[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inne kobiety co chwilę wypadały z rytmu i tylko ja nie gubiłam kroku.Trzymałam prawidłową postawę i dumnie unosiłam brodę.Cień przemknął mi przed oczami i zamrugałam, gdy w mojej głowie pojawił się jakiś obraz.Ten ruch… ta muzyka… już kiedyś tak się czułam.Tylko jak to możliwe? Flamenco było obce wszystkiemu, wokół czego obracało się moje życie.A jednak doświadczyłam uczucia déjà vu.Zupełnie jakby coś przejęło kontrolę nad moim ciałem i umysłem.Czy to miała na myśli Carmen, kiedy mówiła o duende?Poczułam na sobie wzrok Jaimego.Podejrzewałam, że umięśnione ramiona i nogi albo fakt, że tak dobrze reaguję na muzykę, zdradzają, że jestem profesjonalną tancerką.Jaime zakończył utwór, a Carmen pokazała nam kolejny krok.Pracowałyśmy nad nim, kiedy Jaime przestał grać.Rytmiczne klaskanie Carmen było naszym jedynym akompaniamentem.Tymczasem Jaime zeskoczył z podwyższenia, stanął za mną, chwycił mnie za uniesione ręce i delikatnie je wygiął.Dotknął mojej twarzy i zmusił mnie, bym na niego spojrzała.– Jesteś baletnicą, prawda? Ale kiedy tańczysz flamenco, musisz myśleć o ogniu, nie o powietrzu – wyszeptał.Puścił mnie, wrócił na podest i sięgnął po gitarę.Ja, podobnie jak reszta kobiet, ćwiczyłam nowy krok.Teraz łatwiej mi było myśleć o ogniu; moja skóra paliła w miejscu, gdzie chwilę temu spoczywała jego ręka.Kiedy zajęcia dobiegły końca, nagrodziłyśmy brawami Carmen i Jaimego i pogratulowałyśmy sobie nawzajem.– Cóż, drogie panie.– Carmen powiodła wzrokiem po naszych twarzach i uśmiechnęła się z dumą.– Uczyniłyście pierwszy krok na drodze do tego, co okaże się cudowną przygodą.Moje koleżanki rozeszły się, a Carmen podeszła do Jaimego i zaczęli rozmawiać.Ja usiadłam na ławce z tyłu sali, żeby ściągnąć buty.Blondynka, która tańczyła koło mnie, przycupnęła obok i szturchnęła mnie w żebra.– Coś mi się widzi, że ten wieczór to początek twojej cudownej podróży – oznajmiła i kiwnęła głową w stronę Jaimego.– Przez całą lekcję nie mógł oderwać od ciebie wzroku.– Nie z powodów, o których myślisz – odparłam.– Pewnie zauważył, że tańczę od lat.Skrzywiła się i przestała się uśmiechać.Uświadomiłam sobie, że swoim zachowaniem właśnie zraziłam do siebie kolejną potencjalną przyjaciółkę.– Ale gdyby wstawić w jego imię literę „t”, otrzymamy coś jak Jet’aime, kocham cię – dodałam pospiesznie.Żart nie miał sensu, ale chciałam w ten sposób zatrzeć niemiłe wrażenie.– Masz rację – przyznała blondynka, chichocząc.Wstała i sięgnęła po torebkę.– Do zobaczenia w przyszłym tygodniu – rzuciła i uraczyła mnie promiennym uśmiechem.Postarałam się odpowiedzieć tym samym, ganiąc się w duchu za nieuprzejmość.Zauważyłam, że Carmen idzie w moją stronę.Towarzyszył jej Jaime.– Mam nadzieję, że podobały ci się zajęcia – zaczęła.– Widać, że tańczyłaś już wcześniej.Myślę, że zajęcia dla początkujących są dla ciebie za łatwe, ale nie jesteś gotowa, żeby tańczyć w grupie dla zaawansowanych.Może przyjdziesz na prywatne lekcje? Dzięki temu nauczysz się więcej.I coś mi mówi, że praca z tobą to będzie prawdziwa przyjemność.Zajęcia podobały mi się dużo bardziej, niż się tego spodziewałam.Poruszyły coś w moim sercu; może to przez hiszpańską krew, o której tak niewiele wiedziałam.Pokiwałam głową.Wolałam lekcje indywidualne.Nie martwiłam się o koszty.I tak jedyną rzeczą, na którą wydawałam pieniądze, był taniec: lekcje, bilety, warsztaty i baletki oraz pointy.– Świetnie! – Carmen klasnęła w dłonie.– Teraz tylko trzeba ustalić kiedy.Będę musiała porozmawiać z innymi uczniami… Mogę zadzwonić do ciebie na początku przyszłego tygodnia?Jaime podał mi notes i długopis, żebym zapisała na kartce swój numer telefonu.Choć czułam na sobie jego wzrok, starałam się nie patrzeć mu w oczy.– Jeśli nie będzie mnie w domu i odbierze moja babcia… – zaczęłam, zapisując numer.– Mogłaby pani nie wspominać, że dzwoni w sprawie lekcji flamenco?Carmen uniosła brwi, wyraźnie zdziwiona tą prośbą.– Pochodzi z Katalonii – wyjaśniłam.– I nie przepada za flamenco.– Ale skoro jest Katalonką, powinna wiedzieć, że najsłynniejsza tancerka flamenco pochodziła z Barcelony – odparła Carmen.– Uważa się ją za prekursorkę współczesnego flamenco.– Naprawdę? – spytałam, zastanawiając się, czy Mamie o tym wie.Może powinnam być z nią szczera i powiedzieć jej, że chodzę na lekcje flamenco, odwołać się do jej katalońskiej dumy.– Wprawdzie jej rodzina pochodziła z Andaluzji, ale ona przyszła na świat w Barcelonie – dodał Jaime, opierając na biodrach swe wypielęgnowane dłonie [ Pobierz całość w formacie PDF ]