- Na razie to wszystko.- Były jakieś wieści od Callie? Jest cała?- Jeszcze nie wiemy.- Czego chce ten cały Wong? Pieniędzy?- Pieniędzy.- A niech go - jęknął Tarkington.- Facet musi mieć fatalną karmę, to pewne.Jake Grafton jest ostatnim człowiekiem na ziemi, którego chciałbym wyprowadzić z równowagi.Proszę powiedzieć admirałowi, że pędzę do biura, jak tylko wciągnę spodnie.Jake Grafton siedział za stołem konferencyjnym w gabinecie Cole’a, próbując zebrać myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]