[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie bójcie się, nie zdradzę was.– Guiscard nalał sobie i im.– Ryżawy krępy Flamandczyk?.Przybywający z Otranto?.William z Roebruku?– Tak – powiedziała piękna blada Madulajn – tak się nazywał.– Jej oczy rozbłysły.– Znacie go?– Jeszcze jak! – odrzekł Guiscard.– Gdybym w czasie wspólnej podróży nie miał kłopotów z nogą – poklepał się po drewnianym pniaku – znalazłbym się wraz z nim pod lawiną!– Jest szczęśliwy z Rijesz-Sawon? – dopytywał się Firuz, nagle zainteresowany.– Ich ślub miał odbyć się w dniu, kiedy myśmy opuścili wieś.– William żonaty? – zdziwił się Amalfitańczyk.– Skądże znowu! Musiał zaraz po was wyruszyć w świat.– Biedna Rijesz! – powiedziała Madulajn.– Dobrze jej tak – mruknął Firuz, ściągając tym na siebie płomienne napomnienie.– Gdyby nie kochała Williama tak bardzo – ofuknęła go Madulajn – nie siedzielibyśmy teraz tutaj!– I byłoby lepiej! – warknął Firuz, chwycił jednak kobietę czule za rękę.– Twoja żona ma rację – łagodził poruszony Guiscard.– Jestem kapitanem triery z Otranto.– przerwał na chwilę i napełnił jeszcze raz kubki, opróżniając dzban.– Mogę was zatrudnić na statku.Zabierzcie się ze mną!Gapili się na niego nie dowierzając, na rzęsach Madulajn zabłysły na krótko łzy, ale też ona pierwsza odnalazła uśmiech.Objęła męża, lecz uwolnił się z jej uścisku, wstał i podniósł swój kubek.– Będziemy wam wiernie służyć, kapitanie! – oświadczył uroczyście i wypił.Jan z Pian del Carpine w letniej rezydencji biskupa przez całą noc czytał zapisane przez Williama i Wawrzyńca pergaminy, aż wreszcie do pokoju wślizgnął się Jarcynt.– Przyniosłem ci kandyzowane owoce – przymilał się, lecz Pian ledwie nań spojrzał.Wobec tego kucharz rozebrał się i wyciągnął z przyjemnością nagie ciało pod zimnym prześcieradłem.– Nie przyjdziesz do mnie?– Chcę przeczytać do końca.To takie podniosłe!– Twoja „Historia Mongolorum” – powiedział Jarcynt z czułą dumą.– No tak.– odparł mnich po dłuższej chwili, przejęty wyobrażeniem przyszłej sławy.Jarcynt zasnął.Pian popatrzył na kochanka, swego „strażnika”.Wraz z zakończeniem pracy nad „jego” dziełem ta znajomość również się zakończy.Będzie mu brakowało łysego kucharza.Pian wrócił do lektury.Na nabrzeżu portowym rozbrzmiewała melancholijna pieśń:Kifa nabki min zikra habibin wa-manzilibi-Sikti al-Liwa bajna Ad-Dachuli fa-Haumali.Niski głos Madulajn oczarował słuchaczy.Przy ogniskach portowych, gdzie z resztek otrzymanych od wracającej nocą rybackiej flotylli gotowała się w pękatych miedzianych kotłach „zupa morza” i gdzie wokół żarzących się palenisk siedzieli o tej porze na drewnianych ławach niezbyt subtelni ludzie, zaległa cisza.Wa-inna szifa’i abratun muhrakatunfa-hal inda rasmin darisin min mu’awwali.Głęboki, lekko ochrypły śpiew niósł się daleko ponad nabrzeżem, na którym siedziała Madulajn z Firuzem i Guiscardem.Akompaniowała sobie na małej lutni.A Fatima mahlan bada haza at-tadalluliwa-in kunti kad azamti sarmi fa-adżmili.Uderzyła ostatni akord i uśmiechnęła się do męża.Kiedy zebrali swoje węzełki i szli z Amalfitańczykiem na statek, Guiscard pomyślał, co powie na to William, ten stary rozpustnik, szczwany flamandzki lis! Nie pisnął jednak ani słowem, że mnich należy do załogi i że jest w Konstantynopolu.Gdy Guiscard wchodził na pokład, straż zameldowała, że młody hrabia szukał kapitana, bardzo zdenerwowany, ale szybko odszedł.– Hamo L’Estrange! – mruknął Amalfitańczyk.– To może na pewno poczekać do rana.Klarion słyszała w nocy, jak Hamo przybył na trierę i po podnieconej wymianie słów, która ją właśnie wyrwała ze snu, spytał także o nią, lecz propozycję, by hrabinę obudzić, szorstko odrzucił.Przez chwilę Klarion zabawiała się myślą, żeby „braciszka” sprowadzić do łóżka, użyczyć mu gorączki swego ciała, jego piękną, twardą dzidę wziąć.Nie! Jęcząc wsunęła rękę między uda i kilka po tysiąckroć przeklętych ruchów wystarczyło, by w jej umyśle zrodził się obraz pełnego blizn ciała Creana przykrywającego ją drżącą z namiętności.W SŁOŃCU APOLLONAKonstantynopol, jesień 1247Zegar Hefajstosa oznajmił donośnym dźwiękiem piątą godzinę phosphoros [ Pobierz całość w formacie PDF ]