[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twardo żądał ich zwrotu.Ponieważ finansował różne nielegalne interesy Cieślikowskiej i dużo o niej wiedział, miał w ręku mocne atuty i zbycie go byle czym nie było takie proste.— Przecież Cieślikowska mogła ostatecznie zwrócić te pieniądze.Jeśli nawet nie wszystkie, to większą ich część.Znaleźliśmy w jej mieszkaniu książeczkę PKO z dużym wkładem, dolary, no i biżuterię wartości ponad 200 tysięcy złotych.— Jasne, że mogła zwrócić.Ale nie chciała.To było przeciwne jej naturze.Ta kobieta przez całe swoje życie przyzwyczaiła się do brania.Nie umiała dawać ani nawet oddawać.Dlatego wynajdywała dziesiątki powodów, by odwlec tę chwilę.Gdyby udało się jej wyjść za mąż za angielskiego milionera, być może, rozliczyłaby się wtedy z badylarzem.Przypuszczam jednak, że sięgnęłaby do kasy nie swojej, lecz męża.Ostatecznie na stosunki zachodnie była to nie taka duża suma.Według kursu czarnej giełdy około 3 tysięcy dolarów.Sęk w tym, że ogrodnik nie chciał czekać.Może zorientował się, że walą się małżeńskie plany Cieślikowskiej?— Skąd pan wie?— Nie wiem.Przypuszczam.Będziemy wiedzieli wtedy, kiedy dobierzemy się do skóry tego Anglika.Nie sądzę, abyśmy mieli trudności z jego zidentyfikowaniem.— Dlaczego, majorze, zwolnił pan Lanotę?— Dlatego, że i do niego nie pasuje błękitny szafir.Badylarz zrezygnował z Cieślikowskiej.Pocieszył się jakimś młodym kotem.Chodziło mu jedynie o pieniądze, które, jego zdaniem, źle zainwestował.Byłby ostatnim człowiekiem, pragnącym zamordować Krystynę.Miał przecież szanse, że wycofa gotówkę, jeżeli nie całą, to przynajmniej jej część.Nie zabija się dłużników.Raczej wierzycieli.— To racja — przyznał Tomaszewski.— Poza tym nie widzę powodu, dla którego badylarz miałby brać bransoletkę z szafirem.Na pewno zna się i na kursach dolara, i na złocie.Wiedział, że bransoletka nie ma wielkiej wartości.Najwyżej trzecią część tej sumy pieniędzy, jaką zamordowana miała w torebce.— Panie majorze, prawie zostałem przekonany.— Bardzo mnie to cieszy — uśmiechnął się Kaczanowski — tym bardziej że mam dla was zajęcie.A co do Lanoty, niech pan się nie obawia.Będzie także figurował na mojej liście podejrzanych.Pod numerem czwartym.— Jakie zajęcie?— Jutro z rana pojedzie pan do Podleśnej Góry.Ustali pan, jacy cudzoziemcy tam mieszkają.Ze szczególnym uwzględnieniem Anglików, ale to nie jest pewnik, bo facet może mieć inne obywatelstwo.Trzeba też zwrócić uwagę na samochody.Kto ma czerwonego morris-coopera? Nasz bohater najprawdopodobniej nosi imię Robert.Stąd znany nam skrót Bob lub Rob.Gdyby pan nie znalazł w Podleśnej Górze nikogo odpowiadającego naszym danym, proszę szukać w sąsiednim Rzęsowie.— Tak jest.Jutro pan major będzie miał tego faceta — zapewnił podporucznik.ROZDZIAŁ IXPiąty do brydżaPodporucznik Józef Tomaszewski doskonale spisał się z powierzonego mu zadania.Już tego samego dnia po południu raportował majorowi Januszowi Kaczanowskiemu:— Anglik odnaleziony.Wprawdzie nie ma na imię Robert ani Bob, ale jego nazwisko brzmi: Bobesson.John Bobesson.Dyrektor handlowy i jeden z głównych udziałowców wielkiej angielskiej firmy ,,H.J.Bobesson and Company”.Maszyny górnicze, walcownie blach aluminiowych, wielkie koparki kroczące.Słowem, ciężki przemysł.— Mieszka w Polsce, w Podleśnej Górze?— Firma robi duże interesy z Polską.Dyrektor John Bobesson zajmuje się dostawami dla całej Wschodniej Europy.Doszedł do wniosku, że najbardziej odpowiednim punktem dla założenia czegoś w rodzaju generalnego przedstawicielstwa na te kraje jest właśnie Polska.Dlatego też dyrektor stosunkowo sporo czasu spędza u nas.W Podleśnej Górze, w willi przy ulicy Wiśniowej, wynajmuje dwa pokoje z łazienką i osobnym wejściem.Na parterze.W czasie pobytu w Polsce zawsze tam mieszka.W garażu willi stoi samochód.Rzeczywiście czerwony morris-cooper na warszawskich numerach rejestracyjnych.Oglądałem z bliska tę willę, ale nie wchodziłem do środka.Jest własnością znanego przed wojną śpiewaka operowego.Obecnie dość wiekowy mężczyzna.Dla podreperowania swoich dochodów przerobił parter domu na dwa luksusowe mieszkanka.W tym drugim mieszka sekretarz ambasady brazylijskiej.— Sądzę — zauważył major — że komorne za te dwa lokale wynosi nie mniej niż nasze pobory razem wzięte.— Willa położona jest w nowej części Podleśnej Góry.Do stacji kolejki niewiele bliżej niż do Rzęsowa.— Aha — domyślił się major — wiemy zatem, że Krystyna Cieślikowska przyjechała do Podleśnej Góry kolejką, a chciała wracać elektrycznym pociągiem.To szybciej i częstsze połączenie.Szła więc z Podleśnej Góry do Rzęsowa, a nie, jak to przypuszczaliśmy początkowo, w odwrotnym kierunku.— Pan major wezwie lego Anglika do komendy?— Raczej nie.Pamiętajmy, że to cudzoziemiec i to dość związany z naszymi instytucjami gospodarczymi.Zaraz by się tam poskarżył, że go „po milicjach” ciągają i nasi handlowcy narobiliby hałasu, że przeze mnie tracą milionowe zamówienia.Załatwimy to dyplomatyczniej.Porozumiemy się z panem Bobessonem telefoniczne i ustalimy, kiedy będzie mógł nas przyjąć.Ma pan, poruczniku, numer jego telefonu?— Mam.A jeżeli drapnie, jak Malinowski?— To wtedy wiedzielibyśmy, kto jest zabójcą Cieśli— kowskiej.Ale sądząc po stanowisku, jakie zajmuje, facet jest mądrzejszy i o silniejszych nerwach niż były dyrektor [ Pobierz całość w formacie PDF ]