[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygotował je z dużym rozmachem.Widząc zadowolenie na twarzach delegatów zacierał z radości ręce.Rokowało to wszak nadzieję na dalsze korzystne interesy.W końcu przystąpiono do części oficjalnej i tu spotkała Butlera przykra niespodzianka.Sądził, że podpisanie kontraktu będzie jedynie krótką formalnością, a tymczasem jeden z członków delegacji, ekspert Emanuel Montaga, oświadczył, że musi dokładnie przeanalizować treść umowy i poprosił o kilka godzin czasu Następnie zabrał jeden egzemplarz kontraktu i udał się do hotelu, aby tam spokojnie popracować.Reszta delegacji pozostała na miejscu, kontynuując wcześniej rozpoczętą zabawę.— Witam — Mario Cąron uścisnął mocno dłoń gościa, po czym usadowił go w fotelu i zaczął przygotowywać drinki.Mieszając alkohole obserwował spod oka przybysza.Szczupły, wysoki mężczyzna zdawał się tego nie zauważać.Na jego pociągłej twarzy malowało się zrozumiałe w istniejącej sytuacji napięcie, ale starał się tego nie okazywać.Z przyniesionej teczki wyjął gruby plik papierów.Część z nich znajdowała się w opieczętowanych kopertach, inne nie, spięte spinaczami lub zszywkami.— To wszystko — oświadczył, przyjmując z rąk gospodarza pucharek z napojem.— Czy zechce pan zabrać jakąś odpowiedź? — spytał Caron, unosząc znacząco swój kielich.— Nie uprzedzono mnie o takiej ewentualności.— W takim razie przejrzę to później — powiedział gospodarz i schował papiery do jednej z szuflad biurka.— Bardzo się pan spieszy?— Już mówiłem.— Tak, pamiętam, ale pół godziny może mi pan chyba poświęcić?— Oczywiście.— Więc proszę mi opowiedzieć, co słychać w kraju.— Interesuje pana coś konkretnego?— Właściwie.— Caron przerwał i zastanawiał się przez chwilę.— Mogę o coś zapytać?— Słucham?— Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale.— Niech pan pyta.— Czy pracuje pan dla nas za pieniądze?Nie — odpowiedział zdecydowanie gość.— A więc jesteśmy towarzyszami walki?— Niezupełnie.— Jak to?! — zdziwił się Caron.— Nie ma w tym nic dziwnego - oświadczył z uśmiechem gość.— Po prostu nie podzielam poglądów politycznych pana ani pańskich kolegów.Jedynym naszym wspólnym celem jest zniszczenie generała Vargi i jego bandy.Kiedy to osiągniemy, przyjdzie czas na uczciwą rywalizację.— Dziękuję za szczerość.— Nie ma za co — gość uśmiechnął się nieznacznie — Nie jest ona chyba przeszkodą we współpracy?— Oczywiście, że nie.Czy będę niedyskretny, jeśli zapytam pana o nazwisko?— Przykro mi.Oczywiście zdają sobie sprawę, że jeśli koniecznie pan zechce, zdoła je pan ustalić ale wolałbym.— Rozumiem, przepraszam.— Nieważne.Pytał pan, co się dzieje w kraju?— Właśnie.Gość okazał się doskonałym narratorem i słuchając go Caron zupełnie zapomniał o upływie czasu.Nagle zerknął na zegarek i zaniepokoił się.— Musimy kończyć? — domyślił się przybysz.— Przykro mi, ale za pół godziny mam ważne spotka nie.— Rozumiem.Ja zresztą też powinienem się już przyłączyć do moich kolegów.— Może pana podwieźć?— Jeśli jedzie pan do centrum, chętnie skorzystam.W samochodzie Caron próbował podtrzymywać rozmowę, ale obecność agentów ochrony wyraźnie deprymowała gościa, który odpowiadał jedynie półsłówkami.— Czy mogę zapalić? — zapytał nagłe.— Proszę.Gość podsunął paczkę z papierosami najpierw Caronowi, potem agentom, ale wszyscy odmówili.Jeszcze bardziej speszony wydobył z kieszeni ogromną złotą zapalniczkę.Kiedy nacisnął przycisk, ukazał się równy płomień i równocześnie zamontowana w środku pozytywka zagrała kilka taktów popularnego przeboju.— Piękna zabawka - zauważył Caron.— Zrobiona na zamówienie — odpowiedział mężczyzną z uśmiechem.Kilka, razy z widoczną przyjemnością zaciągnął się dymem.Nagle, za kolejnym zakrętem zerknął przez okno na ulicę.— Czy może mnie pan tu wysadzić? — spytał.— Proszę bardzo — Caron dał znak kierowcy i ten łagodnie zahamował.— Dziękuję — gość uścisnął Caronowi rękę, skinął głową agentom i wyskoczył na ulicę.— Do zobaczenia — zawołał za nim Caron, ale nie otrzymał odpowiedzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]