[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiktor stał więc w zaciszu klatki przy ulicy Karola Lineusza, trzymał w białej reklamówce z napisem „Czytam, więc jestem” szarlotkę w okrągłej tortownicy i sałatkę jarzynową z majonezem w litrowym słoiku po ogórkach konserwowych.Słuchał strzelających petard, którymi już teraz czczono Nowy Rok, i czekał.Nie było mu zimno.Dostał od Damroki odlotową czapkę z rogami i mimo, że była z polaru, nosił ją uparcie nawet w cieplejsze dni.Taki symboliczny gest.Ubrał się wygodnie i wiedział, że Damroka też nie przyjdzie z błyszczącymi na srebrno powiekami.Punktualnie co do sekundy Damroka wysiadła z windy, owinięta fioletową chustką.Wiktorowi zrobiło się gorąco.A prawdę mówiąc, ścisnęło go nawet w dołku.- Cześć! - podali sobie ręce, a Wiktor w przypływie uczucia przytulił Damrokę i delikatnie ją pocałował, nie trafiając w usta, tylko gdzieś w okolice lewego oka.- Taaak.- Damroka wyraźnie się speszyła.- To co robimy z resztą wieczoru?Doszli do ronda Starzyńskiego, wsiedli do autobusu, a potem do kolejki WKD.Wagony były prawie puste i, niestety, strasznie przegrzane.Musieli więc zdjąć kurtki, które Wiktor natychmiast starannie ułożył sobie na kolanach.Chciał na Gwiazdkę podarować Damroce kubek z jednoznacznym napisem „Kocham cię” lub „Razem jest lepiej” (ten ostatni widział u Gwidoszów), ale po rozmowie z tatą, zrezygnował.Może rzeczywiście za wcześnie na takie deklaracje? W końcu wybrał neutralny prezent w postaci gigantycznej, ciepłej, fioletowej chusty ze sklepu indyjskiego.Oczywiście Wika usiłowała go nakłonić, żeby jej odsprzedał, ale był twardy.Zresztą zaraz po świętach poleciała i kupiła sobie taką samą, tylko ciemnoszarą.Gdzieś w okolicach Malich Damroka zapytała, czy dobrze zna Choszczówkę.Niestety.Mimo że Choszczówka to las najbliżej jego domu, nigdy tam nie był.I musiałsię do tego teraz przyznać.- To bardzo dobrze.Może uda mi się kiedyś zaciągnąć cię tam i zgubić w środku lasu, bo ja tam bywam od zawsze.- Nie musisz mnie zaciągać.Wystarczy, że powiesz, kiedy tam będziesz.Wiktor był dziś nastrojony bardzo romantycznie i postanowił sobie, że nie będzie już dłużej trwać w niepewności.Nie chciał już być tylko kolegą Damroki.Zrobiłby wszystko, żeby, wracając do Warszawy, trzymać ją za rękę i wiedzieć, że.no, wiedzieć, że ona też.- Może pojedziemy tam jutro? Wyśpimy się i pojedziemy.- Nie wiem, czy to dobry pomysł.Tam trzeba być rano.Jak się wyśpimy i znowu spotkamy, to będziemy tam łazić po ciemku.Koło czwartej będzie już czarna noc.Damroka popatrzyła w kierunku okna.Na dworze panowała ciemność, a jasno oświetlony wagon odbijał ich postacie w szybach.Mieli fioletowe twarze ze względu na trupią poświatę, jaką dają jarzeniówki.Oboje patrzyli przez chwilę na swoje odbicia w szybie.Pomyśleli chyba o tym samym, bo każde uśmiechnęło się do swoich myśli.Wiktor zdecydował, że to dobry moment.Obrócił się leciutko w stronę Damroki i zaczął szukać czegoś pod kurtkami.- Czego tam tak szukasz?- Twojej ręki - odpowiedział po prostu.Ale Damroka znów wbiła wzrok w szybę.- Wiktor, ty nie wiesz o mnie wszystkiego.Może to jeszcze nie czas.- Ja myślę, że to najwyższy czas.- A ja nie.Chcę być pewna tak do końca.- Gdy byłem mały, mama czytała mi książki, w których dzielni rycerze zdobywali piękne, nieszczęśliwe księżniczki, a one były tym zachwycone.Ty nie czytałaś takich bajek?- Dzielni rycerze, powiadasz? Księżniczki? Ja zaczytywałam się w Ronji, córce zbójnika.No, powiedz, czy ja wyglądam na księżniczkę? - Damroka zrobiła głupią minę i wybałuszyła oczy.Ale Wiktor brnął dalej.- Wyglądasz - i nie mówiąc już nic więcej, odszukał jej lewą rękę i schował w swoich dłoniach.Damroka ze smutkiem popatrzyła na ich splecione, gorące dłonie i Wiktor miałspore trudności z rozpoznaniem, czy brzydzi się jego spoconej z emocji i temperatury ręki, czy raczej delektuje się chwilą.W to ostatnie jednak trudno mu było uwierzyć.Myślał sobie, że gdy ją już wreszcie przytuli czy pocałuje, to jakby wszystko jej wyzna i słowa nie będą potrzebne.Teraz niby trzymał ją za rękę, ale zupełnie nie wiedział, co dalej.Co z tym dalej robić? Czy jej to ciąży? Nie dawała mu żadnych sygnałów i przez jedną, krótką chwilę Wiktor pomyślał, że zwyczajnie się narzuca.Aż do Podkowy Leśnej nic nie mówili.Bo co tu jeszcze trzeba było mówić.*Na imprezie Damroka robiła furorę.Bez przerwy z kimś tańczyła.A najczęściej z Miłoszem, gospodarzem imprezy.Teraz znów tańczyli razem.Wiktor stał pod ścianą, trzymając jej wypełniony po brzegi zielonymi oliwkami nadziewanymi kawałeczkami papryki talerzyk i zżerała go zazdrość.Nawet podczas toastu noworocznego nie udało im się pocałować, ani nawet przytulić.Wiktor zaczynał, a raczej przestawał, oszukiwać sam siebie.Damroka robiła wszystko, żeby się z nim nie bawić.Poczuł bardzo bolesne ukłucie zazdrości.Głupio przyjść na imprezę z dziewczyną i nawet z nią nie zatańczyć, prawda? Damroka pojawiła się tylko na chwilę, łapczywie zjadła kilka oliwek i zdążyła wykrzyczeć:- Jak się bawisz?! - po czym nagle zniknęła, ciągnięta za rękę przez Miłosza.Posłała tylko Wiktorowi przepraszające spojrzenie.Na szczęście jakaś dziewczyna uśmiechnęła się zachęcająco do niego.Odstawił talerzyk na parapet i poszedł tańczyć.Wiktor widział, jak Damroka znika w ogromnych, umięśnionych ramionach Miłosza.Nie mógł tego znieść.„Nie wiesz o mnie wszystkiego! Nie wiesz wszystkiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]