[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatem Eric stwierdził po prostu:– Oprowadził mnie po budynku.– Festenburg jest jego nadzorcą – bo darzę go całkowitym zaufaniem.– Za zakrętem korytarza przywitała Molinariego chmara stenografów, tłumaczy, przedstawicieli Departamentu Stanu oraz uzbrojonych strażników, wózek inwalidzki zniknął w ciżbie i już się z niej nie wyłonił.Jednak Eric wciąż słyszał głos Molinariego, wyjaśniającego, co ich czeka.– Przyleciał Freneksy.Więc będzie ciężko.Domyślam się, czego chcą, ale poczekamy, zobaczymy.Lepiej nie uprzedzać wypadków, w ten sposób byśmy ich wyręczali i sami się torturowali.Freneksy, pomyślał Eric z dreszczem przerażenia.Premier Lilistaru, we własnej osobie, tu na Ziemi.Nic dziwnego, że Molinari czuł się źle.9.Delegaci Terry, którzy przybyli na zwołaną w trybie przyspieszonym konferencję, zajęli miejsca po jednej stronie długiego, dębowego stołu, teraz po przeciwnej stronie zasiadały w fotelach osobistości z Lilistaru, wynurzające się z bocznych korytarzy.Generalnie rzecz biorąc, Staryjczycy nie wydawali się groźni, w gruncie rzeczy wyglądali na przepracowanych i udręczonych, zupełnie pochłoniętych, podobnie jak Ziemianie, prowadzeniem wojny.Najwidoczniej nie mieli czasu do stracenia.Bez dwóch zdań byli istotami śmiertelnymi.– Przekładem – oznajmił po angielsku jeden ze Staryjczyków – zajmą się ludzie, a nie maszyny, bo maszyny mogłyby zarejestrować nasze rozmowy, a to jest niezgodne z naszymi życzeniami.Molinari jęknął i pokiwał głową.Nagle pojawił się Freneksy, Staryjczycy i kilku ziemskich delegatów wstało na znak szacunku, przybysze z Lilistaru klaskali, gdy łysy, szczupły mężczyzna o dziwnie zaokrąglonej czaszce zajął miejsce pośrodku stołu i bez zbędnych wstępów otworzył teczkę.Ale te jego oczy.Eric zauważył – gdy Freneksy podniósł na chwilę wzrok na Molinariego i uśmiechnął się na powitanie – że premier Lilistaru ma oczy, które Eric nazywał w myślach oczami paranoika – i jako takie rozpoznawał je w swojej praktyce.Gdy nauczył się je dostrzegać, reszta diagnozy przychodziła zazwyczaj z łatwością.Nie były to błyszczące, niespokojne, wytrzeszczone oczy wskazujące na zwykłą podejrzliwość, były to oczy nieruchome i przenikliwe, gromadzące wszystkie władze umysłowe i skupiające je w jedną totalną psychomotoryczną całość.Freneksy nie robił tego świadomie, w gruncie rzeczy był bezradny, musiał patrzeć i na rodaków, i na nieprzyjaciół w ten właśnie sposób, z tą nieskończoną, ubezwłasnowolnioną wytrwałością.Ta koncentracja uwagi uniemożliwiała współczucie i zrozumienie, oczy nie odzwierciedlały żadnej rzeczywistości wewnętrznej, obserwator tylko się w nich przeglądał.Te oczy uniemożliwiały porozumienie, były barierą, której na tym świecie nie dałoby się przeniknąć.Freneksy nie był biurokratą i nie podporządkował się – nie mógłby tego zrobić, nawet gdyby próbował – wymogom swojego urzędu.Pozostał zwykłym człowiekiem, w złym tego słowa znaczeniu, wśród natłoku oficjalnych zajęć zachował w stanie czystym istotę swojej osobowości, jak gdyby według niego wszystko na świecie było rozmyślne i celowe – było walką ludzi, a nie abstrakcji czy ideałów.Eric uświadomił sobie, że premier Freneksy odziera wszystkich pozostałych z urzędowej świętości.Z uspokajającej rzeczywistości piastowanych przez nich stanowisk.Przy Freneksym wszyscy czuli się jak nowo narodzone dzieci, byli odizolowani i zdani na siebie, nie mieli oparcia w instytucjach, które rzekomo reprezentowali.Na przykład Molinari.Normalnie Mol był sekretarzem generalnym ONZ, jako jednostka – całkiem słusznie – stapiał się ze swoją funkcją.Lecz przy Freneksym na powrót wyłaniał się z niego nagi, nieszczęśliwy, samotny człowiek – który musiał stanąć przed premierem w tak bezgranicznie żałosnej postaci.Typowa względność istnienia, przeżywanie życia z innymi ludźmi w płynnym stanie bardziej lub mniej stosownego bezpieczeństwa, zniknęła.Biedny Gino Molinari, pomyślał Eric.Bo przy Freneksym Mol mógł równie dobrze nie być sekretarzem ONZ.A tymczasem premier Freneksy stał się nawet zimniejszy, bardziej wyprany z życia, nie trawiła go żądza destrukcji czy dominacji: on tylko odbierał wszystko, co przeciwnik posiadał – i nie pozostawiał mu dosłownie nic.Teraz Eric jasno sobie uświadomił, dlaczego Molinari wyzdrowiał z tylu śmiertelnych chorób.Choroby te nie były jedynie objawami stresu, który go prześladował, one równocześnie likwidowały ten stres.Eric nie potrafił jeszcze do końca zrozumieć, jak wykształcił się mechanizm, który uczynił z chorób formę reakcji na Freneksy’ego.Miał jedynie głębokie i wyraźne przeczucie, że niebawem go pozna.Konfrontacja Freneksy’ego z Molinarim odbędzie się lada chwila i jeśli Mol chce ją przetrwać będzie musiał zmobilizować wszystkie siły.Siedzący obok Erica pomniejszy urzędnik Departamentu Stanu mruknął:– Duszno tu prawda? Mogliby otworzyć jakieś okno albo włączyć klimatyzację.Eric pomyślał, że żadna klimatyzacja nie oczyści tej atmosfery.Źródłem duchoty są ci, którzy siedzą po drugiej stronie stołu, i duchota nie zniknie, dopóki oni nie znikną – a może i nawet wtedy nie.Molinari nachylił się ku Ericowi i polecił:– Usiądź obok mnie.– Odsunął mu fotel.– Słuchaj, doktorze, masz przy sobie torbę ze swoim sprzętem?– Została w mieszkadle.Molinari natychmiast posłał po nią robanta.Oznajmił Ericowi:– Masz ją zawsze mieć przy sobie.– Odchrząknął, po czym odwrócił się do Staryjczyków.– Panie premierze, chciałbym odczytać pewne, eee, oświadczenie.Podsumowuje ono obecne stanowisko Ziemi odnośnie do.– Panie sekretarzu – odezwał się nagle po angielsku Freneksy – zanim zabierze się pan do odczytywania oświadczeń, chciałbym opisać bieżącą sytuację na Froncie A.– Freneksy wstał, jakiś adiutant od razu uruchomił projektor, który wyświetlił na ścianie mapę.Sala pogrążyła się w półmroku.Molinari chrząknął i włożył oświadczenie z powrotem do kieszeni munduru, nie będzie miał okazji, aby je odczytać.Freneksy w oczywisty sposób go ubiegł.A dla stratega politycznego była to poważna klęska.Jeżeli Molinari przejawiał wcześniej choć trochę inicjatywy, to teraz w ogóle ją utracił.– Nasze połączone armie – oznajmił Freneksy – ze względów strategicznych skracają szyki.Rigowie wysyłają w ten rejon przesadnie dużą liczbę żołnierzy i materiałów.– Wskazał sektor mapy, leżący w połowie drogi między dwoma planetami układu Alfy Centauri.– Nie wytrzymają tak zbyt długo, przewiduję załamanie ich sił najpóźniej za jakiś miesiąc, według rachuby ziemskiej.Rigowie jeszcze nie rozumieją, że to będzie długa wojna.Uważają, że albo wygrają szybko, albo w ogóle.My jednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]