[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest-jest-jest, mówił pociąg, który uciekającego Oskara wiózł do Paryża.Właściwie spodziewałem się funkcjonariuszy Interpolu już na paryskim Dworcu Północnym - na Gare du Nord jak mówią Frańcuzi.Zaczepił mnie jednak tylko bagażowy, od którego tak potężnie jechało czerwonym winem, że mimo najlepszych chęci nie mogłem go wziąć za Czarną Kucharkę, a ja dałem mu ufnie swoją walizeczkę, pozwoliłem nieść prawie do samego przejścia.Pomyślałem sobie bowiem, że zarówno funkcjonariusze, jak i Kucharka pożałowali wydatku na peronówkę, zaczepią cię za przejściem i tam aresztują.Postąpisz więc mądrze, jeśli weźmiesz swoją walizeczkę w rękę jeszcze przed przejściem.Toteż musiałem sam dźwigać walizkę aż do metra, bo nawet tam nie było funkcjonariuszy i nikt nie odebrał mi bagażu.Nie będę państwu opisywał znanego powszechnie zapachu metra.Jak niedawno czytałem, można kupić te perfumy i spryskać się nimi.Co mnie uderzyło, to fakt, że po pierwsze, metro podobnie jak kolej, choć w innym rytmie, pytało o Czarną Kucharkę, że po drugie, wszyscy podróżni znali widać Kucharkę i bali się jej podobnie jak ja, bo każdy wokół mnie dyszałstrachem i zgrozą.Zamierzałem dojechać metrem do Porte d’Italie, a stamtąd wziąć taksówkę na lotnisko Orły; wyobrażałem sobie bowiem, że aresztowanie, jeśli już nie na Dworcu Pomocnym, to na słynnym lotnisku Orły - z Kucharką jako stewardesą - będzie szczególnie pikantne i oryginalne.Raz musiałem się przesiąść, byłem rad z lekkiej walizeczki, potem metro porwało mnie na południe, a ja zastanawiałem się: gdzie wysiądziesz, Oskarze - mój Boże, ile to się może zdarzyć w jednym dniu: jeszcze dziś rano tuż za Gerresheim lizała cię krowa, byłeś wesoły i niczego się nie bałeś, a teraz jesteś w Paryżu - gdzie wysiądziesz, gdzie ona, czarna i straszna, wyjdzie ci naprzeciw? Na Place d’Italie czy dopiero na Porte?Wysiadłem jedną stację przed Porte, na Maison Blanche, bo powiedziałem sobie: Tamci myślą oczywiście, że ja myślę, iż czekają na Porte.Ona zaś wie, co ja myślę i co myślą oni.Poza tym miałem tego dość.Ucieczka i mozolne podsycanie strachu zmęczyły mnie.Oskar nie chciał już jechać na lotnisko, uznał, że Maison Blanche jest dużo bardziej oryginalny niż lotnisko Orły, i - jak się okazało - nie mylił się, na tej stacji metra znajdują się bowiem ruchome schody, które miały wzbudzić we mnie trochę wzniosłych uczuć i pomóc mi zrozumieć 372właściwe im klekotanie: Czy jest tu Czarna Kucharka? Jest-jest-jest!Oskar jest w pewnym kłopocie.Jego ucieczka zbliża się ku końcowi, a wraz z nią kończy się też relacja: czy ruchome schody na stacji Maison Blanche będą dostatecznie wysokie, strome i symboliczne, by terkotać jako finałowy obraz jego zapisków?Ale oto przypominają mi się moje dzisiejsze trzydzieste urodziny.Tym wszystkim, dla których ruchome schody robią za dużo hałasu, którym Czarna Kucharka nie napędza strachu, proponuję jako finał moje trzydzieste urodziny.Bo czyż trzydzieste urodziny nie są najbardziej ze wszystkich jednoznaczne? Mają w sobie trójkę, pozwalają domyślać się sześćdziesiątki i czynią ją zbędną.Gdy dzisiaj rano wokół mojego urodzinowego tortu płonęło trzydzieści świeczek, mógłbym płakać z radości i uniesienia, ale wstydziłem się Marii: człowiek trzydziestoletni nie powinien już płakać.Ledwie porwał mnie pierwszy stopień ruchomych schodów - jeśli ruchomym schodom można przypisać pierwszy stopień—wybuchnąłem śmiechem.Śmiałem się mimo strachu, a może właśnie ze strachu.Pomału unosiłem się stromo w górę - a na górze stali tamci.Był jeszcze czas na pół papierosa.Dwa stopnie wyżej ściskała się bezceremonialnie zakochana para.Stopień niżej stała jakaś stara kobieta, którą początkowo wziąłem niesłusznie za Czarną Kucharkę.Miała kapelusz, którego przybranie imitowało owoce.Paląc papierosa wymyślałem nie bez wysiłku rozmaite odniesienia do ruchomych schodów: Najpierw Oskar był poetą Dantem, który wraca z piekła, a na górze, gdzie kończą się ruchome schody, oczekują go żwawi reporterzy „Spiegla”, pytają: „No, panie Dante, jak było na dole?” Tę samą gierkę powtórzyłem jako książę poetów Goethe, pozwoliłem wypytywać się facetom ze „Spiegla”, jak mi się podobało na dole, u matek.W końcu zmęczyli mnie poeci, powiedziałem sobie, że na górze nie stoją ani faceci ze „Spiegla”, ani owi panowie z metalowymi znaczkami w kieszeniach płaszczy, na górze stoi ona, Kucharka, ruchome schody terkoczą: Czy jest tu Czarna Kucharka? - i Oskar odpowiedział: - Jest-jest-jest!Obok ruchomych schodów były jeszcze schody normalne.Schodziło się nimi w dół, na perony metra.Na dworze chyba padało.Ludzie wyglądali na zmokniętych.To mnie zaniepokoiło, bo w Düsseldorfie nie starczyło mi już czasu, żeby kupić płaszcz nieprzemakalny.Ale jedno spojrzenie w górę i Oskar zobaczył, że panowie o niby to niepozornych twarzach mieli ze sobą cywilne parasole - co nie kwestionowało jednak istnienia Czarnej Kucharki.Jak ich zagadnę? - głowiłem się i rozkoszowałem powolnym paleniem papierosa na ruchomych schodach, potęgujących z wolna wzniosłe uczucia, wzbogacających poznanie: na ruchomych schodach człowiek się odmładza, na ruchomych schodach człowiek robi się coraz starszy.Ode mnie zależało, czy opuszczę ruchome schody mając lat trzydzieści, czy sześćdziesiąt, czy spotkam się z Interpolem jako małe dziecko, czy jako starzec, czy będę się bał Czarnej Kucharki w tym, czy w tamtym wcieleniu.Jest już pewnie późno.Moje metalowe łóżko ma taki zmęczony wygląd.Poza tym w judaszu ukazało się już dwukrotnie zatroskane brązowe oko mojego pielęgniarza Bruna.Tam, pod akwarelą z zawilcami, stoi nie napoczęty tort z trzydziestoma świeczkami.Być może Maria już śpi.Ktoś, zdaje się siostra Marii, Gusta, życzył mi szczęścia na następnych trzydzieści lat.Maria ma sen godny zazdrości.Czego życzył mi na urodziny mój syn Kurt, gimnazjalista, wzo-rowy uczeń i prymus? Kiedy Maria śpi, śpią też meble wokół niej.Już wiem: Kurtuś na trzydzieste urodziny życzył mi polepszenia! Ja natomiast życzę sobie plasterka snu Marii, bo jestem zmęczony i nie znajduję już słów.Młoda żona Kleppa ułożyła głupi, ale życzliwy w intencjach urodzinowy wierszyk o moim garbie.Książę Eugeniusz też był ułomny, a mimo to 373zdobył miasto i twierdzę Belgrad.Maria powinna w końcu zrozumieć, że garb przynosi szczęście.Książę Eugeniusz też miał dwóch ojców.Mam teraz trzydziestkę, ale mój garb jest młodszy, Ludwik XIV był jednym z domniemanych ojców księcia Eugeniusza.Dawniej piękne kobiety często dotykały na ulicy mojego garbu - na szczęście.Książę Eugeniusz był ułomny i dlatego umarł śmiercią naturalną.Gdyby Jezus miał garb, zapewne nie przybiliby go do krzyża [ Pobierz całość w formacie PDF ]