[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał blisko niej.Jego wzrok błądził po jej twarzy.– Nie zranię cię.– Tego nie wiesz.Jesteś nałogowym podrywaczem.Uśmiechnął się.– Lubię kobiety.Co w tym złego?– To, że ja szukam czegoś innego.– Daj mi szansę.– Na razie dajmy sobie na wstrzymanie.Odwróciła się i ruszyła w kierunku domu.Norbert nie odpuszczał, co jej schlebiało.Podczas gdy Paweł dał tak szybko za wygraną, on o nią walczył.Może wcale nie jest taki zły? Miał prawo umawiać się z innymi kobietami, przecież nie byli parą.Wczoraj przysłał jej kosz wypełniony po brzegi czekoladkami.Za oknem było szaro, buro i ponuro.Od kilku dni padało.Ewa stała przy oknie z kubkiem kawy i patrzyła na przechodniów.W kwiaciarni panował niewielki ruch, a jaśniej rzecz ujmując, był bezruch.Miała dzisiaj tylko dwóch klientów.Nagle rozdzwonił się telefon.– Słucham?– Czy wiesz, jaki jest dzisiaj dzień? – zapytał Norbert.– Deszczowy.– Wyjątkowo deszczowy dzień.– Iii?– Porywam cię na romantyczną kolację i jeszcze bardziej romantyczny film.– Ale my nie jesteśmy zakochani.– Ale się lubimy.– No nie wiem – powiedziała.– Chyba nie jestem jeszcze gotowa na randki.A szczególnie na randki z tobą.– Rozumiem.To będzie tylko przyjacielski wypad.– Może spróbujesz szczęścia u jakiejś swojej koleżanki.Słyszałam, że masz ich sporo.– Chciała mu dopiec.– Nie chcę umawiać się z koleżanką, chcę spędzić ten wieczór z tobą.– Dzisiaj dłużej pracuję – skłamała.– Poczekam.– Nie dawał za wygraną, a jej to zaimponowało.– Zgoda – powiedziała w końcu.Z jednej strony chciała się z nim spotkać, z drugiej nie miała na to spotkanie najmniejszej ochoty.Targały nią sprzeczne emocje.– Tylko nie chcę romantycznej kolacji, wolałabym zjeść frytki i przejść się.– Nawet w deszcz?– Nawet w deszcz.– Nie ma problemu.Norbert pojawił się pod jej mieszkaniem o dwudziestej.Ubrany w dżinsy, jasną koszulkę, przez ramię przełożył przeciwdeszczową kurtkę.Wyglądał jak dwudziestolatek.Ona również włożyła dżinsy i krótki beżowy płaszczyk.– No to ruszamy.Szli obok siebie w stronę centrum.Przestało padać.Powietrze było rześkie.Kiedy próbowała omijać kałuże, on podawał jej rękę.Po półtorej godziny dotarli do budki z hamburgerami.– Jesteś pewna, że zadowolisz się frytkami?– Tak – uśmiechnęła się do niego.– Frytki i gorącą czekoladę poproszę.Zjedli w ciszy, po czym ruszyli w powrotną drogę.– Dlaczego nigdy się nie ożeniłeś?„Kobiety” – pomyślał.– Dlatego, że nie spotkałem tej jednej, jedynej.– Akurat.– Chcesz usłyszeć, co sądzę o małżeństwie?Skinęła głową.– Kiedy człowiek zawrze związek małżeński, to już nic nie jest tak samo.Osiada na laurach i przestaje się starać.– Mówisz jak mój brat.– W końcu jesteśmy po jednych pieniądzach – zaśmiał się.– Oby nie.– Żartowałem.A serio, to myślę, że w małżeństwie wcześniej czy później powieje nudą, a wtedy już tylko mały kroczek do romansu na boku.– Dlatego nieustannie trzeba zabiegać o tę drugą osobę.– Jesteś taka naiwna, a mimo wszystko bardzo cię lubię i bardzo, bardzo, bardzo mi się podobasz.– Przystanął.Ona również stanęła.Nachylił się w jej stronę.Wiedziała, że to nie jest mężczyzna dla niej, a mimo to kiedy ją pocałował, nie protestowała.Potrzebowała przez tę jedną chwilę poczuć, że komuś na niej zależy.Przez krótką chwilę, ułamki sekund.Mylił się, nie była naiwna, wiedziała, o co mu chodzi.W tej jednak chwili nic się nie liczyło.Tylko ten pocałunek.ROZDZIAŁ 15– Wylali cię? – Matka chrząknęła do słuchawki.– Coś spieprzyłaś? – Mama Ali przeklinała tylko w ekstremalnych przypadkach.– Nic nie spieprzyłam, po prostu nie byłam dyspozycyjna.– A mówiłam, medycyna, to się uparłaś na polonistykę.I co z tego masz?Alicja przełknęła głośno ślinę i przycisnęła słuchawkę do ucha.– Kiedyś napiszę książkę – powiedziała.– Książkę? – Matka się roześmiała.– Dzwonisz do mnie po pieniądze?– Po pożyczkę.– Dobrze, tylko powiedz mi, co zamierzasz zrobić z tymi pieniędzmi?– Zamierzam wyjechać na wakacje.Matka zaczęła nerwowo kasłać.– Na wakacje?– Tak, chcę trochę czasu spędzić z synem, nabrać wiatru w żagle.– Zgłupiałaś?– Może i tak.– Na pewno.– To co, pożyczysz mi?W słuchawce zaległa cisza.– Ile?– Jakieś trzy, cztery tysiące.– Trzy, cztery tysiące?– Oddam ci.– Z czego?– Napiszę książkę.– Co ci odbiło z tą książką?– Nie wiem.– Ala wzruszyła ramionami, tak jakby matka ją widziała.– I myślisz, że twoja książka stanie się bestsellerem?– Mam taką nadzieję.– Ala uśmiechnęła się.Pierwszy raz uwierzyła, że powieść, którą zamierzała napisać, może być hitem.Miała kilka pomysłów w zanadrzu.– Masz dziecko na utrzymaniu, rachunki do opłacenia.– I jedno życie, mamo.To dobry czas na taki wyjazd.– Jak długo cię nie będzie?– Jeszcze nie wiem.Chcę zwiedzić Wybrzeże.Wiosną jest pięknie nad polskim morzem.– Wiem – powiedziała mama.– Tylko czy to odpowiedni czas na takie wyjazdy?– Chcę pokazać Krzysiowi morze.– Nie wiem, co powiedzieć.– Matka była zaskoczona.– Po prostu ciesz się ze mną.– Już kiedyś mi to mówiłaś.– Co?– Nie, nic.Alicja kochała swoją mamę, ale nigdy nie miała z nią dobrego kontaktu.Jej matka była dość apodyktyczna.Prowadziła gabinet lekarski w Rodzinnej, była szanowaną osobą, panią doktor.Mimo swojej srogiej miny i surowych zasad lubiła ludzi i ich szanowała.Pomagała nawet tym, którzy nie mieli za co opłacić wizyty.Mimo że mama była dobrym lekarzem, w odczuciu Alicji nie była dobrą mamą.A może to Ala nie była dobrą córką? Jej matka nie należała do gatunku tych mamuś, które zdrabniają imię córki, nie tuliła jej, nie czytała bajek na dobranoc.Dla mamy była zawsze Alicją, która powinna czytać poważne książki, a nie jakieś tam bajeczki dla dzieciaków.Mama nie obdarowywała Ali głupimi prezentami typu lalki, tylko takimi, które mogły ją czegoś nauczyć, te zabawki nazywały się edukacyjnymi.Alicja szczerze ich nie znosiła.Kiedy chodziła do podstawówki, wiedziała, że uwagę mamy może przyciągnąć dobrymi ocenami.Dlatego zawsze była wzorową uczennicą.Mama nigdy nie akceptowała jej wyborów, bo nie były jej wyborami, a decyzjami córki.Żaden jej chłopak nie przypadł do gustu kobiecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]