[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po raz drugi w swoim życiu zetknął się z tą okropną zbrodnią.Na górze kręconych schodów znajdował się maleńki pokoik.Weszli tam, dziewczyna usiadła na pojedynczym łóżku.–K… k… kim…? – wy dukała.–Jesteśmy Amerykanami.Uciekliśmy z Keflaviku, kiedy zaatakowali Rosjanie.Jak się nazywasz?–Vigdis Agustdottir – odparła martwym głosem.Vigdis, córka Augusta, który leży martwy w kuchni.Edwards zastanawiał się chwilę, co może po islandzku znaczyć imię Vigdis.Ustawił na stole lampę i otworzył pakiet pierwszej pomocy.Dziewczyna miała rozciętą skórę na szczęce.Zdezynfekował ranę.To musiało boleć, lecz Vigdis nawet się nie skrzywiła.Resztę ciała, jak zauważył, miała tylko posiniaczoną; jedynie plecy były podrapane szorstkimi deskami podłogi.Rozpaczliwie walczyła, więc dostała kilka ciosów.I z całą pewnością utraciła już dziewictwo.Mogło być dużo gorzej, ale Edwardsa ogarnęła zimna furia.Tak potraktować to śliczne stworzenie.No cóż, podjął decyzję.–Nie możesz tu pozostać – powiedział.– Musimy uciekać.Ty również.Pójdziesz z nami.–Ale…–Wybacz.Rozumiem; kiedy Ruscy zaatakowali bazę, też straciłem paru przyjaciół.Nie tak jak ty, mamę i tatę,ale… Jezu! – Edwards rozłożył bezradnie ręce, nie mogąc przedrzeć się przez barierę nic nie znaczących słów.– Wybacz, nie mogliśmy przybyć wcześniej.Czy o to właśnie chodzi niektórym feministkom? – pomyślał.Twierdzą, że gwałt jest zbrodnią, jakiej wszyscy mężczyźni dopuszczają się względem kobiet, by je od siebie uzależnić.Czemu więc chcesz iść na dół i… Edwards był najgłębiej przekonany, że postąpili słusznie.Sięgnął po jej dłoń.Nie cofnęła ręki.–Musimy niebawem się stąd oddalić.Zabierzemy cię ze sobą.Masz chyba w okolicy jakąś rodzinę lub przyjaciół.Zaprowadzimy cię do nich.Tam znajdziesz opiekę.Tu nie możesz zostać.Jeśli zostaniesz, zabiją cię.Rozumiesz?Zauważył w półmroku energiczne skinienie głowy.–Tak.Ale proszę… proszę mnie zostawić.Chcę być przez chwilę sama.– Naturalnie – ponownie dotknął jej policzka.– Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, zawołaj.Edwards zszedł na dół.Smith zajął się wszystkim.Trójka Rosjan klęczała na podłodze.Radzieccy żołnierze mieli zasłonięte oczy, zakneblowane usta i związane na plecach ręce.Pilnował ich Garcia.Rodgers był w kuchni, a Smith segregował zwalone na stół przedmioty.–W porządku, kogo tu mamy?Teraz już Smith spoglądał na swego oficera z rodzajem uwielbienia.–Mamy tu ruskiego porucznika; z mokrym jeszcze kutasem.Martwego sierżanta i martwego szeregowca.I dwóch żywych.Porucznik miał przy sobie to, sir.Edwards odebrał mapę i rozwinął ją.–Och, do licha, to wspaniale! – mapa popstrzona była różnymi znakami.–Mamy też drugą lornetkę i radio.Szkoda, że nie możemy go używać.Trochę żywności.Wygląda na gówno, ale lepsze to niż nic.Grackośmy się uwinęli, szefie.Pokonać pięciu Ruskich za pomocą tylko trzech kul.–Jim, co musimy ze sobą zabrać?–Tylko jedzenie, sir.Myślę, że dobrze byłoby teżwziąć ze dwa ich karabiny wraz z amunicją.Mogą się przydać.Ale już i tak jesteśmy solidnie obładowani…–No i nie mamy prowadzić tu wojny, ale bawić się w skautów, prawda? – Edwards blado się uśmiechnął.–Myślę, że powinniśmy wziąć też trochę ubrań.Swetry i tak dalej.Bierzemy tę panią?–Musimy.Smith przytaknął skinieniem głowy.–Hm, ma pan rację.Mam nadzieję, że lubi się włóczyć, sir.Jest w kiepskim stanie, a ponadto w ciąży.Tak na moje oko, w czwartym miesiącu.–W ciąży? – Garcia gwałtownie odwrócił się.– Zgwałcili dziewczynę w ciąży? – zaczął coś gniewnie mamrotać pod nosem po hiszpańsku.–Mówili coś? – spytał Mikę.–Ani słowa, sir – odparł Garcia.–Jim, idź na górę po dziewczynę i przyprowadź ją tutaj.Nazywa się Vigdis.Postępuj z nią ostrożnie i delikatnie.–Proszę się nie obawiać, sir – Smith ruszył w stronę schodów.–Ten ze zwisającą pytą to porucznik, tak? – spytał Edwards, a Garcia skinął głową.Porucznik stanął przed jeńcem.Odsłonił mu oczy i wyjął knebel.Rosjanin był w jego wieku i obficie się pocił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]