[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobranoc!Merin zatrzasnął za sobą drzwi i zszedł piętro niżej, gdziemieściły się jego pokoje.- Idź do swojej pani, Arwydd - polecił służącej, stającw progu komnaty.- I pośpiesz się, bo za chwilę spuszczę psy.Zostaniesz u pani do rana.- Tak, panie! - Arwydd dygnęła i czym prędzej wyszła.Merin rozejrzał się po komnacie.Wanny nie było już przedkominkiem.Wchodząc do sypialni, zajrzał do małego alkierzawe wnęce naprzeciw swego łoża.- Pani, nie jesteś gotowa do snu - odezwał się do Elf, widząc ją w ubraniu.- Czy twoje szaty nie są nasiąknięte deszczem?- Nie ma tu drzwi ani portiery, która gwarantowałaby miintymność - odpowiedziała Elf.- Lepiej, żebym miał cię na oku, pani - powiedział.- Pro-295szę, zdejmij suknię.Jak to wcześniej trafnie zauważyłaś, pani,mąż nie zapłaci mi za zwłoki.Jestem przekonany, że skromnąkoszulą nie obudzisz mych pierwotnych instynktów.Pozatym, gdybym czyhał na twą cnotę, pani, nawet zbroja nie stanęłaby mi na przeszkodzie.Przyglądała mu się, niepewna, czy chciał ją przestraszyć,czy też rozbawić.- Proszę zgasić świece w kandelabrze - powiedziaław końcu.- Proszę bardzo.- Bez dyskusji przystał na jej prośbę.Potem, obserwując jej cień w świetle głowni żarzących się w kominku, zdjął ubranie i wszedł do łóżka.- Dobrych snów, pani - powiedział.Elf wsłuchała się w oddech Merina; po chwili zaczął chrapać.Szeptem odmówiła modlitwę i starała się zasnąć, lecz sen nie nadchodził.W jej głowie kłębiło się mnóstwo pytań, naktóre nie znała odpowiedzi.Jakim sposobem Isleen znalazłasię w zamku Gwynfr? A Merin ap Owen? Czego się można ponim spodziewać? Brutalny w stosunku do Isleen, z nią obchodził się bardzo szarmancko.Czy będzie w stanie obronić się przed jego zalotami, jeśli podejmie takie próby? Czuła się zagubiona.Nie martwiła się o synka, bo wiedziała, że służba w Ashlinie zaopiekuje się Simonem z najwyższym poświęceniem.Nie będzie kłopotu ze znalezieniem mamki wśród czeladzi.I choć, być może, dziecku zabraknie pochylonej nad nim matczynej twarzy, nie odczuje nieobecności Elf, jeśli przytulągo do mlecznej piersi opiekuńcze ramiona mamki.Niestety jej,oderwanej od synka i męża, nie będzie łatwo uwolnić się odpoczucia straty.Piersi bolały ją nie mniej niż serce, które, jakjej się zdawało, jeszcze chwila i pęknie z rozpaczy.Ale dla dobra Simona musi trzymać emocje na wodzy.Jej wrogowie nie mają prawa dowiedzieć się o istnieniu dziecka.Ranulf.Westchnęła cicho.Jest bezpieczny w Normandii,ale kiedy on wróci do domu? Gdy usłyszysz o śmierci królaStephena - przywołała w myślach jego słowa.Jest już październik, a do niej nie dotarły żadne wieści o królu.Serce krwawiło jej z tęsknoty za Ranulfem.Miała przed oczyma jegotwarz.Krzaczaste brwi nad ciepłymi, piwnymi oczyma.Mocno zarysowane usta, które całowały tak delikatnie, a zarazem namiętnie.Pamiętała, jakie miękkie w dotyku są jego kaszta-296nowe włosy.Z jaką czułością Ranulf zabiegał o jej względy!Jak ona go kocha! Jeżeli zobaczy go kiedykolwiek w życiu, powie mu o swej miłości, chociażby miała go tym wyznaniem wprawić w zakłopotanie.Czy jakaś kobieta była kiedykolwiekzakochana w Ranulfie de Glandeville'u? Z tego, co mówił,wynikało, że nie.Dawno już należało wyznać mu miłość.Będzie musiał przyjąć do wiadomości, że go kocha, nawet jeśli on nie kocha jej, bo nie wie, co to znaczy kochać.Ech, nieważne, wystarczy, że ona jest w nim zakochana!Kiedy rano Elf otworzyła oczy, Merina ap Owena nie byłojuż w sypialni.Wstała i ubrała się, po czym przeszła do bawialni.Nacisnęła klamkę drzwi prowadzących do holu, ale okazało się, że zostały zamknięte na klucz.Natomiast ogieńpłonął w kominku, a na stole stała taca z karafą napoju, obokniej leżał niewielki bochenek świeżego chleba, jabłko i plastermiodu.Przeszło jej przez myśl, że być może Isleen podsypałatrucizny do jedzenia lub picia, lecz po chwili doszła do wniosku, że jest nierozsądna.Słyszała odgłosy dochodzące z pomieszczeń w baszcie, jedno piętro wyżej, więc Isleen nadal musiała przebywać u siebie.Poza tym Isleen nie miała kluczado jej więzienia.Usiadła do stołu i pożywiła się, na wszelki wypadek zachowując połowę jedzenia na później.Kiedy skończyła, z braku zajęcia posłała łoże w sypialni Merina i swoje łóżko w alkierzu.Potem jakiś czas wyglądała przez okno.Zamek Gwynfr stał na skalistym wzgórzu.Poniżej leżała wieś.Otaczająceją wzniesienia mieniły się barwami jesieni.Dzień był szaryi dżdżysty.Ledwo zdążyła usiąść przy kominku, gdy poderwał ją na nogi zgrzyt klucza w zamku.Do bawialni wszedł Merin ap Owen.- Więc już wstałaś, lady Eleanore - ucieszył się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]