[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzięki niemu wypaczała moje myśli.Nie mogła całkowicie nade mną zapanować, w taki sposób, jak ty panujesz nad kolossami, ale wydaje mi się, że robiła coś podobnego.Może kawałek metalu był za mały, nie wiem.W każdym razie ukazywała mi się, przybierając postać Kelsiera.To samo robiła z królem Urteau.To bardzo sprytne.To subtelne.Bądź ostrożna, Vin.Nie ufaj nikomu, kogo przebija metal! Nawet najmniejszy odłamek może zepsuć człowieka.Spook".Marsh, znów całkowicie opanowany przez Zniszczenie, zmiął metal, aż wydrapane litery stały się niewidoczne.Później rzucił go w popiół i wykorzystał jako kotwicę, by Odepchnąć się w powietrze.W stronę Luthadel.Pozostawił trupy konia, człowieka i wiadomości w popiele, który powoli je zasypywał.Jak porzucone narzędzia.O ile dobrze rozumiem, Quellion sam sobie wbił kolec.On nigdy nie był do końca zrównoważony.Zniszczenie podsycało jego zapał, by podążać za Kelsierem i zabijać szlachetnie urodzonych, ale Quellion już wcześniej miał takie skłonności.Jego paranoja momentami graniczyła z szaleństwem i Zniszczeniu udało się go skłonić do wbicia kluczowego kolca.Kolec Quelliona był z brązu, a został stworzony z jednego z pierwszych Allomantów, których pojmał.Ten kolec uczynił go Szperaczem, co pomogło mu odnaleźć i szantażować tak wielu Allomantów w czasach, gdy rządził Urteau.Chodzi mi jednak o to, że ludzie o chwiejnych osobowościach byli bardziej podatni na wpływ Zniszczenia, nawet jeśli nie mieli w sobie kolców.Sądzę, że tak właśnie dostał swój kolec Zane.70- Wciąż nie rozumiem, co to nam daje - powiedział Yomen, idący z Elendem, gdy mijali wrota Fadrex.Elend zignorował tę uwagę, machając do grupki żołnierzy.Zatrzymał się przy kolejnej- tym razem nie jego, lecz Yomena - i sprawdził ich broń.Powiedział im kilka słów zachęty i ruszył dalej.Yomen przyglądał się temu w milczeniu, u boku Elenda jak ktoś równy mu rangą, niepokonany król.Zawarli niezręczny rozejm, ale masy kolossów stojące pod miastem były wystarczającą motywacją do współpracy.Elend miał większą armię, ale nie przytłaczająco - a w miarę przybywania kolossów wróg miał coraz większą przewagę liczebną.- Powinniśmy zajmować się kwestią warunków sanitarnych - mówił dalej Yomen, gdy znaleźli się poza zasięgiem słuchu żołnierzy.- Armia opiera się na dwóch podstawach: zdrowiu i żywności.Jeśli zapewnisz jej oba, zwyciężysz.Elend uśmiechnął się, rozpoznając cytat.„Zaopatrzenie na dużą skalę" Trentisona.Kilka lat wcześniej zgodziłby się z Yomenem i pewnie spędziliby popołudnie, dyskutując o filozofii władzy w pałacu obligatora.Jednakże w ciągu ostatnich kilku lat Venture nauczył się takich rzeczy, o których nie dowiedziałby się z ksiąg.Niestety, oznaczało to, że nie mógł ich wyjaśnić Yomenowi - szczególnie że nie pozostało im dużo czasu.Dlatego wskazał tylko w stronę ulicy.- Możemy przejść teraz do izby chorych, jeśli sobie życzysz, lordzie Yomenie.Yomen skinął głową i obaj skierowali się do innej części miasta.Obligator miałrzeczowe podejście niemal do wszystkiego.Problemy należało rozwiązywać szybko i do cna.Miał lotny umysł, mimo tendencji do wydawania pośpiesznych osądów.Kiedy szli, Elend miał oko na żołnierzy - na służbie lub po niej - na ulicach.Odpowiadał skinieniem głowy na ich saluty, patrzył w oczy.Wielu pracowało, naprawiając zniszczenia wywołane przez coraz potężniejsze trzęsienia ziemi.Może mu się tylko wydawało, ale miał wrażenie, że, kiedy ich mijał, żołnierze bardziej się prostowali.Yomen przyglądał się temu z namysłem.Obligator wciąż nosił szaty swej warstwy, mimo pojedynczej bryłki atium na czole, którą traktował jako symbol swojej królewskiej władzy.Tatuaże na czole niemal zwijały się w stronę bryłki, jakby zostały właśnie w tym celu namalowane.- Niewiele wiesz o dowodzeniu żołnierzami, prawda, Yomenie? - spytał Elend.Obligator uniósł brew.- Wiem o wiele więcej od ciebie na temat taktyki, zaopatrzenia i przemarszu armii między odległymi punktami.- Ach tak? - spytał Elend.- Czyli czytałeś Armie w ruchu Bennitsona, prawda? -Określenie „odległe punkty" było bardzo charakterystyczne.Yomen jeszcze bardziej zmarszczył czoło.- Tym, o czym uczeni zazwyczaj zapominają, Yomenie, jest wpływ emocji na przebieg bitwy.Nie chodzi tu tylko o żywność, obuwie i czystą wodę, choć są one niezbędne.Chodzi również o nadzieję, odwagę i wolę przeżycia.Żołnierze muszą wiedzieć, że ich przywódca bierze udział w walce, jeśli nie zabija wrogów, to osobiście kieruje przebiegiem bitwy zza linii frontu.Nie mogą postrzegać go jako abstrakcyjnej siły gdzieś wysoko na wieży, wyglądającej przez okno i rozważającej tajemnice wszechświata.Yomen zamilkł, gdy szli ulicami, które, mimo że oczyszczone z popiołu, wydawały się opuszczone.Większość ludzi wycofała się na tyły miasta, gdzie kolossy miały dotrzeć na końcu, nawet gdyby się przebiły.Obozowali na ulicach, gdyż w czasie trzęsienia ziemi budynki nie były bezpieczne.- Jesteś.interesującym człowiekiem, Elendzie Venture - powiedział w końcu Yomen [ Pobierz całość w formacie PDF ]