[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie chodzi mi o twoje ciało czy coś takiego.Lubię cię, to wszystko.Nie chcę, aby ci się coś przytrafiło.To niebezpieczne miasto.Dirk podniósł się, przeciągnął i ziewnął.Bez słowa zszedł z ławki i zaczął iść w poprzek parku.Willow spojrzała krótko na Tony’ego, po czym wstała i poszła śladem kota.Dirk przemierzał park z północy na południe, nie spiesząc się, z zadowoleniem wąchając różne miejsca, sprawiając wrażenie, jakby robił to bez żadnego zamierzonego celu.- Tutaj może być niebezpiecznie - powtórzył Tony, idąc obok niej i rozglądając się dokoła.- Zwłaszcza w nocy.Potrząsnęła głową.- Nic mi nie będzie.- Nie mogę cię tak po prostu tutaj zostawić - oznajmił.- Słuchaj, dotrzymam ci towarzystwa, dobrze? I nie mów mi, żebym szedł do domu, bo tego nie zrobię.Dirk doszedł do miejsca na końcu parku, gdzie rosło stare drzewo o rozległej koronie otoczone grupą krzewów klonowych.Ziemia tam była tak zniszczona i tak skryta w cieniu, że nie wyrosła na niej trawa.To tutaj siedziała matka z dzieckiem na kocu i czytała książkę, aż zrobiło się prawie zupełnie ciemno.Dirk powęszył trochę, potem siadł na zadzie i czekał, aż nadejdzie Willow.- Tutaj - to było wszystko, co powiedział.Willow skinęła głową.Uklękła, dotknęła ziemi i szybko cofnęła rękę, gdy poraziło jej czarodziejskie zmysły to, co tam znalazła.- Wiele się wydarzyło w tym miejscu - powiedział cicho Dirk.- Powstawały wspaniałe pomysły i układano przerażające plany.Rodziły się nadzieje i pragnienia.Popełniano morderstwa, okaleczano zarówno winnych, jak i niewinnych.Raz urodziło się dziecko.Ukrywały się tutaj zwierzęta.Wypowiadano szeptem obietnice i spełniano akty miłości.- Spojrzał na nią.- Ziemia ta jest bogata we wspomnienia.Jest źródłem i epifanią życia wielu ludzi.Tony przysunął się bliżej.- O czym ty mówisz? A może kot to wszystko powiedział? O rany, oczywiście, że nie kot.To przecież niemożliwe, prawda? A jednak brzmiało to tak, jakby to on powiedział.Co tu się dzieje?Willow zignorowała go i zaczęła kopać.Używała noża myśliwskiego, który nosiła pod płaszczem.Spulchniała nim ziemię i podnosiła ją do światła, chcąc wybrać najbardziej wiarygodną próbkę.Wspomnienia i krew innych ludzi potrzebne do wzmocnienia jej dziecka.Miały być balsamem, środkiem zapobiegawczym czy czymś zupełnie innym? Będą je uzdrawiały, czy pozbawią jego serce wrażliwości? Nie wiedziała.Wiedziała tylko, że uczynią je silnym, że będą chroniły, że wpoją mu prawdy, którymi żyje rodzaj ludzki.Skończyła kopać i zaczęła nagarniać ziemię do tego samego skórzanego woreczka, który zawierał ziemię zebraną przy starych sosnach.Tony cały czas coś mówił, ale nie zwracała uwagi na jego słowa.Dirk odszedł w kierunku innego kota.Wypełniła woreczek do połowy i ponownie szczelnie go zawiązała.Następnie wstała i napotkała twarz Tony’ego.- To niesamowite - mówił.- Skradać się po parku w środku nocy i wykopywać śmieci.Po co to wszystko? Słuchaj, czy ty jesteś wiedźmą lub kimś takim? Czy uprawiasz jakiś rodzaj.Przerwał raptownie, patrząc ponad jej ramieniem.Jego twarz wypełniało przerażenie.Odwróciła się.Za nią stała banda chłopaków, którzy im się przyglądali.Pojawili się znienacka, jakby wyrośli spod ziemi.Byli w różnym wieku i różnego wzrostu, wszyscy ubrani w koszulki z krótkim rękawem i niebieskie dżinsy.Niektórzy nosili wysokie buty, niektórzy skórzane kurtki.Na koszulkach i kurtkach widniały jakieś napisy, ale nie rozumiała ich treści.Jeden trzymał kij baseballowy, inny metalowy pręt.Kilku z nich wystawiało na pokaz swoje tatuaże.Mieli srogie oblicza starych ludzi oraz tępe, złe spojrzenia.Natychmiast zaczęła szukać wzrokiem Dirka, ale pryzmatycznego kota nigdzie nie było widać.- Co masz w worku, wiedźmo Hazel? - zapytał jeden z nich, uśmiechając się głupio.- Słuchaj, my nie szukamy żadnych kłopotów.- zaczął Tony, lecz mówiący wysunął się do przodu i uderzył go w twarz.Tony upadł na kolana, a z nosa i ust polała się krew.- Pytałem, co masz w worku? - odezwał się ponownie chłopak i spróbował chwycić Willow
[ Pobierz całość w formacie PDF ]