[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet "obyczajówka" - major przezornie zaszedł i nadrugiepiętro do tego oddziału, gdyż wiedział, że dolaryi sutenerstwow świecie przestępczym to bardzo pokrewnesobie zawody, nie umiała mu odpowiedzieć na stawianepytania.Tam wprawdzie przypomnianosobie młodego sutenera "Niko", któryza uwodzenie nieletnichi zmuszanieswoich ofiar do nierządu dostałprzed dwoma latywysokiwyrok i jeszczenawet połowynie odsiedział.Na pewnowięc nie ten Niko.Innych zaś nie znali.Żeby wyczerpać już wszystkie możliwości,major Krzyżewski po koleiodwiedził szefów prokuratur mieszczących 95.się w gmachu sądów na Świerczewskiego.Każdego z nichpoprosił o pełną listę pracowników ich urzędów ze szczegółowym podaniem wieku i miejsca zamieszkania.Oczywiście został przyjęty bardzo kwaśno.Prokuratura Stołeczna w ogóle próbowała wymigać się od tego.ProkuraturaWojewódzka, w której interesie przecież prowadzonebyło całe śledztwo, zgodziła siębardzo niechętnie.Prokuratorzy dzielnicowiprotestowali gwałtownie.Ale że to prokuratura i milicja musząze sobą dobrzeżyć, bo inaczejnic by nie wyszło z pracy każdego z tychorganów, w końcu major postawił na swoim.Obiecanomu w ciągu dwóch, trzech dni sporządzić takie listy.Co prawda naczelnikWielawski z Prokuratury Stołecznej robiłpóźniej gorzkie wymówkiprokuratorowi wojewódzkiemu spotkawszy go w bufecie nakawie.- My, panie kolego, jesteśmyw najgorętszymsezonieurlopowym.Na maszynach po dwa tygodnieczekają aktyoskarżenia, nawet"aresztanckie", a przychodzi do mnieten major z KGMO z żądaniem, żeby wszystko rzucić i robić mu listy pracowników.Bomu potrzebne do śledztwa!I jeszcze powołujesię na was - powiada: "potrzebne to koniecznie dla śledztwa, które prowadzimy w sprawie Prokuratury Wojewódzkiej.Szefowi prokuratury specjalnie natym zależy".I na comu taka lista?Jakby to w prokuraturze złodzieje pracowali, a prokuratorzy siedzieli na Mokotowie.Prokurator jakoś udobruchał swojego przyjaciela.Przedtem rozmawiał z kierownikiem swojej kancelarii,który w ten sam mniejwięcej sposób wyrażał "entuzjazm"dla pomysłumajora Krzyżewskiego.Swoją drogą - pomyślał prokurator- czyjadobrze zrobiłem, żezgodziłem się na prośbę Kura i interweniowałemu pułkownika Włochowicza, by powierzył sprawę Krzyżewskiemu?Na Sherlocka Holmesa on mi jakoś nie wygląda.Trzytygodnie już mijają, a rezultatów śledztwa nie widać.Jaktak dalejpójdzie, trzeba będzie prosić, abydalikogoś bardziej energicznego.96A tymczasem major Krzyżewskinieświadom czarnychchmur, jakie gromadziły się nad jego głową, złożył następnie wizytę prezesowi Sądu Powiatowego dla m.st.Warszawy, prezesowi Sądu Wojewódzkiego dla województwa warszawskiego, prezesowi Sądu Wojewódzkiegodla m.st.Warszawy, prezesowi Sądu Najwyższego i nawet prezesowi Sądu Powiatowego dla miasta i powiatuPruszków.W końcu zdołał uzyskać tylkotyle, że będzie mógłprzejrzeć akta personalne pracowników tych sądów i wynotować to, co go interesuje.Następne dni były dla Stanisława Krzyżewskiego bardzo pracowite.Już o godzinie ósmejrano zjawiał się naŚwierczewskiego uzbrojony w długopis i swój gruby brulion.Kierownicy personalni poszczególnychsądów,uprzedzeni ojego wizycie, otwieralimajorowi szafyz teczkami personalnymi.Krzyżewskibrał oburącz tyleteczek, ile tylko mógł zdjąć z półki, kładłprzed sobąi każdą kolejno przeglądał.Coraz to notował jakieś nazwisko wswoim notesie.Po przejrzeniu wszystkich teczekustawiał je z powrotem napółce ibrałnastępnąporcję.Natej "inteligentnej i myślowej pracy" zeszłomupełne pięć dni.Tymczasem wszystkie prokuratury,chociażbez entuzjazmu, dostarczyły również swoje listy.Major w swoimnotesie wynotował z tych list cały szereg nazwisk.Potempoliczył swój spis.Doszedł do pięknego rezultatu.187 osóbzatrudnionych w sądownictwie lub prokuraturze mieszkało naPowiślu i byłomniej więcej w wieku odpowiadającym danym dostarczonym przez Rękawka.Czy uda się wśród tych187 osób zidentyfikować tę jedną jedyną?Czyzresztą znajduje się onaw tym spisie?Major sam wątpił o tym, ale prowadząc tak odpowiedzialne śledztwo, w tak ważnej sprawie, niemógł pominąć żadnego sposobu dotarcia do celu: ujęcia sprawcynapadu i odnalezienia czeku"Donaubanku" na 80 000dolarów.97.-.Pułkownik Zienkiewicz, któremu major jakzwykle złożył raport z ostatnich swoich czynności, równieżsceptycznie odniósł się do zgromadzonego z takim trudemspisu nazwisk.Majora jednak nie zbiłoto z tropu.- Panie pułkowniku, mająctenazwiska będę starałsięustalić, kto z tych osób najczęściej kontaktował się z tymipracownikami prokuratury i"aparatu", którzy prowadzilisprawę "białego gangu".Kto szczególnie interesował się tąsprawą.To nam wyeliminuje większość nazwisk z mojej listy.Nie przypuszczam, aby zostało na niej więcejniż dziesięć pozycji.Wtedy będę już szczegółowo badałkażdegokolejno.- Bardzo prawidłowo, tak jak należy.Nie byłoby biedy,gdyby nam się nie śpieszyło.Pamiętajcie, majorze, że czekmoże być każdego dnia przewieziony do Wiednia i zrealizowany w "Donaubanku".A wtedy będzie po herbacie!Nic dziwnego, że Krzyżewski opuścił gabinet pułkownika z niewesołą miną.Kiedy w swoim pokoju dowiedziałsię, że prokurator Kurwzywa go do siebie, wsiadł w autobuspośpieszny "A" i parę minut później wchodził już dogmachu sądów.W gabinecie prokuratora Kura zastałjużdwu panów, z którychjeden byłprzedstawicielem Centrali Handlu Zagranicznego "Budex", a drugi wyższym urzędnikiem Ministerstwa Handlu Zagranicznego.Obaj panowie przyjechali do prokuratury, żeby dowiedzieć się, jaksprawa wygląda.- Gotowi jesteśmy ofiarować jakąś poważnąnagrodę -oświadczyłprzedstawiciel "Budexu".- Może to naprowadzi na jakiś nowy ślad.Na przykład damy 50 000złotych.- To byłoby niezłe.Możność zarobienia takiej sumy niejednego może skusić.Do tegotrzeba zagwarantować niekaralność sprawcy, jeżeli sam się zgłosi z czekiem - dodałdyrektor z MHZ.- To jest bezcelowe - powiedział prokurator - kto maw ręku 80000dolarów, nie polecina pięćdziesiąt tysięcyzłotych.Alesam pomysł z nagrodą uważam za dobry.Mo98że się zgłosićktoś, kto zna lubprzynajmniejdomyśla sięosoby sprawcy kradzieży.Jeżeli "Budex" potwierdzi napiśmie swoją decyzję,pan rozumie, dyrektorze, że to zewzględów formalnych jest dla nas konieczne,to od razujutro ogłosimy wprasie o nagrodzie.- O, przepraszam - zaprotestował przedstawicielMHZ - nie możemy w żadnym przypadku ujawnić publicznie czegokolwiek,bo mogłoby nam zepsuć naszekontaktyhandlowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]