[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale ja nie chcę radzić się maszyny i pytać jej, jak mam postępować.- Pan jest zmęczony.- Jesteś chytry, wiesz o tym.- Dlaczego?- A dlatego, że nie jesteś do końca szczery.- Jeśli nie powie pan konkretnie, w jakim punkcie, to.- zaczął Tanomogi zaczepnie.- Masz w zasadzie rację, że trzeba zebrać wszystkie siły, by wykryć pułapkę.Ciekaw jestem, czy oglądanie wodnych ssaków jest tak pilnie potrzebne.Och, nie, bez pytania dobrze wiem, że tak myślisz.Przecież zmarnowałeś pół dnia w tym laboratorium, a teraz, o tak późnej porze, chcesz za wszelką cenę mnie tam zaciągnąć.To rozumiem.Nawet nie starasz się wyjaśnić powodu tego działania.Twierdzisz, że handel embrionami jest faktem i że w laboratorium, prowadząc badania nad rozwojem embrionów poza macicą matki, możemy znaleźć pewne dane pozwalające rozwiązać problem, ale ja nie mogę w to uwierzyć.Jak mówisz, do posiedzenia komisji pozostały tylko trzy dni.Nie mam pewności, czy jeżdżenie i oglądanie wodnych psów lub myszy nie byłoby zwykłą stratą cennego czasu.Natomiast wiem na pewno, że nadal coś ukrywasz.- Za wiele pan sobie wyobraża.- Tanomogi uśmiechnął się z lekka zawstydzony, może dlatego, że ton mego głosu był łagodny.- Po prostu uważam, że aby ustalić jasny plan działania, musimy koniecznie zacząć od stwierdzenia, czy rzeczywiście istnieje handel embrionami.Nie mam jednak odwagi pana do tego zmuszać.Zdaję sobie sprawę, że to szalony pomysł.Wiem, że nikt nie lubi wyobrażać sobie czegoś, co przekracza granice jego wyobraźni.Ale gdyby pan rzeczywiście choć raz obejrzał laboratorium, to niewątpliwie uwierzyłby pan w możliwość istnienia handlu embrionami.Jestem o tym przekonany i dlatego mogę uznać to za niezbity fakt.- Mam wątpliwości co do tego, czy warto tam jechać jedynie w tej sprawie.Skoro uważasz, że można przyjąć linię postępowania, posługując się tą hipotezą, to dlaczego nie mielibyśmy zacząć działać bez składania wizyty w laboratorium?- Ale czy może pan potraktować sprawę poważnie, mimo że nawet w to pan nie wierzy?- Postaram się uwierzyć.- Nie, wciąż pan nie daje wiary.Nie można tak łatwo uwierzyć.- Powstrzymałem wymuszony mimo woli uśmiech.- O, pan się śmieje, a jest to dowód, że pan nie przyjmuje tego do wiadomości.- To głupota.- Gdyby pan choć trochę uwierzył, nie mógłby się śmiać.Proszę tylko pomyśleć o możliwości wyhodowania kilku milionów wodnych ludzi rok po roku.- W tym, co mówisz, jest zbyt wiele niejasności.- W tej sytuacji każda możliwość wydaje się nierealna.W takich warunkach w ogóle nie można ustalić żadnej taktyki.- Wiem, wiem.Wobec tego niech tak będzie.Przyjmijmy, że co roku powołuje się do życia kilka milionów wodnych ludzi.- A wśród nich znajduje się pański syn.Roześmiałem się.Wydałem z siebie suchy, chrypiący głos, ale jednak był to śmiech.Rzeczywiście, czy mogłem zareagować inaczej, niż tylko się roześmiać.Z głębi mojej świadomości - jakby trzepocąc nogami i rękami - wypłynęła na powierzchnię rozmowa, którą odbyłem z żoną przed kilku dniami i do której wówczas nie przywiązywałem prawie żadnej wagi.Tak, to było chyba nocą w czasie poprzednich obrad komisji.Po powrocie siedziałem na poduszce ze skrzyżowanymi nogami, mieszając w szklance whisky z wodą, a żona stała obok mnie i za wszelką cenę starała się zwrócić na siebie moją uwagę.Mówiła coś.Nie wiadomo dlaczego, ale zrobiło mi się jakoś bardzo nieprzyjemnie.Nie tylko z powodu trudności, jakie czyniła komisja.Byłem poirytowany i zmęczony i nawet bym nie spojrzał na żonę, gdyby ona nie starała się z takim uporem ze mną rozmawiać.Drażniła mnie sama obecność żony, czułem się tak, jakby mnie za coś atakowała.Dlaczego nie pójdziesz i nie kupisz? - odpowiedziałem.Spojrzałem z ukosa na katalog urządzeń elektrycznych, który wygładzała palcami w miejscu zagięcia, i znów zwróciłem usta w stronę szklanki.- Kupić, co kupić? - Chyba chodzi ci o urządzenie klimatyzacyjne do pokoju? - No nie, jesteś niemożliwy.To prawda, nie słuchałem uważnie tego, o czym mówiła.W świetle wyraźnie bielały jej cienkie włosy spadające na czoło i tak wiele zdawały się mówić o upływie czasu.Chwilę przedtem opowiadała o dziecku.Była to kontynuacja tematu z poprzedniej nocy.Żona wybrała się w sprawie ciąży do lekarza, potem rozmawialiśmy o tym, czy ciążę należy usunąć, czy nie.Gdyby nawet nie o to chodziło, to i tak mówiłaby o ciąży, ponieważ kobiety podobno lubią ten temat.Niedawno, przypadkowo, wspomniała coś o tym również Wada Katsuko.Oczywiście, gdy teraz o tym pomyślałem, zacząłem mieć poważne wątpliwości, czy był to czysty przypadek, czy też nie.Tak czy owak nie było powodu, żebym mógł inaczej odpowiedzieć na jej wątpliwości.Chodziło o fizyczną budowę żony, a mianowicie o naturalną skłonność do ciąży pozamacicznej.Nie mieliśmy więc innego wyjścia, jak tylko sprawę powierzyć lekarzom i dlatego nasza dyskusja na ten temat prowadziła donikąd.Żona chciała jednak o tym rozmawiać, nie wiedząc, że zastanawianie się nad tym nie ma sensu.Nie powiem, żebym nie rozumiał jej uczuć, jednak wydawało mi się głupotą dostosowywanie się do jej nastrojów.Nie myślałem o tym, że chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko, ani też, że nie chciałbym.Uważałem, że nie rodzimy dzieci, a po prostu, że dzieci się rodzą.Lekarz powiedział, że tym razem jest nadzieja na normalną ciążę, ale i tak byłoby bezpieczniej ją usunąć.Posługiwanie się w tej sytuacji moralną oceną przy podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji byłoby fikcją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]