[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hagit rozpiął białą marynarkę i koszulę, ukazując zakrwa-wiony opatrunek na żebrach.– To zasługa chłopaka.Rana nie chce się zagoić, bo zadanoją piekielnym ostrzem.Jestem pewien, że chłopak będzie zdolny zabić Nataniela.Zgodnie z życzeniem Gadriela.– Dlaczego sądzisz, że to zrobi? Zachował przecież wolną wolę.Nie jest opętany – stwierdził Raguel.– Odpowiedź jest prosta.W nagrodę za posłuszeństwo Gadrielobiecał mu Zapałkę.Zasępiony Janusz przypomniał sobie sposób, w jaki Adamprzyglądał się Ani.To nie była zwykła fascynacja.Zbyt wiele* Nefilim – dzieci aniołów i ludzi opisane w etiopskiej księdze Henocha.201mroku czaiło się w tych oczach.Zbyt wiele pasji było w sposobie, w jaki o niej mówił.Chorej pasji.– Jeśli Nataniel umrze – kontynuował Hagit – istnieje dużaszansa, że władzę nad boskim ogniem przejmie Zapałka.Teo-retycznie z chwilą śmierci Nataniela jego moc powinna wrócić do Stwórcy.Skoro jednak On sam nas opuścił, ogień pozostanie w dziewczynie, która zyska nad nim pełną kontrolę.Janusz podrapał się w głowę.– Wybaczcie, że zadam to pytanie, ale co w tym złego? Aniato dobra dziewczyna.Nie skrzywdziłaby muchy.– Co w tym złego? – parsknął Hagit.– Dziewczyna wciążbędzie człowiekiem, a to oznacza, że będą nią kierować ludzkie uczucia, namiętności i pragnienia.Nie ma nic gorszego niż boska moc w rękach niestabilnego, słabego człowieka.Jestem pewien, że na początku to właśnie nad nią Gadriel chciał zdobyć bezpo-średnią władzę.Zmienił jednak zdanie, podejrzewając, że dwie wykluczające się energie unicestwiłyby jej duszę.Zauważył miłość tych dwojga i postanowił to wykorzystać.Nagle wszystko stało się jasne.Janusz poczuł skurcz żołądka.– Już rozumiem.Sądzisz, że dziewczyna pod wpływem Adamazrobi wszystko to, czego zażąda od niego Gadriel?– Właśnie tak, zgadłeś.Dzięki temu piekielni będą mieli w rę-kach dwie potęgi.Doskonałego zabójcę i niszczycielski ogień.Bę-dziemy zależni od ich wątpliwej łaski.By tego uniknąć, Nataniel powinien przeżyć.Tylko wtedy moc Zapałki, pozostanie uśpiona, a my będziemy bezpieczni.– Będziemy musieli zabić chłopaka – stwierdził twardym gło-sem Raguel.202W tej chwili Janusz nieco łatwiej wyobraził go sobie w rolibezwzględnego sędziego.– Możecie zabijać ludzi? – zdziwił się.– To trochę nie w stylu aniołów.– Możemy, jeśli grozi nam z ich strony niebezpieczeństwo.Nie da się ukryć, że ten młody mężczyzna jest niebezpieczny.Jeśli zabije anioła, na zawsze stanie się potępieńcem.Zbrodnia, zwłaszcza tak upiorna upaja jak alkohol i daje poczucie władzy, którą wy, ludzie, tak uwielbiacie.– Wiesz coś o tym, prawda? – zapytał wściekły Janusz.W jego wnętrzu rodził się bunt.Adam nie zasługiwał naśmierć.Raguel nie odpowiedział, ale jego szlachetna twarz ob-lekła się w maskę obojętności.Wreszcie odezwał się Hagit:– Nie mam nic przeciwko, ale zabicie chłopaka może być trud-ne, Raguelu.Nie zapominaj, że czerpie moc od samego Gadriela, a żaden z nas nie pokonał tego psa podczas walki.– Poradzimy sobie.– Chwila, panowie! Nie mogę na to pozwolić.Może to zabrzmidziwnie, ale Adam nie jest zły.W pierwszej kolejności powinniśmy spróbować go powstrzymać – oznajmił Janusz.– Powstrzymać? Niby jak? Rozmową przy herbacie? Chłopak po-zbawi cię życia tak szybko, że nawet nie będziesz wiedział kiedy.– Nie wiesz tego, póki nie spróbujemy!– Jesteś tylko zwykłym grzesznikiem ograniczonym słabościami swego ciała, ten chłopak zaś oddał duszę diabłu, zyskując niezwykłą moc.Nie będzie miał litości, a kto wie, do czego jest zdolny.– Znam go trochę i z czystym sumieniem mogę powiedzieć,że nie zasługuje na potępienie.Jego jedyną zbrodnią jest to, że po raz pierwszy się zakochał i nie chce tego stracić.203– Jego zbrodnią jest to, że dla własnej korzyści postanowił skazać niewinną dziewczynę na służbę u jednego z najgorszych, najpo-dlejszych upadłych aniołów, jakiego widziało nieistniejące piekło– westchnął Hagit.– Twój optymizm i złudna w wiara w ludzkie dobro pchną cię w objęcia niechybnej i bolesnej śmierci.Janusz z rezygnacją pokręcił głową.– Nie skazujcie Adama na śmierć tylko dlatego, że raz jedyny podjął złą decyzję.To dobry chłopak, wiem to – szepnął, spoglą-dając na Raguela.Oczy archanioła mieniły się jaskrawym błękitem, ale Januszdostrzegł w nich cień współczucia i łagodności, jaka charaktery-zować powinna anielskich wojowników.– Twoja wiara w to, że chłopak zachował w sobie resztki do-broci, jest doprawdy śmieszna – odpowiedział zirytowany Hagit.– Naprawdę albo jesteś głupi, albo święty…Na te słowa Raguel uśmiechnął się tajemniczo.– Zanim powiesz coś więcej, Hagicie, przyjrzyj mu się uważnie.– Archanioł wskazał twarz Janusza.– Nie widzisz w nim niczego niezwykłego?Hagit podszedł do mężczyzny i spojrzał mu w oczy.Jego sre-brzyste brwi zeszły się w jedną linię wyrażającą niezadowolenie.– Sugerujesz, że ten sterydowy byczek jest świętym o oczachzabójcy*, o którym mówi ostatnia przepowiednia Szechiny?– Myślę, że to właśnie on – odpowiedział Raguel.– Wiesz, że jeśli masz rację będziemy musieli przygotować go do roli, jaką zgodnie z przepowiednią ma pełnić.– Mam tego świadomość.* Oczy zabójcy – potoczne określenie heterochromii.Król ciemnościOdkręciłam kran i zwilżyłam wodą napuchnięte powieki.Byłśrodek nocy, a ja jak zwykle nie mogłam zasnąć.Nie widziałam Nataniela od dnia, gdy wzburzona weszłam do jego apartamentu.Wśród członków sekty panowało przekonanie, że anioł spędzaczas na niekończącej się modlitwie, dlatego tak rzadko dopuszcza do siebie ludzi.Jeśli czegoś potrzebował, robił to z pomocą elektroniki, jaką naszpikowano cały budynek, lub poprzez osobę Przewodniczącego.Wygłaszał w ten sposób swoje orędzia lub przekazywał polecenia.Za wszelką cenę unikał bezpośredniego kontaktu z ludźmi.Tylko ja wiedziałam dlaczego.Nikt z Castus Ignis nie zdawał sobie sprawy, jak straszne są myśli Nataniela i jak wielka jest jego nienawiść.Zastanawiałam się, jak spędza kolejne, samotne dni.Oczamiwyobraźni widziałam go siedzącego w pustym pokoju, wpatrzo-nego w ścianę i rozpamiętującego czasy swej świetności.Nie byłam pewna, czy tęskniłam za jego widokiem.Twarz sera-fina była źródłem ukojenia, a jednocześnie podsycała wewnętrzny ból.Mój ogień, który ostatnio zdawał się posiadać własną świadomość, nie mógł doczekać się następnego spotkania.Dla mnie samej jednak, uśmiech Nataniela symbolizował dzień zbliżającej się śmierci, a z tym wciąż nie umiałam się pogodzić.W miarę jak pogarszało się moje samopoczucie, rósł niepokójAmali, która mimowolnie stała się świadkiem mojego postępującego 205załamania.Dziewczyna zdawała się nie rozumieć mojej rozpa-czy.Była dla niej wręcz nielogiczna.Zgodnie z jej wyobrażeniem miałam tryskać radością.W rzeczywistości, bywały dni, kiedy nie potrafiłam podnieść się z łóżka.Wróciłam do pokoju i spojrzałam na błękitną pigułkę, którąktoś zostawił na nocnym stoliku w towarzystwie szklanki wypeł-nionej wodą.Podobne tabletki połykał Adam.Wspomnienie jego twarzy zakłuło boleśnie.Rozgryzłam pigułkę.Wraz z goryczą le-karstwa przybył pierwszy od wielu nocy prawdziwy sen, wciągając mnie w odmęty ciemności.Rozejrzałam się dokoła.Stałam pod ogromną żeliwną bramąprowadzącą do nieskończonego labiryntu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]