[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale wczeÅ›niej udawanie, że jestem jak inni, byÅ‚o bardzo przyjemne, być może byÅ‚y to najszczęśliwsze chwile w moim życiu.SÄ… ludzie, którzy wycierpieli znacznie wiÄ™cej od nas, mawiaÅ‚a Raquel, każdy cierpi na swój sposób.W gÅ‚Ä™bi duszy bardzo ubolewaÅ‚em, że Raquel dokÅ‚adaÅ‚a tylu staraÅ„, żebym byÅ‚ kimÅ›, kim nie mogÅ‚em być.RobiÅ‚a to z miÅ‚oÅ›ci, a ja tylko dlatego udawaÅ‚em, że zapomniaÅ‚em.Fredrik i ten drugi typ oglÄ…dali jakieÅ› koszule w promocji.Trzy dżinsowe koszule w cenie dwóch.Flaki mi siÄ™ przewracaÅ‚y, kiedy widziaÅ‚em, że rozmawiajÄ… o koszulach, przyglÄ…dajÄ… siÄ™ rozmiarom, oburzaÅ‚o mnie, że sÄ… ode mnie szczęśliwsi i że po tym wszystkim, co zrobiÅ‚ Fredrik, nadal ma jeszcze Karin.Chodzili wÅ›ród swych ofiar, spotykali ludzi, których z przyjemnoÅ›ciÄ… posÅ‚aliby do gazu.Fredrik po niemiecku powiedziaÅ‚, że chciaÅ‚by kupić labraksa, gdyż majÄ… goÅ›cia na obiedzie, wiÄ™c siÄ™ rozstali.To ciekawe, że sam jadÅ‚em dużo wiÄ™cej przed przybyciem do obozu niż po jego opuszczeniu.Nigdy nie jadÅ‚em już nadmiernie, jakby zwykÅ‚y kawaÅ‚ek miÄ™sa i kilka marchewek budziÅ‚y we mnie respekt.Dla jedzenia można zrobić wszystko, kraść, prostytuować siÄ™, zabić.Raquel byÅ‚a o wÅ‚os od wylÄ…dowania wraz z Polkami w obozowym burdelu.Chociaż wielu oficerom i kapo bardziej podobaÅ‚y siÄ™ dzieci, zwÅ‚aszcza rosyjskie.Co siÄ™ z nimi dziaÅ‚o? W obozie byÅ‚ jeden kapo, który czasami zabieraÅ‚ do baraku dziesiÄ™cioro dzieci naraz i nic nie można byÅ‚o zrobić, żeby mu w tym przeszkodzić.Fredrik podszedÅ‚ do stoiska z rybami, przy którym krÄ™ciÅ‚o siÄ™ wiele osób, i wziÄ…Å‚ numerek.ObliczyÅ‚em, że obsÅ‚użą go dopiero za co najmniej pół godziny.On widocznie też tak pomyÅ›laÅ‚ i wyjÄ…Å‚ z kieszeni jakÄ…Å› kartkÄ™, pewnie listÄ™ zakupów, przeczytaÅ‚ jÄ…, ponownie schowaÅ‚, poszedÅ‚ do dziaÅ‚u z oliwÄ… i kupiÅ‚ dwie butelki, a nastÄ™pnie wyjÄ…Å‚ koszule i wpatrywaÅ‚ siÄ™ w nie, jakby chciaÅ‚ je zahipnotyzować, po czym skrÄ™ciÅ‚ wózkiem, zamierzajÄ…c zawrócić.DoszedÅ‚em do wniosku, że chce je wymienić lub oddać, gdyż nagle nie miaÅ‚ ochoty na noszenie takich samych koszul co tamten mężczyzna.Pewnie poczuÅ‚ do niego jakÄ…Å› bratniÄ… więź, która zaszÅ‚a zbyt daleko, lub też wziÄ…Å‚ koszule, żeby pozbyć siÄ™ przyjaciela najszybciej, jak to możliwe.DotarÅ‚em na miejsce przed nim i stanÄ…Å‚em za rÄ™cznikami plażowymi, rozwieszonymi na caÅ‚Ä… dÅ‚ugość w taki sposób, by można byÅ‚o ocenić wzory.Koszule stanowiÅ‚y głównÄ… ofertÄ™ i leżaÅ‚y rozÅ‚ożone na ladzie.Fredrik wyjÄ…Å‚ swoje z wózka i poÅ‚ożyÅ‚ je tam, po czym stanÄ…Å‚, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ pozostaÅ‚emu towarowi, a wówczas poczuÅ‚em impuls, by powiedzieć mu zza rÄ™czników:– Wiem, kim jesteÅ›.JesteÅ› Fredrik Christensen i dopadnÄ™ ciÄ™, lecz najpierw dopadnÄ™ pielÄ™gniarkÄ™ Karin.Kiedy to powiedziaÅ‚em, pożaÅ‚owaÅ‚em, że nie byÅ‚o tego wiÄ™cej, że nie wyrzuciÅ‚em z siebie trochÄ™ jadu, który podchodziÅ‚ mi do gardÅ‚a, lepiej jednak byÅ‚o zachować spokój i zimnÄ… krew, pozwalajÄ…c, by jego umysÅ‚ zaczÄ…Å‚ pracować.DokÅ‚adnie tak, jak to byÅ‚o ze mnÄ…, przez kilka sekund staÅ‚ sparaliżowany, nie reagujÄ…c, nie wiedzÄ…c, gdzie patrzeć, mimo iż gÅ‚os dobiegÅ‚ z tyÅ‚u.MusiaÅ‚ od zbyt dawna nie przeżyć żadnego strachu i opuÅ›ciÅ‚ gardÄ™.A ja miaÅ‚em problem: zbyt dużo czasu zajęło mi zawrócenie wózkiem, jako że wózki z supermarketów majÄ… tendencjÄ™ do skrÄ™cania w bok.Może wiÄ™c powinienem go tam zostawić, lecz nie zareagowaÅ‚em w porÄ™, a kiedy zdaÅ‚em sobie z tego sprawÄ™, Fredrik znajdowaÅ‚ siÄ™ o kilka metrów ode mnie.SzedÅ‚ za mnÄ….Nie chciaÅ‚em siÄ™ odwracać, żeby nie zobaczyÅ‚ mojej twarzy, lecz czuÅ‚em, że to on, i zaraz zyskaÅ‚em pewność, bo kiedy przyspieszyÅ‚em, on także przyspieszyÅ‚, a jego wózek wydawaÅ‚ odgÅ‚osy jak zdezelowany pociÄ…g.Mój także.BiegÅ‚em z caÅ‚ych siÅ‚, żeby uciec przed jego wielkimi krokami, chociaż miaÅ‚em tÄ™ przewagÄ™, że moja gÅ‚owa nie wystawaÅ‚a ponad innych, mogÅ‚em zatem zniknąć poÅ›ród na przykÅ‚ad pudeÅ‚ z proszkiem do prania.PorzuciÅ‚em wiÄ™c wózek i schowaÅ‚em siÄ™ za górÄ… książek.SÅ‚yszaÅ‚em oddalajÄ…cy siÄ™ stukot jego wózka i ukradkiem ruszyÅ‚em do wyjÅ›cia.WsiadÅ‚em do samochodu i poczekaÅ‚em, ocierajÄ…c pot i odzyskujÄ…c spokój.Nie nadeszÅ‚a jeszcze pora zażycia tabletki nitrogliceryny, którÄ… zawsze nosiÅ‚em w kieszeni koszuli.Minęło niemal pół godziny, zanim wyszedÅ‚ ze zmienionÄ… twarzÄ… i nieludzkim spojrzeniem.WÅ‚ożyÅ‚ zakupy do bagażnika (z tego, co widziaÅ‚em, nawet wydarzenie tego kalibru nie zmieniÅ‚o jego planów).PoczuÅ‚em siÄ™ panem siebie bardziej niż kiedykolwiek.ZrobiÄ™ wszystko po swojemu.PozwolÄ™, by pokierowaÅ‚y mnÄ… intuicja i doÅ›wiadczenie.NadszedÅ‚ koniec Å›wiata, a kiedy to nastÄ™puje, nie ma już znaczenia to, co przedtem miaÅ‚o wartość.Z pewnoÅ›ciÄ… krok, jaki przed chwilÄ… wykonaÅ‚em, nie byÅ‚ rozsÄ…dny, ale z drugiej strony chciaÅ‚em wyprowadzić Fredrika z równowagi, chciaÅ‚em, żeby siÄ™ ruszyÅ‚, a w każdym razie, co siÄ™ staÅ‚o, to siÄ™ staÅ‚o.Teraz musiaÅ‚em zachować ostrożność i jechać za nim w wiÄ™kszej odlegÅ‚oÅ›ci, gdyż chociaż mnie nie znaÅ‚, mógÅ‚ wywnioskować, że to ja jestem tÄ… niepożądanÄ… osobÄ….PojechaliÅ›my do Tosalet, ale nie do Willi pod SÅ‚oÅ„cem, lecz do innej, odlegÅ‚ej o jakieÅ› trzysta metrów, która nie miaÅ‚a nazwy, tylko numer 50.ZaparkowaÅ‚em znacznie niżej i kiedy po godzinie Fredrik nie wychodziÅ‚, odjechaÅ‚em.ZobaczyÅ‚em, gdzie znajduje siÄ™ willa, dowiedzenie siÄ™, kto tam mieszka, zajmie niewiele czasu.Z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… jeden z nich.SandraByÅ‚a już szósta, a Fred nie wróciÅ‚ jeszcze z centrum handlowego i Karin zaczęła siÄ™ martwić.Nie byÅ‚o sposobu, by stwierdzić, gdzie jest.Nie mieli komórek.Å»adne z nas trojga nie zawracaÅ‚o sobie gÅ‚owy telefonem.W moim przypadku, kiedy skoÅ„czyÅ‚a mi siÄ™ karta, kupienie nowej zabieraÅ‚o mi caÅ‚e wieki, wydawaÅ‚o mi siÄ™ to absurdalnym wyrzucaniem pieniÄ™dzy, których nie miaÅ‚am.A oni nie przywykli do nowych technologii, nie korzystali również z komputera.DoszÅ‚am wiÄ™c do wniosku, że źle zrobiÄ™, odjeżdżajÄ…c i zostawiajÄ…c Karin w tej niepewnej sytuacji, zatem zostaÅ‚am i dalej robiÅ‚am sweterek.Oczka coraz lepiej mi wychodziÅ‚y, coraz równiej.Mimo martwienia siÄ™ o Freda, Karin od czasu do czasu pochylaÅ‚a siÄ™, żeby zobaczyć, jak mi idzie.O wpół do siódmej weszÅ‚yÅ›my do domu.Nieco później otworzyÅ‚am drzwi przysadzistemu chÅ‚opakowi, którego poznaÅ‚am wczorajszego wieczoru, MartÃnowi, w tym samym czarnym podkoszulku bez rÄ™kawów, jeansach i zniszczonych sportowych butach, oraz chudzielcowi, WÄ™gorzowi, który przywiÄ…zywaÅ‚ do ubrania i wyglÄ…du znacznie mniejszÄ… wagÄ™ niż MartÃn.WÄ™gorz zapytaÅ‚ o Freda z minÄ… pokazujÄ…cÄ…, że nie ma pojÄ™cia, co robiÄ™ w tym domu, i przysunÄ…Å‚ siÄ™ do mojego ucha w sposób, który mnie onieÅ›mieliÅ‚.– ZamieszkaÅ‚aÅ› tutaj? – zapytaÅ‚.Na szczęście zaraz pojawiÅ‚a siÄ™ Karin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]