[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Książę Szarego Płaskowyżu, dowiedziawszy się o śmierci Nassefa, zrezygnował z pościgu za nim.Wrócił do swego oddziału, zanim ten zdołał pokonać rzekę.Wynikające stąd zamieszanie w kwaterze głównej przeciwnika pozwoliło el-Kaderowi pozbyć się północnych zwiadowców.Natychmiast zawrócił na zachód.Wytężonym marszem okrążył północną armię i skręcił w kierunku rzeki.Tam stanął; Książę Szarego Płaskowyżu maszerował tymczasem na Dunno Scuttari.El-Kader uderzył na jego armię z flanki, wybierając do walki teren pokryty niskimi wzgórzami.Nie dał wrogowi szansy nawet na sformowanie szyku.Siła północnego rycerstwa nie zdała się na nic.Śmiertelnie groźni itaskiańscy łucznicy zostali rozproszeni, zanim zdążyli sięgnąć po broń.Jedynie formacje upartych pikinierów z Iwa Skołowda i Dvaru wytrzymały furię pierwszej szarży.One też stanowiły jedyne, ulotne zresztą, wyspy stabilności w oceanie śmierci.Północni rycerze zastosowali zwyczajową praktykę szlachty w sytuacjach porażki – zostawili swych pieszych towarzyszy na łasce el-Kadera i uciekli w kierunku przeprawy przez rzekę.Ale wróg przewidział ten manewr.Jeźdźcy pustyni już tam czekali.Nawet czwarta część uciekinierów nie przedostała się na północny brzeg.Prości żołnierze, których porzucili na pastwę losu, mieli więcej szczęścia.Nie mając innego wyboru, piechota walczyła.Jej szeregi, rozerwane na liczne małe oddziały, ścigane bez śladu litości, rozproszyły się po obszarze kilku Pomniejszych Królestw.Ich straty również były ogromne.Tylko jeden żołnierz na trzech doczekał nadejścia zimy.Dziesięć dni później el-Kader odwołał grupy pościgowe.Przed nadejściem zimy chciał wycofać się na kwatery i pozwolić przynajmniej części żołnierzy spotkać się z rodzinami.Wtedy nadeszły wieści o zniknięciu Yasmid.Przez cały ranek Hali bił się z myślami.Jak miał to przekazać prorokowi? Czasami sprawiał, że niektóre raporty nie docierały do Adepta.Starał się chronić jego spokój, tym razem jednak nie miał wyboru.Wieści były zbyt ważne.Wreszcie poprosił o audiencję.–Panie – skłonił się.El Murid doskonale zdawał sobie sprawę, że Mowaffak przynosi złe wieści.–Co jest? – warknął.–Zły wiatr powiał z zachodu, panie.–Wiedziałem o tym już w chwili, gdy zobaczyłem cię wchodzącego tutaj.Dlaczego po prostu nie powiesz, o co chodzi?–Jak rozkażesz, panie.Nadszedł czas ciężkiej próby dla Królestwa Pokoju, panie.Najcięższej.–Wykrztuś to wreszcie z siebie, człowieku.Nie próbuj na mnie tych gierek.Hali, posłuszny wyznawca, nie mógł już dłużej zwlekać.–Dobrze więc, panie.Dwie sprawy.Bicz Boży zginął.A twoja córka została porwana.El Murid nie odpowiedział od razu.Przez dłuższą chwilę siedział bez ruchu.Jego twarz tak pobladła, że przez chwilę Hali obawiał się, że porazi go atak serca.Wreszcie odezwał się cichym, miękkim głosem:–Wiem, że ostatnimi czasy nie miałem dla ciebie cierpliwości, Mowaffak.Czasami traktowałem cię niesprawiedliwie.Ale to nie powód, by żartować sobie tak okrutnie.–Bardzo mi przykro, panie, ale autorem tych żartów jest wyłącznie Zły.–Więc to prawda?–Niestety, panie.A konieczność poinformowania cię o tym boli mnie niczym śmiertelna rana.–Nassef zabity.To nie wydaje się możliwe.Yasmid uwięziona.Jak to możliwe? Przecież do tego trzeba by było armii, nieprawdaż?–W pierwszym przypadku, panie, chodzi o żołnierzy Gildii.Tych samych, którzy przedtem zabili Karima.Jego los podzieliło ponad tysiąc Niezwyciężonych.To było ciężkie lato dla naszego zakonu.Niewielu już nas zostało.–A Yasmid?–Sprawa nie jest jasna.Jeździec przyniósł wieści.Dojechał w stanie bliskim śmierci, tak że nie dowiedzieliśmy się odeń wiele.Zbyt daleką drogę miał do pokonania, a jego rany były od początku omalże śmiertelne.El-Kader odesłał twoje dzieci w głąb Hammad al Nakir, na wypadek gdyby jego spotkanie z siłami północy przybrało zły obrót.Strzegli ich Niezwyciężeni.Dlaczego zawiedli, nie wiem.Ktoś dotarł do twojej córki.Ścigają ich moi bracia, którzy przeżyli atak.–Nie jest to wszystko szczególnie jasne, Mowaffak.–Wiem, panie.Jednak tak przedstawia się stan mojej wiedzy na chwilę obecną.–Czy tych niewiernych już spacyfikowałeś? Hali uśmiechnął się słabo.–Ci, którzy przeżyli, zachowują się poprawnie, panie.–Wobec tego, nie będę dłużej siedział ci na głowie.Wracam na północ.Zostawiam cię sam na sam z Ipopotam.Zastanów się, ilu ludzi będziesz tu potrzebował.Niech to będzie naprawdę niezbędne minimum.El-Kaderowi przyda się każde wsparcie, jakie mogę mu ofiarować.Mowaffak?–Panie?–Zostaw mnie teraz samego.Muszę zebrać myśli.–Jak rozkażesz, panie.Hali zatrzymał się jeszcze przy drzwiach, odwrócił i przyjrzał człowiekowi, którego kochał nad życie.El Murid siedział skurczony, jakby zdjęty śmiertelnym cierpieniem, wpatrzony w delikatną poświatę amuletu na nadgarstku.W jego oczach lśniły łzy, jednak wyraz twarzy pozostawał nieodgadniony.Mowaffak w końcu doszedł do wniosku, że tamten zastanawia się, czy gra była warta świeczki.Ze smutkiem pokręcił głową.Jego prorok poświęcił nieomal wszystko, co posiadał, na rzecz świętej sprawy.Cóż jeszcze mógł ofiarować? Tylko siebie samego i swego potomka, Sidiego, który tak czy siak tylko przyczyniał się do spotęgowania jego zmartwień.Hali poczuł, jak w jego sercu wzbiera mściwość.Zniknięcie lady Yasmid spowoduje, że wiele głów spadnie z karków.Nie było żadnej wymówki dla tak groteskowego nadużycia zaufania.Kilka chwil później wpadł na Esmata.–Dzień dobry, doktorze.Mógłbyś wyświadczyć mi przysługę? Zaopiekuj się naszym panem.Przeżył straszliwy szok.Esmat przyglądał się odchodzącemu Niezwyciężonemu.Był zdumiony.Hali nigdy nie miał dlań miłego słowa… Musiało się stać coś naprawdę złego.Pobiegł do komnaty Adepta.Dwa dni później El Murid opuścił Ipopotam.Pogalopował na północ tak szybko, jak tylko pozwalały jego rany.Plotka głosiła, że alteańscy żołnierze Gildii zatknęli głowę Nassefa na pice w charakterze bitewnego godła.Na całym obszarze działań wojennych Gildia jakby unikała działań zaczepnych, tylko ten oddział na tyłach trwał, wciąż przypominając wszystkim, że jego bracia dalej prowadzą swoją prywatną wojnę.Jakiż okrutny był koniec Nassefa… Czy jego siostrzenica podąży śladem wuja w objęcia Mrocznej Pani? Może już się to stało? Gdyby jednak jeszcze żyła, gotów był rzucić na szale całą potęgę Hammad al Nakir.Ale władza nad pustynią w obecnej sytuacji mogła już nic nie znaczyć.Odszedł jej spiritus movens.Któż mógłby zastąpić Bicza Bożego?El Murid parsknął, drwiąc z samego siebie.Przynajmniej nie będzie musiał się już obawiać zdrady, wiarołomstwa i niewierności.Nie będzie się musiał zamartwiać tym, co zrobić z samym Nassefem, tylko tym, co robić bez niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]