[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brat Clement łatwo się przystosował i nikt by nie zgadł, że większą część życia spędził w klasztorze.Czasami przy pracy śpiewał wspaniałym barytonem jakąś piosenkę i nigdy nie jedliśmy równie wspaniałych bochenków chleba ani białych bułeczek jak te, które wychodziły z jego pieca.W takim samym stopniu zadowolony był pracujący w browarze brat Eugene.Robił dżin, a także wino z tarniny, mlecza i czarnego bzu, poza tym wciąż eksperymentował z jagodami, pragnąc udoskonalić swoje piwo.Gdy obaj zorientowali się, że w naszym domu zamieszkał także Brunon, nie potrafili ukryć ogromnego zadowolenia.Wiedziałam, że nie uda się zachować jego tożsamości w tajemnicy.Kiedy Clement i Eugene byli razem, szeptem wspominali dawne czasy, a ilekroć padło imię Ambrose’a, pośpiesznie kreślili na piersi znak krzyża.Nie wiem, co bardziej ich szokowało — czy świadomość, że ich współtowarzysz zgrzeszył, mając dziecko, a potem umieszczając je w żłóbku, by w ten sposób sprawić cud, czy też jego okrutna śmierć.Natomiast jeśli chodzi a domowników, wszyscy najwyraźniej skuliliśmy się pod wpływem ciosu, który całkowicie nas ogłuszył.Ojciec był zrezygnowany, jakby na coś czekał.Wiedziałam, że wiele godzin spędza na klęczkach, modląc się.Często chadzał do naszej niewielkiej kaplicy, znajdującej się w zachodnim skrzydle domu, i przebywał tam nieraz nawet kilka godzin.Miałam wrażenie, że przygotowuje się na jakąś ciężką przeprawę.Matka pracowała gorączkowo w ogrodzie, a na jej zazwyczaj spokojnej twarzy nierzadko malowało się zdumienie.Coraz bardziej polegała na Simonie, który jeśli tylko miał czas, nosił za nią koszyk i pomagał zajmować się sadzonkami.Nawet Kate dziwnie ucichła.Nadal była złakniona wielkich wrażeń, lecz nie takich, z jakimi ostatnio mieliśmy do czynienia.Najmniej wszystkim przejmował się Rupert.Nadal spokojnie zajmował się ziemią, jakby nic się nie wydarzyło.Największe obawy wzbudzał we mnie Brunon.Jego oczy płonęły złością, ilekroć Kate lub ja wspomniałyśmy, że to brat Ambrose umieścił go w żłóbku.Bez przerwy gorączkowo powtarzał, że powiedziano wiele kłamstw i że pewnego dnia nam to udowodni.Kate szybciej niż ja otrząsnęła się po przeżytym szoku, a ponieważ Brunon zamieszkał w naszym domu, bez przerwy wypatrywała za nim oczy.Czasami bywaliśmy tylko we trójkę, jak niegdyś, i wówczas wszystko było jak za dawnych czasów, kiedy opactwo jeszcze istniało, a my bezprawnie wkradałyśmy się na jego teren.Kate często drażniła się z Brunonem.Jeśli rzeczywiście pochodzi z nieba — pytała — czemu nie wezwał wszystkich mocy niebieskich przeciwko ludziom Cromwella?W jego oczach pojawiał się błysk wściekłości, mimo to Kate zawsze potrafiła wzbudzić w nim uczucia, którymi z całą pewnością nie darzył nikogo oprócz niej.Uparcie twierdził, że służąca i mnich kłamali.A ja, jak już wspomniałam, przebywając w jego towarzystwie, wierzyłam w te zapewnienia.Rupert miał już dwadzieścia lat.Powinien zająć się własną ziemią, okazało się jednak, że jej nie ma.Kiedy jego rodzice umarli, należąca do nich posiadłość została sprzedana, a zdobyte w ten sposób pieniądze poszły na spłatę zaciągniętych przez nich długów.Resztę ojciec odłożył i postanowił przekazać Rupertowi, gdy osiągnie odpowiedni wiek, chociaż nigdy nie informował moich kuzynów, jak wyglądają ich sprawy majątkowe, nie chcąc, by myśleli, że żyją na naszej łasce.Rupert powiedział mi o tym osobiście, gdy pewnego dnia przyszedł do mnie do sadu.Siedziałam w ulubionym miejscu pod leszczyną, czytając książkę, kiedy się pojawił i położył obok mnie.Wziął do ręki orzech i bezmyślnie rzucił go przed siebie, a potem zaczął do mnie mówić.Nagle zdałam sobie sprawę, że właśnie mi się oświadczył.— Wuj jest najlepszym na świecie człowiekiem — zaczął i z pewnością udało mu się wybrać dobry początek, bo sprawił mi ogromną przyjemność.Chętnie się z nim zgodziłam.— Czasami — odparłam — boję się, że jest za dobry.Rupert zaczął się zastanawiać, czy można być za dobrym.A ja odparłam, że tak, jeśli człowiek przez wzgląd na innych sam naraża się na niebezpieczeństwo.Ojciec przyjął mnichów, choć trudno taki postępek uznać za mądry.Taki sam był sir Thomas Morę.Czyżby o nim zapomniał? Miał zbyt dobre serce i co się z nim stało? Przypłacił to głową, a szczęśliwe niegdyś domostwo przestało istnieć.— Czasami życie potrafi być okrutne, Damask — stwierdził Rupert.— Dlatego dobrze mieć kogoś u swego boku.Zgodziłam się.— Myślałem — ciągnął — że pewnego dnia stąd wyjadę i zajmę się swoją posiadłością, dowiedziałem się jednak, że nie mam ani kawałka ziemi.Twój ojciec nie chciał, żebyśmy wiedzieli, iż jesteśmy nędzarzami, dlatego nie powiedział nam, że nasza ziemia po śmierci rodziców została przejęta przez wierzycieli.Tak więc, Damask, nie mam nic.— Ale masz nas.Tu jest twój dom.— Chciałbym, żeby tak zostało.— Ojciec często powtarza, że nikt nigdy nie troszczył się o naszą ziemię tak dobrze jak ty.Ludzie chętnie dla ciebie pracują.— Kocham rolę, Damask.Wiem, że twój ojciec pragnie, bym został tu na zawsze.— A zostaniesz?— To zależy.— Od czego? — zapytałam.— Od ciebie.Pewnego dnia ta ziemia będzie należała do ciebie… do ciebie i twojego męża.Wtedy nie będziesz mnie tu chciała.— To bzdura, Rupercie.Zawsze będę chciała mieć przy sobie ciebie i Kate.Jesteście dla mnie niczym brat i siostra.— Niewątpliwie Kate wyjdzie za mąż.— Ty też się ożenisz, Rupercie.I sprowadzisz tu żonę.Czemu nie? Dom jest wystarczająco duży, poza tym zawsze możemy go rozbudować.Mamy mnóstwo ziemi.Wyglądasz na smutnego.— To miejsce stało się moim drugim domem — wyznał.— Kocham tę ziemię, kocham zwierzęta.Poza tym wuj zastąpił mi ojca.— A ja stałam się drugą siostrą.Och, nie zniosłabym, gdyby to wszystko miało się rozpaść… jak opactwo.Podniósł następny orzech i tak jak poprzednio, rzucił nim przed siebie.— Twój ojciec ma nadzieję — wyznał — że się pobierzemy.— Małżeństwa nie zawiera się tylko dlatego, że byłoby to bardzo dogodne — odparłam ostro.— Och, nie, nie — powiedział Rupert szybko.Czułam się trochę urażona.W pewnym sensie były to oświadczyny, pierwsze w moim życiu oświadczyny, tymczasem propozycję tę przedstawiono mi jako najlepsze rozwiązanie dotyczące przyszłości ziemi należącej do mojego ojca.Mruknęłam, że muszę dokończyć ćwiczenie z łaciny, więc Rupert z delikatnym rumieńcem na twarzy wstał i odszedł.Zaczęłam myśleć o małżeństwie z Rupertem i dorastających w tym domu dzieciach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]