[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Firma public relations, która to wszystko załatwiała, wyjaśniła, że tylko wykonuje polecenia.–A doktor Barker?–Próbowałem się z nim porozumieć, ale zniknął bez śladu.–Miał pan bliższy kontakt z Oceanusem niż większość ludzi – powiedział Austin, przechodząc do rzeczy.– Co pan wie o doktorze Barkerze?–Niestety, niewiele.Więcej wiem o jego przodku.–Kapitanie statku wielorybniczego, o którym wspominał?–Tak, o Fredericku Barkerze seniorze.Widział pan wczoraj noże Kiolya.Jeden z nich należał kiedyś do niego.Ma ponad sto lat.Przerażająca broń, ostra jak brzytwa.Od samego patrzenia na nią dostawałem rozstroju żołądka.–Gdzie mógłbym się dowiedzieć czegoś o kapitanie Barkerze?–Może pan zacząć od mojego biura.– Gleason obrzucił ponurym spojrzeniem puste gabloty.– Chodźmy.Nic tu po mnie.Biuro mieściło się w skrzydle administracyjnym.Gleason wskazał Kurtowi krzesło i wziął z półki starą książkę Kapitanowie statków wielorybniczych z New Bedford.Otworzył ją i podsunął Austinowi.–Wziąłem to z naszej biblioteki z okazji wystawy.Oto kapitan Barker.Wielorybnicy zNowej Anglii byli twardzi.Wielu zostało szyprami tuż po dwudziestce.Bunty załóg,niszczycielskie sztormy i wrogość krajowców stanowiły dla nich chleb powszedni.Austin przyjrzał się ziarnistej, czarno-białej fotografii w książce.Barker miał na sobie strój eskimoski i trudno było rozpoznać jego rysy.Twarz kapitana otaczał kaptur futrzanej parki, oczy chroniły kościane gogle z poziomymi szczelinami.Podbródek pokrywała siwa szczecina.–Ciekawe okulary – zauważył Austin.–Przeciwsłoneczne.Innuici bali się oślepnąć od bieli śniegu.Barker miał zapewne bardzo wrażliwe oczy.Jego rodzinę prześladował albinizm.Podobno dlatego spędził tyle zim na północy, ponieważ unikał słońca.Gleason wyjaśnił, że w 1871 roku statek Barkera, “Orient”, rozbił się.Ocalał tylko kapitan.–Krajowcy uratowali mu życie i spędził zimę w eskimoskiej osadzie.Wspomina, jak żona wodza ściągnęła mu buty i rozgrzała jego zmarznięte stopy ciepłem swojego nagiego łona.–Znam gorsze sposoby rozgrzewania.Co ma z tym wspólnego plemię Kiolya?–To oni go uratowali.–Nie pasuje mi to do ich krwiożerczości, o której pan mówił.Spodziewałbym się raczej, że zabiją obcego.–Normalnie tak by było, ale niech pan nie zapomina, że Barker różnił się wyglądem od innych wielorybników.Miał białe włosy, bladą skórę i jasne oczy.Pewnie wzięli go za boga śniegu.–Może za Toonooka.–Wszystko jest możliwe.Barker pomija niektóre szczegóły.Społeczność kwakierska w New Bedford nie zaaprobowałaby tego, że ktoś z jej członków udawał jakiegoś boga.Ale to przeżycie zmieniło go.–W jakim sensie?–Stał się zagorzałym obrońcą morsów.Po powrocie do domu namawiał swoichkolegów wielorybników do zaprzestania rzezi tych stworzeń.Kiolya opanowywali terenyłowieckie niczym gangi uliczne, kontrolujące w miastach handel narkotykami.Zabieralipokonanym nawet kobiety i narzędzia.Inne plemiona Innuitów głodowały, dopóki niezjednoczyły się i nie przepędziły Kiolya.Barker miał dług wdzięczności wobec Kiolya imyślał, że po zaprzestaniu polowań na morsy plemię zrezygnuje ze swoich bandyckich zwyczajów.–Miał rację?–Moim zdaniem, był naiwny.Wątpię, żeby cokolwiek mogło ich zmienić.Chyba tylko użycie siły.Austin zastanowił się.Jako miłośnik filozofii, wierzył w teorię, że przeszłość to teraźniejszość.Kiolya mogli być kluczem do rozwiązania zagadki Oceanusa.–Gdzie mógłbym się dowiedzieć czegoś więcej o tym plemieniu?–Pewnie w kartotece aresztowanych policji kanadyjskiej.Nie ma zbyt wieluinformacji z okresu między rozproszeniem Kiolya i dniem dzisiejszym, ale znalazłem pewnąniesamowitą historię, która zdaje się potwierdzać to, co powiedziałem wcześniej o boguśniegu.– Gleason poszperał w szafce na akta i wyjął wycinek z “New York Timesa” z 1935roku.Przechowywał go w plastikowej kopercie.Doniesienie prasowe pochodziło znad ZatokiHudsona.Austin przeczytał:Historia badań Arktyki wzbogaciła się o kolejną zagadkę, gdy na wpół obłąkany Niemiec wypełzł z tundry, twierdząc, że jest jedynym ocalałym z katastrofy statku powietrznego.Władze kanadyjskie poinformowały nas, że Niemca, podającego się za Gerhardta Heinza, przyprowadzili Eskimosi, którzy najwyraźniej go uratowali.Odwiedziliśmy pana Heinza w szpitalu, gdzie wkrótce zmarł.Podczas wywiadu powiedział nam:“Brałem udział w tajnej wyprawie na biegun północny ku chwale Vaterlandu.Wylądowaliśmy na biegunie, ale w drodze powrotnej zauważyliśmy wrak statku, zamarznięty w lodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]