[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczył swoich pasażerów w doku i przyszedł się przywitać.–Dzień dobry.–Dzień dobry, kapitanie.– Chaka szła pierwsza po trapie.–Talley – szepnął Flojian.–Co takiego? – spytał Quait.–Pamiętasz Talleya? Tu znajduje się źródło mocy, którego szukał.„Kolumbina” wyglądała na mocny statek.Miała dwieście stóp od dziobu do rufy i była większa niż wszystkie jednostki pływające, jakie Illyryjczycy kiedykolwiek widzieli.Na powitanie uścisnęli dłonie członkom załogi.Warden tłumaczył się, że „Kolumbina” jest raczej statkiem towarowym niż pasażerskim.–Sami rozumiecie – powiedział – że warunki noclegowe nie będą luksusowe.Ale staramy się, jak możemy.Tak, tak, staramy się z całych sił.– Kapitan błyskał dumnie ciemnobrązowymi oczyma, wyraźnie zapraszając wędrowców do podziwiania statku.– Rejs do Brockett zajmie około trzynastu godzin.Otrzymacie osobną kabinę.Toalety i łazienki będziecie musieli dzielić z załogą.Znajdują się na środku statku.Moi marynarze szanują kobiety, więc nie musisz się, Chako, niczego obawiać.Spodziewamy się dobrej pogody, toteż prawdopodobnie i tak zechcecie spędzać większą część czasu na pokładzie.Czujcie się swobodnie i do woli się rozglądajcie po „Kolumbinie”.–Nie dyskutowaliśmy jeszcze o opłacie – zauważył Flojian.Warden dotknął brzegu czapki i dał znak jednemu z członków załogi.–Shimie, dopilnuj, by naszym pasażerom niczego nie zabrakło.A opłaty nie będzie, drogi Flojianie.Sędzina cieszy się, że może wam pomóc.I „Kolumbina” również.Wytłumaczył się licznymi obowiązkami związanymi z wypłynięciem i odszedł.Shim wziął bagaż Chaki i zaprowadził całą trójkę do kwatery, która okazała się jednym prostym pokojem mieszczącym cztery połączone ze sobą koje, stół przy iluminatorze i parę lin do powieszenia ubrań.Pomieszczenie było wszakże czyste i – jak zwrócił uwagę Quait – nie będzie im w nim padać na głowę deszcz.Grodzie wibrowały od niewidzialnej mocy statku.„Kolumbina” wydawała się żywa.Illyryjczycy wrócili na pokład niczym oczarowane dzieci na szkolnej wycieczce.Żeglarze odwiązali liny, z bliźniaczych kominów wydobyły się kłęby dymu.Koło łopatkowe zaczęło się obracać, podnosząc strumienie błyszczącej w słońcu wody.Przystań oddalała się.Zza magazynu wyjechał jeździec i pomachał.To był Sak.Troje przyjaciół także mu pomachało.Shim wziął ich pod pokład, by pokazać urządzenie napędowe.Było gorące.Dwóch obnażonych do pasa mężczyzn ładowało kłody do niższej komory kotła, w którym trzaskał ogień.–Do górnej komory pompujemy wodę – wyjaśnił Shim.Musiał krzyczeć, by go usłyszeli.– Ogień wytwarza parę, para z kolei obraca koło.Nic skomplikowanego.Flojian spytał o schemat urządzenia i Shim pokazał mu, ponownie wyjaśniając sposób działania statku, aż Flojian był pewny, że zrozumiał go właściwie.–Mamy je zaledwie od paru lat – dodał Shim.– Kiedyś używaliśmy żagli, wioseł i żerdzi.Wtedy płynęliśmy do Brockett nawet kilka dni.Shim był niski, krępy, dobroduszny i podobała mu się Chaka.Niezależnie od tego, które z podróżników zadało pytanie, odpowiadając, przypatrywał się dziewczynie.–Kto wynalazł ten silnik? – spytał Quait.–Orin Claver – odparł Shim do Chaki.–Claver? – spytał Flojian.– Czy chodzi o mężczyznę w balonie?–Tak.Prawdę mówiąc, właściwie go nie wymyślił, chociaż chce, by ludzie tak myśleli.Po prostu znajduje w ruinach różne urządzenia, domyśla się, jak działały, po czym je kopiuje.–Co wcale nie umniejsza jego zasług – podsumował Flojian.Po raz pierwszy od śmierci Avili wyglądał na żywo czymś zainteresowanego.–Gdybyśmy wrócili do domu jedynie ze schematem tego silnika, już byłaby to wielka rekompensata za to, co utraciliśmy.Moglibyśmy pływać w górę Missisipi.Zawsze mieliśmy problemy ze zbyt bystrym prądem.Nasza rzeka jest szeroka i nie potrafiliśmy jej w pełni wykorzystać, ponieważ nie sposób pchnąć łodzi pod prąd.Ale ten… ten silnik parowy wszystko zmieni.Załoga „Kolumbiny” – poza kapitanem – składała się z pięciu osób; trzech spośród marynarzy służyło równocześnie w straży leśnej.–Od czasu do czasu ktoś do nas strzela – przyznał Warden – ale nigdy nikogo nie straciliśmy.– Wyjaśnił, że Oriskany znajduje się pod protektoratem Brockett, a jednocześnie strzeże zachodniej granicy regionu.– Sędzina dobrze sobie radzi z patrolowaniem dróg.I jest twarda dla rabusiów.Posyła ich na statkach do Brockett, gdzie zostają sprzedani.–Tego, którego pomogliśmy schwytać – oświadczyła Chaka – rozstrzelano.–Ponieważ zabił starego Hala Rollina.Za morderstwo grozi kara śmierci.Nikt nie zadaje żadnych pytań.Podaje się do publicznej wiadomości czyn oskarżonego i egzekucja zostaje wykonana w ciągu dwudziestu czterech godzin.–A okoliczności łagodzące? – spytała Chaka.–Nie istnieją.Chyba że mówimy o samoobronie, bo w takim wypadku w ogóle nie ma kary.Jeśli chcesz powiedzieć, że zabójca miał trudne życie, nic nas to nie obchodzi.Sędzina nie robi wyjątków.Dzięki temu jej drogi są umiarkowanie bezpieczne.Warden nie uśmiechał się zbyt często.Może powodem jego powagi była ciężka praca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]