[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie, nie! Nie ma takiej potrzeby.Jakby nie było, na promie wszyscy byliśmy nadzy.Skinąłem głową, lekko odprężony, ściągnąłem mokre łachy i powiesiłem je na wieszaku do ręczników, żeby wyschły.Następnie wziąłem ręcznik i cały porządnie się wytarłem, włącznie z włosami, które były w kompletnym nieładzie, po czym przymierzyłem szlafrok.Tak jak przypuszczałem, był o wiele za duży.Tyle warta jest ta cała standaryzacja.Musiałem sobie jednak z nim jakoś radzić, uważając, żeby się nie potknąć i nie złamać karku.Przez cały ten czas ona stała tylko i bacznie mnie obserwowała.Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie wie, z kim przyszło jej dzielić pokój.– Czy coś nie w porządku? – spytałem.Przez chwilę milczała, jakby nie usłyszała pytania i jakbym w ogóle dla niej w tym momencie nie istniał.Zaczynałem ją podejrzewać o jakąś chorobę, ale ocknęła się nagle i spojrzała wprost na mnie.– Prze.przepraszam bardzo, ale ten ostatni okres był dla mnie wyjątkowo trudny.Myślałam, że to jakiś senny koszmar, z którego się kiedyś przebudzę.Pokiwałem ze współczuciem głową.– Doskonale cię rozumiem.Nie możesz się jednak poddać.Musisz sobie uzmysłowić, że ciągle jeszcze żyjesz, że ciągle jesteś sobą, i że to nie jest jakiś psychotyczny sen, i że masz przed sobą początki zupełnie nowego życia.Wcale nie jest tak źle.Oczywiście było źle.W końcu dziewczyna pochodziła ze światów cywilizowanych i prawdopodobnie nigdy nawet nie widziała osiedla z pogranicza.Jej świat, świat który nie tylko kochała, ale i uważała za coś oczywistego, przeminął bezpowrotnie.Mówiąc prawdę, mój też.Podeszła do łóżka i usiadła na samym brzeżku.– Och, to nie ma najmniejszego sensu.Wydaje mi się, że śmierć byłaby lepsza od tego.– Nie, śmierć nigdy nie jest lepsza od życia.Poza tym musisz wziąć pod uwagę to, iż jesteś dla Konfederacji kimś szczególnym.Jest nas tutaj ledwie jedenaścioro spośród ilu? Setek?.skazanych w tym samym czasie.Dojrzeli w nas coś, czego nie chcieli zmarnować.W pewnym sensie dają nam do zrozumienia, że jesteśmy lepsi od większości mieszkańców Konfederacji.– W każdym razie jesteśmy inni: – odparła.Nie wiem.Po prostu nie wiem.Spędzić resztę życia w tym zgniłym miejscu? – Popatrzyła mi prosto w oczy.– A dlaczego ty jesteś szczególnym i specjalnym? Co ty zrobiłeś, że trafiłeś tutaj?No cóż, musiało do tego dojść.Od samego początku – test.Zdecydowałem się na maleńki hazard, przedtem jednak drobne przygotowanko.– Wiesz, że nie powinnaś o to pytać.Najwyraźniej odprężyła się nieco, bo zaczęła się rozbierać.– Czegoś się wstydzisz? – spytała.– Dziwne, nigdy nie myślałem, że może to mieć jakiekolwiek znaczenie.– A dla ciebie nie ma?Zastanawiała się, susząc włosy.– Nie, raczej nie.A przy okazji, jestem Zala Embuay.– Park Lacoch – powiedziałem, w napięciu czekając na ewentualną reakcję.– On.ja.byłem osobą dość znaną.Pominęła moje słowa milczeniem, jakby moje nazwisko nic jej nie mówiło.To już było coś.– I cóż Parku Lacoch, czy byłeś przestępcą?– A któż z nas nie był?Pokręciła głową.– Ja nie byłam.Różnię się od innych w tym względzie.Jestem być może jedyną osobą zesłaną na Romb Wardena, która w rzeczywistości była niewinną ofiarą.Trudno mi było w to uwierzyć.– Jak to możliwe?Skinęła z powagą głową.– Nigdy nie słyszałeś o rodzinie Triana?– Nie.– Z kolei ja wykazałem swoją niewiedzę.– No cóż, Trianowie to jedna z najbardziej liczących się w polityce rodzin na Takannie.Czy byłeś tam kiedyś?– Raczej nie – przyznałem.– Jednak zapewne wiesz, co to oznacza być liczącą się w polityce rodziną?Pewnie, że wiedziałem, ale w porę się zreflektowałem – Lacoch niewątpliwie powinien być słabiej zorientowany w tej materii.– Rozumiem te pojęcia, choć sam jestem człowiekiem pogranicza.Odwiedziłem wiele cywilizowanych światów, ale nie mieszkałem na żadnym z nich.– Właśnie to mam na myśli.Jesteś o wiele lepiej dostosowany do czegoś takiego, jak to miejsce.– Pogranicze nie jest tak dzikie i prymitywne, jak sądzisz – powiedziałem.– W porównaniu ze światami cywilizowanymi, owszem, ale nie w porównaniu z.Charonem.Nasze pochodzenie i środowiska mogą się znacznie różnić, a mimo to są na pewno bliższe sobie niż my oboje ludziom, którzy urodzili się tutaj.Nie byłem przekonany, czy zaakceptowała tę oczywistość, w każdym razie nie skomentowała mojej wypowiedzi.No cóż, urodziłam się w budynku rządowym, miałam szczęśliwe dzieciństwo i przygotowywano mnie na stanowisko administracyjne.Wszystko szło jak należy, kiedy nagle pewnego dnia przyszła Służba Bezpieczeństwa i aresztowała mnie razem z wyznaczoną dla mnie matką.Domyślałem się, co chce przez to powiedzieć.Wszyscy mieszkańcy światów cywilizowanych rodzili się in vitro, jako doskonałe produkty inżynierii genetycznej, zaprojektowane i z góry przeznaczone na odpowiednie stanowiska i do odpowiednich zawodów.Każda natomiast profesja w świecie cywilizowanym tworzyła Rodzinę, a dzieci po osiągnięciu pięciu lat przekazywane były wyznaczonemu członkowi takiej rodzinnej jednostki, który miał się zająć ich wychowaniem i edukacją.– Jakie było oskarżenie? – spytałem, teraz już autentycznie zainteresowany.Ciekaw byłem, na czyim terytorium znajdowała się wówczas Takanna.– No cóż, ją oskarżono o nielegalną manipulację genetyczną – odpowiedziała.– Twierdzili, iż jestem szczególnym produktem.produktem!.poczętym i urodzonym w sposób nielegalny.Wyprostowałem się, cały zamieniony w słuch.To brzmiało interesująco.– Według mnie wyglądasz zupełnie normalnie – zapewniłem ją.– A niby czym byłaś albo czym właściwie nie miałaś być?– Na tym polega cały problem! Nie chcieli mi powiedzieć! Powiedzieli, że lepiej dla mnie, jeśli nie będę wiedziała; może rzeczywiście, jeśli nie będę wiedziała, to prawda nie będzie miała większego znaczenia.To bardzo paskudne uczucie.Jak by ci się podobało, gdyby pewnego dnia poinformowano cię, iż jesteś odmieńcem, nie mówiąc jednocześnie na czym ta twoja inność polega?– Niczego nie podejrzewasz? Matka nigdy niczego nie sugerowała?– Nie.Usiłowałam przypomnieć sobie całe dzieciństwo i nie znalazłam w nim nic dziwnego czy niezwykłego.Przyznaję, że sprawy administracyjne mnie nudziły, ale one obiektywnie rzecz biorąc są nudne.Po aresztowaniu nie zobaczyłam już więcej matki.Nigdy nie miałam okazji porozmawiać z kimś, kto mógłby coś wiedzieć i byłby skłonny udzielić mi informacji.– I za to cię tutaj zesłali?Skinęła głową.– Powiedzieli mi, że to dla mojego własnego dobra; że będzie mi się tu podobać, że i tak nigdy nie pasowałabym do światów cywilizowanych.Jednym słowem, jestem skazanym przestępcą.I dlatego tu jestem.Przyglądałem się jej twarzy i ruchom, kiedy do mnie mówiła i doszedłem do pewnego wniosku.Historyjka była nieco dziwaczna, ale robiła wrażenie prawdziwej.Tego rodzaju zachowanie było typowe dla Konfederacji.Ciekawe, dlaczego jej po prostu odpowiednio nie przeszkolono, czy nie przeniesiono gdzieś indziej.Naturalnie, nie istniało nic takiego, jak przestępczy gen, ale istniały hormonalne i enzymatyczne przyczyny wielu skłonności psychicznych, od gniewu i przemocy poczynając, a na schizofrenii kończąc.Jeśli jej cała historia była prawdziwa, to oznaczało to, iż dzielę pokój z odbezpieczonym granatem.Choć z drugiej strony, gdyby dowiedziała się całej prawdy o Parku Lacochu, zapewne pomyślałaby sobie to samo o mnie i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]