[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie sa przyzwyczajeni do dziwek.Chyba za malo maja u siebie duzych miast.Nie znaja sie na handlu wymiennym.Na jej twarzy malowalo sie rozgoryczenie, kiedy przygladala sie Achamianowi.Szedl sztywno przed siebie, ze wzrokiem utkwionym w dal.-Tak, na klientow nie moglam narzekac - dodala i spuscila wzrok.Powrocil dawny gniew - ten sam, ktory przed paroma miesiacami wypchnal go z jej ramion.Achamian zacisnal piesci, oczami wyobrazni ujrzal, jak nia potrzasa.Jak ja bije.Chcialo mu sie wyc.Ty kurwo jedna!Po co mu to opowiadala? Przeciez wiedziala, ze nie potrafi tego zniesc!Zwlaszcza ze zadna z niej swietoszka.Dlaczego wyjechalas z Sumny?Jak dlugo mnie unikasz? Jak dlugo?!Zanim zdazyl cos powiedziec, wyszla z tlumu i podeszla do ogniska otoczonego przez malowane twarze.Nastepne ladacznice.-Esmi! - zawolala jakas brunetka ostrym, prawie meskim glosem.Kim jest twoj.- Obrzucila Achamiana krytycznym spojrzeniem i parsknela smiechem.- Kim jest twoj ubogi znajomy?Miala szeroka talie i muskularne konczyny, ale nie bylo na jej ciele grama zbednego tluszczu; Esmi mowila mu kiedys, ze niektorzy Norsirajowie takie wlasnie lubia.Od razu zorientowal sie, ze nalezy do osob, ktore myla zle wychowanie z tupetem.Esmenet przystanela.Zwlekala z odpowiedza, az Achamian nastroszyl brwi.-To jest Akka.Brunetka wytrzeszczyla oczy.-Nieslawny Drusas Achamian? Ten powiernik? Achamian przeniosl wzrok na Esmenet.Co to za baba?!-To jest Yasellas - powiedziala Esmenet, jakby imie wszystko wyjasnialo.- Yassi.Yasellas w dalszym ciagu taksowala Achamiana wzrokiem.-Co tu porabiasz, Akka? Wzruszyl ramionami.-Podazam za armia swietej wojny.-Tak jak my! - wykrzyknela Yasellas.- Chociaz mozna by chyba powiedziec, ze nas interesuje inny kiel.Prostytutki wybuchnely smiechem.Zupelnie jak mezczyzni.-I inny maly prorok - dodala ktoras chrapliwie.- Taki, co to po jednym kazaniu ma dosc.Znow zawyly ze smiechu - wszystkie oprocz Yassi, ktora tylko sie usmiechnela.Posypaly sie dalsze zarty, ale Esmenet juz pociagnela go w mrok, w strone - jak sie domyslal - swojego namiotu.-Obozujemy w grupach - wyjasnila, uprzedzajac jego pytania i spostrzezenia.- Pilnujemy sie nawzajem.-Domyslilem sie.- To moj.Kucnela przed poplamionymi tluszczem plachtami malego, klinowatego namiotu.Bez slowa wczolgala sie do srodka.Wpelzl za nia.W namiocie ledwie wystarczalo miejsca, zeby usiasc.Zapach kadzidelek z trudem maskowal won spolkowania - byc moze tylko dlatego, ze Achamian caly czas mial przed oczami Esmenet z innymi.Rozebrala sie - szybko, bez wstydu, jak na nierzadnice przystalo.Podziwial jej smuklosc i drobne piersi.W ledwie widocznej poswiacie ognisk wydala mu sie niewiarygodnie krucha, mala i opuszczona.Na mysl o tym, ze co noc zniewalali ja tu kolejni mezczyzni.Musze to wyjasnic!-Masz swieczke? - zapytal.-Kilka mam.Ale pozar.Strach przed ogniem zawsze towarzyszyl ludziom wychowanym w miastach.-Przy mnie nam nie grozi.Z lezacego w kacie zawiniatka wyjela swiece, ktora Achamian zapalil slowem.W Sumnie takie sztuczki zawsze ja zachwycaly, lecz tym razem poslala mu tylko zrezygnowane, zmeczone spojrzenie.Oboje zmruzyli oslepione oczy.Esmenet owinela sie w biodrach poplamionym kocem i utkwila wzrok w rozdzielajacej ich skotlowanej poscieli.Achamian z trudem przelknal sline.-Esmi.Czemu mi o tym wszystkim opowiadasz?-Chcialam wiedziec - odparla, wpatrujac sie w swoje dlonie.-Ale co? Dlaczego rece mi sie trzesa? Dlaczego ze strachu strzelam oczami na wszystkie strony?Jej ramiona zadygotaly w polmroku i Achamian zorientowal sie, ze Esmi placze.-Udawales, ze mnie nie widzisz - wyszeptala.-Slucham?-Ostatniej nocy wMomemn.przyszlam do ciebie.Podgladalam wasz oboz, widzialam twoich przyjaciol.z ukrycia.Balam sie, ze moglabym.ze.Ale nie bylo cie tam, Akka! Czekalam i czekalam, az w koncu.w koncu cie zobaczylam.I rozplakalam sie.Ze szczescia, Akka, plakalam ze szczescia! Stalam przed toba i plakalam jak dziecko.Wyciagnelam do ciebie rece, a ty.ty.- Ogniki w jej oczach zmatowialy, oslably i zgasly.Kiedy znow sie odezwala, glos miala zupelnie inny, znacznie chlodniejszy: - Udawales, ze mnie nie widzisz.O czym ona mowi? Achamian przycisnal dlonie do czola, zmagajac sie z pokusa zwyzywania jej.Ukarania.Znalazla sie tak blisko, ze mogla go dotknac - po tym wszystkim, przez co przeszli! - ale cofnela sie [ Pobierz całość w formacie PDF ]