[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Owszem - potwierdziła.- Tylko dni dzielą nas od syntezy związku, na bazie którego powstaje szczepionka.Ale nie odpowiedział mi pan jeszcze na pytanie o naszą współpracę.- Już wyjaśniam.Docieramy na nowe miejsce i kontynuujecie badania.Możecie się swobodnie poruszać po całym laboratorium, z wyjątkiem dyspozytorni.Regularnie składacie mi raporty o waszych wynikach, a ja przekazuję je moim szefom.Czy wszystko jasne, doktor Mitchell?- A jeśli odmówimy?- No cóż, nie zdołamy zmusić naukowców do pracy biciem.Zostawimy więc was pod wodą bez jedzenia i tlenu, dopóki nie zmienicie zdania.Zasady są proste: jeśli zastrajkujecie, umrzecie.Radzę więc dobrze przemyśleć ewentualną odmowę.To nie mój pomysł, ale tak ma być.- Dziękuję za radę.Przekażę ją kolegom, kiedy tylko pozwoli mi pan do nich dołączyć.Wstał i otworzył drzwi.- Może pani już iść, jeśli pani chce.Lois nie ruszyła się z miejsca.- Jeszcze jedno pytanie.Co się stanie, gdy skończymy badania? Zabijecie nas czy zostawicie na dnie morza, żebyśmy tu umarli?Phelps był twardym facetem i doświadczonym najemnikiem.Uważał swoją pracę za kontynuację profesji uprawianej od setek, może nawet tysięcy lat.Starszej niż prostytucja, jak często żartował.Miał swoiste poczucie honoru, które nie pozwoliłoby mu skrzywdzić kobiety, zwłaszcza tak atrakcyjnej jak Lois Mitchell.Odsunął od siebie niebezpieczne myśli.W jego branży nie było miejsca na emocje, ale obiecał sobie nie spuszczać Lois z oka.- Wynajęto mnie do porwania tej sprytnej kryjówki i dopilnowania, żebyście dalej pracowali.W moim kontrakcie nie ma mowy o zabijaniu pani lub jej przyjaciół.Po wykonaniu zadania planuję zabrać was stąd i dostarczyć gdzieś w pobliże cywilizacji.Może pewnego dnia wpadniemy na siebie w jakimś barze w Paryżu lub Rzymie i uśmiejemy się z tej sprawy.Lois nie życzyła sobie oglądać Phelpsa nigdy więcej.To jednak nie było jej największym zmartwieniem.Przede wszystkim nie miała pojęcia, czy on mówi prawdę.Zrobiło jej się słabo.Miała wrażenie, że się dusi.Skoncentrowała się na oddychaniu; wciągała powietrze aż do przepony i po chwili walenie serca zaczęło mijać.Uświadomiła sobie, że Phelps obserwuje ją uważnie.- Wszystko w porządku, doktor Mitchell? - spytał.Lois patrzyła przez chwilę w przestrzeń, porządkując rozbiegane myśli.Potem wstała z krzesła i oznajmiła:- Chciałabym pójść do siebie, jeśli nie ma pan nic przeciwko temu.Skinął głową.- Gdyby mnie pani potrzebowała, będę w dyspozytorni.Lois wyszła z jadalni.Nadal kręciło jej się w głowie i musiała iść na szeroko rozstawionych nogach, żeby nie stracić równowagi.Jakoś dotarła do swojej kwatery.Opadła na łóżko i naciągnęła kołdrę na głowę, jakby w ten sposób mogła się odgrodzić od świata, w którym się znalazła.Po kilku minutach zapadła w niespokojny sen.12.Kapitan Gannon spojrzał przez okna sterowni na niespokojny ocean i zmarszczył brwi.Pogoda się pogorszyła, ciężkie szare chmury zasnuły niebo.Lekka bryza, która rankiem przywitała statek, przeszła w porywisty wiatr.Woda przybrała ołowianą barwę, a na grzbietach fal pojawiły się pióropusze piany.Statek badawczy mógł przetrwać najgorszy sztorm, ale wydobycie batysfery i nurka w hardsuicie byłoby trudne nawet przy idealnej pogodzie.Gannon wycofał „Beebe’a” z ostatniej znanej pozycji batysfery, aby zrobić jej miejsce do wynurzenia się.Lecz żuraw przy sterburcie wyciągał hardsuita, Austin zaś nie byłby zachwycony holowaniem go po oceanie, więc statek mógł się przemieścić tylko na niewielką odległość.Jeśli ktoś wyjdzie z tego cało, pomyślał kapitan, to właśnie Kurt.Cholera, ten facet to istne perpetuum mobile!Podczas prawie kilometrowego nurkowania na dno oceanu Austin był w stałym kontakcie ze statkiem; regularnie meldował, na jakiej jest głębokości, i przekazywał barwne opisy życia w morzu.Członkowie załogi zebrali się przy relingu oraz na dziobie i rufówce.Na pochylni rufowej pod ramą w kształcie litery A stał ponton Zodiac.Dwóch nurków w neoprenowych „mokrych” skafandrach czekało na sygnał do zwodowania.Diesle dudniły w maszynowni, fale uderzały o kadłub, wzmagający się wiatr świstał w takielunku.Ale poza tym na statku panował upiorny bezruch.Nagle rozległ się okrzyk obserwatora na mostku:- Wynurzyła się!Nie odrywając wzroku od nowo powstałej kipieli sto metrów na lewo, Gannon wydał rozkaz zwodowania pontonu.Nurkowie zepchnęli zodiaca z pochylni i weszli do środka.Gdy potężny silnik przyczepny ożył, łódź pneumatyczna okrążyła burtę statku, ślizgając się po falach i ciągnąc za sobą linę ratunkową niczym ogon.Zodiac zatrzymał się w pobliżu sześciu omywanych przez fale pomarańczowych stożków, które kołysały się na powierzchni.Linę opuszczono, jeden z nurków zsunął się z pontonu i zniknął pod powierzchnią.Wszyscy na statku śledzili przebieg akcji.Kiedy nurek wyłonił się spod wody i wyrzucił pięść do góry, na pokładzie rozległy się głośne wiwaty.B3 została przyczepiona.Wciągarki wydobyły baty sferę na powierzchnię [ Pobierz całość w formacie PDF ]