[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.właśnie taki.” Lecz on nie pojął jej zdumionego zachwytu.Zdawał się być pełen rozterki.Latorosłka powtórzyła, w głosie jej zabrzmiało zdziwienie:- Tak ci to trudno rzec? - a potem, znów utonąwszy oczyma w roztoczy krajobrazu - wzrok jej leciał nad rzeką i zwartą puszczą, czerniejącą na tamtym brzegu płasko niby morze, ku chmurnej dali - szepnęła:- Może i trudno.Te proste słowa ukłuły Kłąba, poderwał się.Chciwymi oczyma wpatrzył się w jej twarz, miotał nim niepokój i strach.- Mogę ci rzec.nietrudno.Teraz przestraszyła się Latorosłka, nie tych słów, lecz chrapliwego tonu Kłąba.Zwróciła nań szybko źrenice.- Co ci to?Siedział zgarbiony, palcami obłupywał szyszkę, blaszka po blaszce.Milczał.Gdy z szyszki ostała ino rosochata płonka, cisnął ją z pasją przed siebie, musnął spojrzeniem dziewczynę, spytał:- Po co ci to?- Chcę - ton jej był twardy.Kłąb targnął głowę, nie spuczczając z niej oczu, sypał słowami:- Rzeknę.Co mi tam.Ociec mój z dobrego jest rodu, Ziemomysłowy woj.Siedział w grodzie, miał gród swój.by Orczyca! - wybuchnął i zamilkł na chwilę; Latorosłka patrzyła przed siebie na puszczę.- Sielny gród, czoło ziemi.Bił ociec Weletów a Pomorców, a Czechów.Trzech nas było u oćca.Lelum! wojów chodziło za oćcem by pszczół w roju, zwoływali się.- zamilkł, odnalazł nową szyszkę, jął ją znów obłupywać, powiedział cicho, zgaszonym głosem: - Jam ci był komornikiem księdzowym w Sandomierzu.Ksiądz.Urwał spostrzegłszy wlepione w siebie oczy Latorosłki, w oczach tych taiła się męka.Chrząknął, zrobił wysiłek, by dalej bajać, ona chwyciła go garścią za ramię, ścisnęła mocno, do bólu.Krzyknęła:- Cichaj.Łeż wszystko to, coś bajał.Czerwona fala krwi spłynęła na czoło, twarz, kark Kłąba.Poczuł, że dusi go skórzany kubrak Ludkowy.Latorosłka puściła jego ramię, lecz nie cofnęła ręki; wisiała nad nim ta dłoń, grożąca, choć dziewczyńska i słaba.Patrzył na ciemne palce, czarne obramienie paznokci, żyłki rysujące się na kiści.Wyjąkał:- Jakże to? We łzy mię łapiesz?Ona odpowiedziała pytaniem:- Czemu kłamiesz ze mnie ? - a potem w nagłym natchnieniu: - I nie wołają na cię Dobek.Ino.- zawiesiła głos w pytaniu.Miała powieki spuszczone.Porwał się, chwycił ją w ramiona, zmusił, by podniosła nań oczy; w oczach tych nie było uśmiechu.Czuła gorący jego oddech, gdy rąbał już twardo, bez jąkania:- Wiem ci, tyś z Orczyków, Wojborowa córa.A jeślibym ci rzekł: mój ociec był wolny kmieć, a ja.- przełknął ślinę - ubiłem księdzowego komornika, zdarłem zeń przyodziewę, uciekłem do stryjca.w głusz.Że wołają na mnie Kłąb.Że.Bez słowa poderwała się ku niemu, zacisnął ją mocniej, zaczął całować płasko zaczesane włosy na głowie, radość chłysnęła weń na ową milczącą odpowiedź.Puścił ją nagle, aż zachwiała się, szczęśliwymi oczyma ogarnął ją całą, pokraśniała pod tym wejrzeniem.Znów opuściła powieki, szepnęła:- I co mi tam, że cię nie wołają Dobek.Że.Kłąb.I jakby dla utwierdzenia siebie samej:- Kłąb! Kłąb!Znów położył się u jej stóp.Był znużony.Słońce przechyliło się do zachodu, przedarło się między drzewami, świeciło mu w twarz.Słuchał w niemej radości głosu nad głową:- I co mi tam ród twój.To by ociec, gdyby żył.I bracia.Zaniepokoił się.- Bracia?- Nie masz ich.Są na Węgrzech.z Bolesławem.Cicha radość - niebaczna na jutro - owinęła go.Ręką poszukał jej dłoni, nie umknęła.Sosny sypały żółtym pyłem.Pachniało.13.W Siposzu nad Dunajem, w starym grodzie Bezprymowym, siedziała w on czas druga żona Bolesława, Węgierka.Na wieść o zbliżaniu się Bolkowej drużyny uciekła do Stefana.“Iście jako żaba” - rechotał Bolesław, ale był zły za ona ucieczkę; sam nie wiedział dlaczego się czuł poniżony - nie wyrządziłby przecie wygnanej małżonie żadnej krzywdy, łaskawy by był, nie żałowałby darów.A uciekła odeń jak od zbója.Siposz nie bronił się, rozwarł wrota przed synami Michała Kupana, za których walczył Bolko.Adelajda, zawsze owa płocha Adelajda, pierwsza skoczyła na most.Głucho dudniły mostowe szczapy pod kopytami konia.Bolko obrócił się do Zadory, parsknął śmiechem:- Niewiele jej brak, a otrokiem ostanie.A wżdy białka to, syny jej jadą z nami [ Pobierz całość w formacie PDF ]