[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Joe nie mógł ryzykować, że ten akurat kierowca zobaczy ją ponowniepo tym lunchu w Płazie.Była sekretem, który musiał pozostać ukryty doczasu, aż wszystko zostanie załatwione z żoną, z żoną, która nie chciała zakończyć ich małżeństwa.Izzie, która przez całe życie wystawała ztłumu, a często marzyła, by choć na jeden dzień stać się malutką, by poprostu sprawdzić, jak to jest, odsunęła od siebie te myśli.Była sekretem.I co z tego? Nie potrwa to długo, jedynie do czasu, aż Joe zakończy to, co i tak jest już skończone.Gdy znaleźli się w jej mieszkaniu, wypaliła bez namysłu:119- Założę się, że nie podejrzewałeś istnienia takich małych mieszkań,co?- Nie przyjechałem tutaj, by oglądać nieruchomości - odparł.- A po co w takim razie?- Po to.Jeden swobodny ruch i jego ramiona obejmowały ją w talii, mocnoprzyciskając do siebie.Izzie poczuła napięcie, jakby ją podłączono dojakiegoś nieziemskiego źródła zasilania, i opierając się plecami o ścianę, przyciągnęła pożądliwie jego głowę do swojej i pocałowała go.Jegomiękkie usta stopiły się z jej ustami, pochłaniając ją.Izzie przez chwilę zatracała się w tym pocałunku, po czym nagle się odsunęła.Pragnęła przez chwilę mieć nad wszystkim kontrolę, by mu pokazać,że nie pozwoli, by z nią zadzierano.Popychała go, aż znalazł się podprzeciwległą ścianą, ona zaś stanęła na palcach i zaczęła go ponowniecałować.- Ja pierwszy - mruknął, odrywając usta.Jedną ręką złapał jej dłonie i przytrzymywał za jej plecami, a drugąprzytrzymywał jej głowę, gdy ją całował.Posuwał się naprzód, niemalżeją unosząc, aż znowu znaleźli się pod drugą ścianą.- Lubisz ostro? - zapytała bez tchu, walcząc, by uwolnić dłonie.- Nie - odparł, przerywając, by czule pogłaskać ją po policzku.-Nigdy.Nie chcę cię skrzywdzić, ale chcę mieć cię pod sobą.Czy w tychseksualnie oświeconych czasach czyni to ze mnie neandertalczyka?Izzie roześmiała się.Wzięła go za rękę i poprowadziła do maleńkiegosalonu.- Należę do tego typu dziewczyn, które są na górze.Ponownieprzyciągnął ją do siebie.- Może za drugim razem - mruknął.- Nie jestem taka, jak inne - oświadczyła Izzie.120Pozostając w jego uścisku, udało jej się odwinąć szalik i rozpiąćpłaszcz.On swój zerwał z siebie jednym ruchem.- Nigdy cię za taką nie uważałem.- Nie mów mi więc, co mam robić, a czego nie - dodała.- Nawet w łóżku?Rozluźniał właśnie krawat i widok tego zazwyczaj starannie ubranegobiznesmena, przeistaczającego się w człowieka pierwotnego, sprawił, żepoczuła słabość w kolanach.- Może w łóżku - drażniła się z nim Izzie, przesuwając palcami pobluzce i rozwiązując kokardki.Skomplikowany kawałek materiału zgranatowego jedwabiu w grochy z wiązaniami z przodu, był tego rodzajuczęścią garderoby, która aż się błagała o to, by ją zerwać.SpojrzenieJoego pożądliwie podążało za jej palcami, które zwalniały granatowewstążki.- Mam nadzieję, że nie jest droga - mruknął chrapliwie, chwytając jąponownie.Szarpiąc niecierpliwie za kokardki, rozerwał delikatnymateriał.Jej pełne usta ponownie złączyły się z jego, a razem z nimi gorąceoddechy i gorące języki.Izzie miała ochotę na więcej.Pragnęła go takbardzo, jak nigdy żadnego mężczyzny.Czuła, jak każdy jej nerw płonie z pragnienia.Brodawki stanowiłytwarde pąki pożądania, a pod skromną ołówkową spódnicą odziane wjedwabną bieliznę ciało płonęło, ponad wszystko pragnąc uwolnienia inagości.- Stać mnie na nową - odparła Izzie.To nie była prawda, ale też nie byłto właściwy moment na rozmyślania o stanie konta.- To dobrze.Rozsunął bluzkę i jego dłonie i usta zaczęły penetrować delikatnąskórę jej piersi, całując, liżąc, a potem ssąc.Następnie jego dłoniewślizgnęły się pod spódnicę i palce objęły łono, ona zaś poczuła całemorze wilgoci.Izzie jęknęła z rozkoszy.Jeśli to miało być jej szczepienie, topragnęła, by trwało bardzo, bardzo długo.121Nie zasłoniła okien i po wszystkim światła miasta zapewniałydelikatną iluminację ich łóżka ze zmiętą pościelą.Joe leżał z głową napoduszkach, przykryty kołdrą do pasa.Izzie leżała na boku z głowąwspartą na łokciu, patrząc niezupełnie na niego, lecz gdzieś przed siebie.To była dziwna chwila: zarazem intymna i dziwacznie formalna.Izzie, która wcześniej nie miała oporów, by dosiąść tego mężczyzny ipozwalać mu oglądać swą twarz, gdy krzyczała z rozkoszy, terazodczuwała skrępowanie.Nagle zaczęła się zastanawiać nad tym, jakczyste fizyczne pożądanie i przyciąganie potrafi sprawiać, że ludzie robią to, co oni właśnie zrobili.Tylu rzeczy o sobie nie wiedzieli.Ona niewiedziała, jaką kawę on lubi rano, nie znała imienia jego pierwszegozwierzaka, nie wiedziała, czy kochał swoją matkę.Wcześniej żadna z tych rzeczy nie miała znaczenia.Teraz te braki wwiedzy czyniło to, co wydarzyło się w jej mieszkaniu, wstrętnym ibrudnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]