[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brazil unikał sektorów zamieszkałych przez ludzi przecież właśnie po to, by nie musiał siedzieć cały czas na statku.Chciał normalnie żyć, a to oznacza, że siłą rzeczy wybrał miejsce, gdzie znajduje się atmosfera zdatna do oddychania i alkohol można pić bez żadnych sztucznych uzdatniaczy.A to już znacznie zawęża pole poszukiwań, chyba się z tym zgodzicie?- Masz rację - odparł Obie.- To wszystko trzyma się kupy.Znalazłem wzmiankę w moich archiwach, że zawsze darzył szczególną sympatią centaury z Rhone na Świecie Studni, zwane Dilliańczykami.Spełniają oni także resztę wymaganych warunków, choć stanowi to osobny problem.Rhone są rasą dość ekspansywną i do tego znającą napęd kosmiczny.Pod względem liczebności dorównują niemal ludziom, a są najprawdopodobniej starsi i zajmują większy obszar.Bez pomocy Zgromadzenia wyśledzenie Brazila zapowiada się jako cholernie ciężka robota.Trzeba przyznać, że wybrał nieźle.Teraz odezwała się Mavra.- Nie sądzę, aby musiało to być rzeczywiście aż tak trudne.Nie wiem dosłownie nic na temat tamtejszych mieszkańców i ich kultury.W zasadzie tylko raz przelotnie byłam na Dalii.Lecz jeśli stoją na wysokim szczeblu rozwoju, to muszą posiadać rozbudowaną biurokrację i jakieś władze.Przechowują gdzieś dokumenty oraz akta i to pewnie w podobnych ilościach co ludzie.- Trudno, żeby było inaczej - rzucił Obie.Uśmiechnęła się i pokiwała głową.- Znajdźmy więc te dokumenty.Wszystkie oczy spoczęły na Marquozie.Ten westchnął i powiedział:- W porządku, zobaczę co się da zrobić.Cała operacja zajęła dziesięć dni, a nie obyło się też bez drobnego włamania.Rhone, dużo sprawniej zorganizowani pod tym względem niż właściwa Konfederacja, prowadzili bieżący rejestr statków w pięciu lokalnych oddziałach.W ten sposób, w razie jakichś opóźnień, łatwo było prześledzić lot danej jednostki.Natomiast na obszarze Konfederacji zamieszkałym przez ludzi statek musiał przed załadunkiem oznaczyć jedynie punkt docelowy.W wielu przypadkach nie przestrzegano nawet tego przepisu, a władze niewiele się tym przejmowały.W końcu cała procedura ma na uwadze bezpieczeństwo samych frachtowców.Siedmiu ludzi z załogi Nautiliusa, przebranych za Rhone i wyposażonych w doskonale podrobione dokumenty, zostało skierowanych do centrów nadzoru floty.Mieli za zadanie odszukać jakiegoś niższego rangą urzędnika ze swobodnym dostępem do wszelkich danych dotyczących ruchu żeglugowego.W miarę możliwości powinni starać się znaleźć kogoś nowego w środowisku, lecz nie było to konieczne.Bazy zawiadujące ruchem na tak olbrzymich obszarach są na tyle rozbudowane, że mało kto zna wszystkich osobiście.Obcy mógł swobodnie wszędzie wejść nie narażając się na poważniejsze trudności.Jeśli oczywiście dysponował kodami, hasłami oraz kartami identyfikacyjnymi.Dopiero znacznie później Rhone zaostrzyli środki bezpieczeństwa.Między innymi na każdym dokumencie stwierdzającym tożsamość znalazła się próbka struktury komórkowej właściciela.Tkanki Rhone odznaczały się niepowtarzalną budową, więc elektroniczne porównanie komórek znajdujących się na karcie identyfikacyjnej z komórkami aktualnego posiadacza - pobranymi, powiedzmy, z dłoni - dawało absolutną pewność, iż właściciel jest tym, za kogo się podaje.Karty identyfikacyjne mogły wszakże zawierać jakiś specyficzny układ energii wiązań, niewykrywalny do końca nawet przez drobiazgowe analizy Obiego.Zdecydowano więc, iż używać należy wyłącznie oryginalnych dokumentów.System był prosty: zwabić w ustronne miejsce upatrzonego urzędnika, nafaszerować go narkotykami, dostarczyć Obiemu, a następnie przepuścić przez dysk.W wyniku tego samego procesu, jakiemu poddana została Jua i jej przełożona, mózg takiego osobnika zostawał przeprogramowywany.W ciągu dajmy na to następnych trzech dni obserwował on na monitorach informacje dotyczące ruchów statków i zapamiętywał wszystko dokładnie, bez względu na ilość jednostek i stopień skomplikowania tras przelotów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]