[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A powinno być odwrotnie.Oszukamy ich.Zmienimy ich światopogląd, przekonując, że w tym świecie można tak po prostu latać, i łżąc na wiele innych tematów.Czuwający nad nami Troy poinformował, że ci ludzie używają czegoś w rodzaju uproszczonego werbalnego języka, ale bardziej służy on podkreślaniu emocjonalnego stanu mówiącego, estetyzowaniu wypowiedzi niż przekazywaniu precyzyjnych informacji.Stosują go także podczas komunikacji ze zwierzętami.Ich pierwszą zaś mową jest coś w rodzaju organicznego totu.Dostałem info, że na razie nie potrafią, nawet z pomocą Lao, opracować w ciągu swojej cetni, a naszej mony dobrego programu komunikacyjnego, który przekładałby moje myśli na myśli tubylców, więc musiałem użyć mowy.Troy wyraził nadzieję, że uda mu się poprawnie ją przełożyć na ichniejszy aparat pojęciowy.Antropolodzy uprzedzili, że w ich kodzie komunikacyjnym bardzo ważne są uczucia, wyobrażenia, sprzęgi intelektualnoemocjonalne (na przykład „melancholia połączona z zadumą”), i że powinienem ich używać jak najwięcej.Wspaniale.Przecież od razu się zorientują, że kłamię.Programiści zapewnili, że postarają się zakamuflować matactwo.Wziąłem wdech.Powitałem go, zaręczając, że jestem tak samo zaskoczony jego widokiem jak on moim, poprosiłem 0wybaczenie, że nasze przybycie sprawiło jego zmieszanie, zapewniłem o przyjacielskim usposobieniu 1życzliwości oraz zapytałem, czy może zaprowadzić nas do centrum wioski, gdzie z pewnością przebywa jakiś przewodnik stada.Konwerter wbudowany w obręcz na moim czole wydał z siebie szereg bardzo melodyjnych, modulowanych sylab układających się w intrygującą melodię.Lao wraz z programami tłumaczącymi poinformował, że zrobił wszystko, by poprawnie przełożyć moją egzortę.Mężczyzna przez długi czas stał i mrugał oczami.Nie zrozumiał? A może szok? Cholera, powinniśmy byli podejść, nie lecieć.Poruszył się i… przyklęknął.Szit! Tylko nie to! Podłączony do nas program antropolog wykrzyknął, że nie było podobnego gestu w arsenale zachowań tych ludzi.Mężczyzna wykonał go instynktownie, jak zwierzę uznające siłę przeciwnika.Nie widzisz, nie widzisz, bawole, że jesteś ode mnie silniejszy? Mocniejszy? Przyszliśmy po pomoc, a nie napawać się władzą! Natychmiast przyklęknąłem, Cloe także.Mądra dziewczyna.Wyciągnąłem ręce, pokazując mu, by wstał.Był zdziwiony, zmieszany, chyba dotarło do niego, że jego gest poddaństwa nie podziałał.Czułem jego silną konfuzję.Potrzebował oparcia, wsparcia, podania precedensu, był wstrząśnięty, pewnie tak jak Einstein, gdy zorientował się, że jabłko spada na ziemię nie dlatego, że je coś przyciąga, tylko wskutek krzywizny przestrzeni.Powiedziałem, że szukamy ich pomocy i że wiem, że tak wrażliwi i mądrzy ludzie nam jej udzielą.Tym razem naprawdę to czułem Obręcz na czole wydała z siebie serię brzmień podobnych do którejś arii z Toski.Człowiek wstał.Milczał.Po chwili zaczął nucić jakąś piosenkę.Brzmiała trochę irlandzko, trochę afrykańsko… To, wyraźnie czułem, ukoiło go trochę.Musiała to być ichniej sza mantra.Jakby pieśń odwołująca się do potęgi Gai, tak to zinterpretował program tłumaczący.Gają nazwał pojęcie określające żywe istoty związane z ziemią.Oni uważali się za jej część.Program podpowiedział, że Gaja może być rozumiana też jako Jedność.Taoistyczna jedność.Dla nich wielość była jednością i odwrotnie.Chryste, jak my się dogadamy.Wreszcie wskazał ręką kierunek.Wyśpiewał, że tam jest wioska.Odparłem, że przydałby się przewodnik.Znowu stał i myślał.Wyjaśniłem, że będziemy się czuli nieswojo, jak intruzi, jeśli wejdziemy do sioła, nie wiedząc, kto jest kim, nie mając pojęcia, do kogo się odezwać.Oczywiście kłamałem, bo skany wszystko już prześledziły.Ale mnie chodziło o jak najłagodniejsze wejście w społeczność.„Jak najłagodniejsze”.Prychnąłem Właśnie niszczyliśmy wieżę Babel.Dotarło do mnie, że człowiek jako jedyny wyrodny syn Ziemi wykształcił mowę werbalną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]