[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeciwnie, właśnie chłodząca dłoń rękojeść pozwoliła mi zachować jaką taką jasność myślenia.Nie – to chroniące mnie przed czarami Opiekuna zaklęcie sług Mrozu zbiesiło się i pchało do samobójstwa.Ciężki nagle łańcuch na lewym nadgarstku wlewał we mnie wciąż nowe i nowe porcje próbującej ograniczyć moją wolę magii.Ale po co? Po co?!!! I dlaczego właśnie teraz? Żebym nie zawładnął drugim ostrzem? Albo takim głupim sposobem słudzy Mrozu próbowali utworzyć tutaj portal i złamać ochronę Fortu od wewnątrz?Co za różnica?!!!Walkę o własne ciało powoli, ale nieubłaganie przegrywałem i teraz ostry kawałek żelaza znajdował się o parę centymetrów od szyi.I nie miałem siły rozewrzeć palców.I jaki sens? Przecież i tak potem podniosę nóż, nie wykręcę się.Mój wzrok padł na leżącą obok ciała Opiekuna drugą klingę i podjąłem postanowienie.Zebrałem wszystkie siły, zacisnąłem zęby, na moment rozerwałem skuwające moją wolę śmiercionośne czary i upadłem na kolana.Zdrętwiała lewa dłoń z trudem zacisnęła się na kamiennej rękojeści noża, a mnie poraził taki ładunek magicznej energii, jakbym chwycił końce przewodów wysokiego napięcia.Z oczu trysnęły łzy, czarne wzory na prawym przedramieniu oparzyły skórę rozpalonym do czerwoności drutem i zaczęły powoli zmieniać kształty.Rozszedł się swąd palonego mięsa, mięśnie skręcił potworny skurcz.Mimo to dałem radę pokonać ból i jeszcze mocniej zacisnąć palce na rękojeściach, a między ostrzami zaczęły przeskakiwać zielone i niebieskie iskry.A potem, zgrzytając zębami, zacząłem powolutku zbliżać ręce.Ukryte w łańcuchu multiczaru zaklęcia rwały moją wolę na kawałki, między klingami pojawił się rażący oczy luk elektryczny, ale dusiłem, dusiłem i dusiłem…W pewnej chwili ostrze zaciśniętego w prawej ręce noża dotknęło ogniwa pokrytego szronem łańcucha, który zaraz potem bryznął na wszystkie strony kroplami roztopionego metalu.Oślepiający błysk poraził oczy, a w palce uderzył dosłownie wielki młot.Nieznana siła podrzuciła mnie w powietrze, a mgnienie oka później uderzenie o beton pozbawiło mnie tchu.Kiedy wróciłem do przytomności, długo nie mogłem niczego zrozumieć.Kim jestem, gdzie jestem… Po co wreszcie tutaj jestem.Ból przeszkadzał się skoncentrować.Łamało, rozsadzało, kręciło i doskwierało dosłownie wszystko.Jedynym pocieszeniem było to, że nie czułem rąk.Bobym chyba umarł z bólu.Palcami mogłem ruszać, a czucie przecież kiedyś wróci, najważniejsze, żeby nie za szybko.Ręce wyglądały naprawdę po prostu paskudnie.Oparzone palce spuchły, dłonie we krwi, pod paznokciami ciemne plamy zapiekłej posoki.Skóra na prawym przedramieniu spalona, a magiczne symbole wyglądały zupełnie inaczej niż jeszcze rano.Na lewym nadgarstku zamiast łańcuszka odznaczał się pasek zupełnie białej skóry, a na białym tle widniały przeniesione z prawej ręki znaki i dziwne wzory.Nieważne, żyłem, a to było najistotniejsze.Nawet jeśli od stóp po czubek głowy pokrywały mnie tatuaże, lepsze to, niż odwalić kitę za sprawą własnej ręki.Ale skoro żyłem, musiałem się zwijać.Bo tak bywa, że w jednej chwili chodzisz po ziemi, a w drugiej już karmisz czerwie.Albo, co w naszych realiach bardziej prawdopodobne, uchodzisz sobie spokojnie kominem krematorium w wielkie niebieskie przestrzenie.Na początek spróbowałem wstać.Ależ mnie przemieliło! Oderwanie ciała od podłogi wydawało się zadaniem nie do wykonania.Jakby nie mięśnie znajdowały się pod skórą, ale kawałki marnej plasteliny.Ale powolutku, pomalutku… Po kawałeczku, po kroczku… Najpierw na kolana trzeba się podnieść, potem oprzeć się o ścianę, dalej już pójdzie łatwiej.Na pewno…Ufff… Zaczęło trochę odpuszczać.Krew poszła mi wprawdzie z nosa, łeb rozsadzało i straciłem na chwilę wzrok, ale nogi mnie utrzymały, a to najważniejsze.Nic to, nieraz miewałem gorsze objawy na kacu.Szczególnie kiedy się fałszowanej wódki opiłem albo musiałem zaliczyć rząd karniaków… Przeżyję…Nagle do gardła podeszła gula mdłości i myśli na jakiś czas wyleciały z głowy.Splunąłem pod nogi śliną z obrzydliwym posmakiem wymiocin, rozejrzałem się w poszukiwaniu noży [ Pobierz całość w formacie PDF ]