[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.BALLADYNAJak to? i dziecko noszone w żywocieBędzie wiedziało? - Idź! w biednej istocieNie urodzonej taka tajemnica.Ty się najgrawasz? jeśliby tak było,Jak ty powiadasz, czy ja szalenicaPorodzić żywe? Lecz nie - będzie żyło,Dziecko nic nie wie.KOSTRYNNiechaj moja lwicaSpać się położy - i zbudzi się świeżaDo nowych czynów, w przyłbicy rycerza.WychodząAKT PIĄTYSCENA IPoranek na leśnej łące.Skierka i Chochlik.SKIERKAJak po burzy ranek świeży!Byłem u matki bocianaI nakarmiłem.CHOCHLIKJa na zamku wieżyUcztowałem u sowy.Gdzie pani Goplana?SKIERKAZnów polecę po rozłogach,Polecę łąką i borem;Kwiatki postawię na nogach,Rozczeszę żyto na grzędzie,Zatrzymam się nad jeziorem,Zawołam: labu, labusie!I dwa Goplany łabędzie,Po wód błękitnym obrusiePrzypłyną do mnie z ajeru;Garsteczką złotego żeruŚnieżne ptaszęta przysypię;I znów lecę pod leszczynę,Gdzie łania Goplany szczypieBłyszczącą deszczem krzewinę;I tęczą nad nią zawieszę,I różę nad nią rozwinę;I znowu dalej pospieszęNa skrzydłach babki konika.Przypływa tuman mgły rannej, oświecony tęczą;spod bramy kolorów wychodzi Goplana.GOPLANAChodźcie mnie uścisnąć, aniołki.Bo Goplana na wieki wam znika.O! zapłakane fijołki!Róże moje, bądźcie zdrowe.SKIERKACo ty śpiewasz?.GOPLANANiestety! niestety!Piosenkę pożegnania.SKIERKAJeszcze oczeretyNie gną się od jaskółek, jeszcze dnie wiosnowe.GOPLANAPolecę w okropną krainę,Gdzie sosny i śniegi sine,Gdzie słońce jak gasnący żar;Gdzie księżyc jak twarz tych mar,Co z grobu wychodzą na cmentarz.Anioł kar ze mną popłynieKrzycząc mi w duszy: "PamiętaszO róż i malin krainie".Bądźcie zdrowi! bądźcie zdrowi!Poplątałam ludzkie czynyTak, że Bogu mścicielowiTrzeba wziąć grom i upuścićNa ludzkie dzieła i winy.SKIERKAMy cię nie chcemy opuścić,Goplano! Goplano! Goplano!GOPLANAPuszczajcie biedną wygnaną,Kiedyś wam o mnie zaśpiewaPiosenkę obca ptaszynaUsiadłszy na gałązce płaczącego drzewa.Bądźcie zdrowi! moja wina,Że wygnana w północ lecę.CHOCHLIKJeszcze ci w drodze poświecę,Jak hajduk biegnąc z ognikiem.GOPLANADziś długim związane szykiemNa północ lecą żurawie,U czepię się tego wianka,I w powietrzu się przepławię,Jak biedna dziewic równiankaW błękitne rzucona fale.SKIERKAO biada! o biada! o biada!GOPLANAPróżne żale! próżne żale!.Pokazuje w głąb lasu.Tam szarfa żurawi spadaNa łąki błyszczące rosą;Gdy się żurawie podniosą,Uchwycę się szarfy końcaI w błękit polecę blada,Blada jak miesiąc od słońca,Lekka jak liść, co opada.Lecz nad mury gnezneńskiemiLecąc, zaśpiewam smutne pożegnanie ziemi.Wychodzi Skierka i Chochlik lecą za nią.SCENA IIPod murami Gnezna wał.Kirkor z dobytym mieczem, ze skrzydłami orlimi na barkach, wchodzi na czele wojska.Chorągwie rozwinięte trąby grają.KIRKORdo rycerzyCzłowiek, co się o berło Lachów upomina,Nie chciał wystąpić w szranki, jak podła gadzinaKryje się, a zebrawszy, co mówię! ten podły -Obietnicami, złotem, zakupiwszy sobieMnogich stronników.rycerz z nieznanymi godły,Walką chce tron owładać i na moim grobieStanąć jako na pierwszym szczeblu królowania.Mnodzy rycerze nasi (niech nas Bóg ochraniaOd takiego szaleństwa i takiej ślepoty!)Mnodzy nasi rycerze przeszli pod namiotyJasnego oszukańca, lecz Bóg patrzy z niebaW serce ludzkie; nam zdrajców przekupnych nie trzeba.Skoro przybędzie Popiel, po którego w lasyPosłałem trzech rycerzy, z orlimi hałasyRzucimy się na złoty oboz samozwańca.do rycerzy stojących na murachWy zamykajcie bramy.Niech z każdego szańcaNa pole walki patrzą mnogie samostrzały.Gdybym ja przegrał, zginął, to jeszcze te wałyDługo bronić się mogą.Niech wam siwe głowyPrzypomną w chwilę strachu, że mur południowyNajsłabszy, że tam trzeba postawić mur ludzi.Ale da Bóg, że miasto jutro się obudziWolne od zgrai łotrów.RYCERZEZwyciężysz, Kirkorze!KIRKORJeśli Bóg da [ Pobierz całość w formacie PDF ]