[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy, kto zdołałby podsłuchać rozmowę i zdobyć kopię mapy, trafiłby w niewłaściwe miejsce.- Możemy się tam spotkać o siódmej?• Tak - odparł Iszak.- A co ze starym?• Zostaw go.- Szarab zerknęła na Nandę.- Przypomnij mu, że mamy jego wnuczkę.Jeśli władze zapytają go o nas, niech nic nie mówi.Powiedz mu, że jeśli bezpiecznie dotrzemy do granicy, uwolnimy ją.Szarab rozłączyła się i wsunęła komórkę do kieszeni ciemnoniebieskiej kurtki.Będzie dość czasu na analizę i przegrupowanie.Teraz tylko jedno jest ważne: trzeba wydostać się z kraju, zanim Indie będą miały kozły ofiarne do paradowania przed światem.ROZDZIAŁ 10Sjaczen, baza numer 3, Kaszmir Środa, 17.42Mąjor Dev Puri odłożył słuchawkę.Siedział za małym biurkiem w swoim podziemnym centrum dowodzenia.Na ścianie przed nim wsiała szczegółowa mapa regionu.Czerwone41chorągiewki oznaczały pozycje pakistańskie, zielone - bazy indyjskie.Z tyłu miał mapę Indii i Pakistanu.Na prawo od niego były drzwi, a na lewo tablica informacyjna z przypiętymi rozkazami, wykazami dyżurów, harmonogramami i raportami.Schron zwany żartobliwie „Dołkiem" miał trzy na cztery metry i był dziurą wydrążoną w twardej ziemi i granicie.Ściany z wypaczonych drewnianych paneli, zabezpieczone grubą warstwą plastiku, chroniły przed brudem i wilgocią, ale nie przed zimnem.Jak mogą chronić?- pomyślał major.Tu pod ziemią zawsze jest zimno jak w grobie.Nie ma okien ani świetlików.A jedyna wentylacja to otwarte drzwi i wiatrak pod sufitem.Ale to nie chłód w centrum dowodzenia przyprawił majora o dreszcz, lecz wiadomość, którą dostał przez telefon.Łącznik Służby Ochrony Pogranicza stacjonujący w Kargilu powiedziałtylko jedno słowo:-Zaczynamy.Operacja „Glista" ruszyła.Major Puri nie wiedział, gdzie powstał ten plan.Prawdopodobnie w SOP.Ale Ministerstwo Spraw Zagranicznych i parlamentarna komisja obrony miały komórki nadzorujące działalność cywilnych agencji wywiadowczych.SOP potrzebowała ich aprobaty, żeby zorganizować akcję na tak wielką skalę.Puri nie miał pojęcia, czy w razie ujawnienia prawdy SOP będzie kozłem ofiarnym i główni konspiratorzy zostaną straceni.„Szczepionka" - tak oficer łącznikowy SOP określił operację, gdy opisywał ją zaledwie trzy dni temu.Dadzą Indiom przedsmak choroby, żeby zapobiec zarażeniu.Kiedy major byłdzieckiem, ludzie bali się ospy i polio.Słowo „szczepionka" brzmiało wówczas cudownie.Teraz okrutnie.Zniszczenie świątyni i autobusu, jakkolwiek konieczne i usprawiedliwione, było potworną zbrodnią.Puri sięgnął po marlboro na biurku.Wytrząsnął z paczki papierosa i zapalił.Zaciągnął się głęboko.Palenie jest lepsze niż żucie tytoniu.Pomaga myśleć jasno, mniej emocjonalnie.I mniej krytycznie.Wszystko jest względne, pomyślał.W latach czterdziestych jego rodzice byli pacyfistami.Nie chcieli, żeby został żołnierzem.Pragnęli, żeby wraz z nimi i innymi obywatelami Harija-ny skorzystał z rządowego programu rozwoju społecznego.Reforma gwarantowała mieszkańcom najbardziej zacofanych siedemnastu stanów nisko płatną pracę na państwowych posadach.Ale Dev Puri miał inne plany.I poszedł własną drogą.42Zaciągnął się mocniej papierosem.Nagłe przestał mu się podobać własny krytycyzm.SOPnajwyraźniej uznała tę akcję za konieczną.Służbę Ochrony Pogranicza szkoliła amerykańska CIA oraz indyjskie Wojskowe Biuro Badań i Analiz.Funkcjonariusze SOP byli mistrzami wykrywania i szpiegowania zagranicznych agentów i terrorystów.W większości wypadków eliminowali wrogów i kolaborantów bez fanfar i ciężkiej artylerii.Czasami, przy pomocy swoich współpracowników ze specjalnie utworzonej Cywilnej Sieci Operacyjnej, wykorzystywali obcych agentów do przesyłania fałszywych informacji do Pakistanu.W wypadku Szarab i jej bojówki SOP miesiącami układała bardziej skomplikowany plan.Uznano, że należy wrobić pakistańskich terrorystów w zabicie tuzinów niewinnych hindusów.Po aresztowaniu Pakistańczyków, dzięki podróżującej z nimi wtyczce CSO, zostaną przy nich „znalezione"dokumenty i sprzęt - „dowody" na to, że Szarab i jej grupa jeździli po kraju i oznaczali cele pakistańskiego ataku nuklearnego w Indiach.To dało indyjskim wojskowym pretekst do uderzenia na pakistańskie silosy z pociskami jądrowymi.Major Puri znów się zaciągnął i spojrzał na zegarek.Czas iść.W ciągu ostatnich dziesięciu lat ponad ćwierć miliona hindusów przeniosło się z Kaszmiru do innych części kraju.Przy rosnącej przewadze muzułmanów władze indyjskie miały coraz większe trudności z ochroną tego regionu przed terrorystami.Co gorsza, Pakistan rozmieściłostatnio broń jądrową i szybko rozbudowywał swój arsenał nuklearny.Puri wiedział, że trzeba to zatrzymać.Nie tylko po to, by zachować Kaszmir, ale również po to, by uchronić sąsiednie rejony Indii przed zalewem setek tysięcy kolejnych uchodźców.Może SOP ma rację.Może to dobry moment i miejsce, żeby zapobiec pakistańskiej agresji.Major żałował tylko, że nie ma innego sposobu.Zaciągnął się ostatni raz i zdusił papierosa w blaszanej popielniczce obok telefonu.Była pełna niedopałków.Pozostały po trzech popołudniach napięcia, obaw i wątpliwości związanych z rolą majora w tej operacji.Jego adiutant opróżniłby ją, gdyby pakistański pocisk artyleryjski nie urwał mu prawej ręki podczas gry w warcaby w niedzielny wieczór.Major wstał.Czas odebrać popołudniowe raporty wywiadowcze z innych wysuniętych placówek bazy.Składano je zawsze w bunkrze oficerów w głębi linii okopów.To spotkanie pod jednym względem będzie się różniło od poprzednich.Puri poprosi oficerów, żeby przygotowali się do przećwiczenia nocnej ewakuacji.Jeśli indyjskie lotnictwo zaplanuje„oświetlenie" gór pociskami jądrowymi, trzeba będzie wycofać ludzi z linii frontu na długo przed atakiem.Oczywiście nocą, kiedy jest mniejsza szansa, że zauważą to Pakistańczycy.Przeciwnik też dostanie ostrzeżenie, ale dużo później.Atak na 43silosy nie miałby sensu, gdyby pociski były ruchome, i Pakistańczycy zdążyliby je przemieścić.Po spotkaniu, około siódmej, major zje kolację, pójdzie spać i wstanie wcześnie, żeby rozpocząć następną fazę ściśle tajnej operacji.Puri był jednym z nielicznych oficerów, którzy wiedzieli, że do Kaszmiru przylatuje amerykański oddział, żeby pomóc indyjskim wojskowym znaleźć silosy.Zarząd wywiadu lotnictwa, który miał być odpowiedzialny za atak, znał w przybliżeniu lokalizację pocisków.Ale potrzebował dokładniejszych informacji.Zasypanie Himalajów bombami nie byłoby efektywnym wykorzystaniem sprzętu wojskowego.A biorąc pod uwagę prawdopodobną głębokość ukrycia silosów, broń konwencjonalna mogłaby nie wystarczyć.Indie musiały to wiedzieć.Oczywiście nie zdradziły tego planu swoim nieświadomym partnerom w tej operacji.Stany Zjednoczone potrzebowały danych wywiadowczych o pakistańskim arsenale nuklearnym, tak samo jak Indie.Amerykanie chcieli wiedzieć, kto pomaga Islamabadowi w zbrojeniach i czy rozmieszczone pociski mogą dosięgnąć innych niemuzułmańskich krajów.Jeśli w Kaszmirze zostanie wykryty amerykański oddział, dojdzie do awantury dyplomatycznej, ale nie do wojny, toteż Stany Zjednoczone zaoferowały przysłanie tajnej jednostki.Anominowość była konieczna, bo Rosja, Chiny i inne państwa miały kretów w amerykańskich strukturach wojskowych.Szpiedzy obserwowali ruchy Navy SEAL, 1.Oddziału Operacyjnego Sił Specjalnych amerykańskiej Delta For-ce i innych elitarnych jednostek.Gromadzone informacje były wykorzystywane przez ich macierzyste kraje i sprzedawane innym państwom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]