[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od: Komisarza Anthony’ego Mallinsona, Departament Kryminalny, Scotland Yard, Londyn.W związku z Pańskim zapytaniem z dnia dzisiejszego donoszę, że wyczerpujący przegląd naszych centralnych akt wykazał, iż tego rodzaju osobnik w nich nie figuruje stop przekazuję sprawę do kontrwywiadu celem dalszych dochodzeń stop będę informował na bieżąco, stop Mallinson.Godzina:… Data: 12.8.63.Była dokładnie godzina dwunasta trzydzieści.Mallinson podniósł słuchawkę i kazał się połączyć z komisarzem Dixonem, szefem Wydziału Specjalnego Scotland Yardu.–Halo, Alec! Tu Tony Mallinson.Czy masz sekundę?… Niestety, nie mogę.Będę musiał zjeść sandwicza przy biurku.W przyszłym tygodniu? Zgoda.Nie, chciałbym cię zobaczyć teraz, kilka minut, zanim wyjdziesz… Dobra, już idę.Mallinson przeszedł przez sekretariat i rzucił pismo do naczelnego na biurko swojego sekretarza.–Idę na chwilę do Dixona – wyjaśnił.– Proszę to zanieść zaraz do szefa, dobrze? Ale osobiście, jeśli wolno prosić.A poza tym mam tu depeszę do Lebela.Trzeba ją chyba przepisać.–Tak jest, sir.– Mallinson stał nad młodym człowiekiem, podczas gdy ten odczytywał depeszę.Gdy doszedł do końca, spojrzał na szefa ze zdumieniem.–I jeszcze jedno…–Sir?–To wszystko pozostaje między nami…–Tak, sir.–Ani słowa do nikogo.–Ani słowa, sir.Mallinson uśmiechnął się ciepło do swojego sekretarza i wyszedł na korytarz.Tamten raz jeszcze uważnie przeczytał depeszę do Lebela, przypomniał sobie swoją poranną rozmowę z szefem i gwizdnął przeciągle.–Cholerny świat – mruknął pod nosem.Mallinson spędził w gabinecie Dixona dwadzieścia minut i sprawił, że komisarz spóźnił się na swój sakramentalny klubowy lunch.Przekazał mu kopię swojego raportu do szefa, po czym pożegnał się.Lecz gdy już trzymał rękę na klamce, odwrócił się na chwilę i powiedział:–Nie gniewaj się, Alec, ale to naprawdę jest raczej wasza sprawa.Jestem zupełnie przekonany, że nie ma w tej chwili w naszym kraju faceta tego typu, więc jak przeprowadzisz już dokładne badania istniejących akt, będziesz mógł z czystym sumieniem zawiadomić Lebela, że niestety nic mu pomóc nie możemy.Przyznam, że nie zazdroszczę mu tym razem.Zadaniem komisarza Dixona było między innymi śledzenie wszystkich ekscentryków i wariatów, jacy kręcili się po Anglii i którym mogłoby wpaść do głowy zamordowanie jakiegoś oficjalnego gościa państwowego, nie mówiąc już o tysiącach rozgoryczonych lub oszalałych cudzoziemców, zamieszkałych na terenie Wielkiej Brytanii.Westchnął więc ze współczuciem.Lepiej niż ktokolwiek inny w tym kraju rozumiał, w jak skomplikowanej sytuacji znalazł się jego francuski kolega.Ochrona własnych i wizytujących dygnitarzy przed zamachowcami była zagadnieniem wystarczająco uciążliwym, lecz byli to na ogół, na szczęście, zazwyczaj niezrównoważeni psychicznie amatorzy, z którymi jego doświadczeni i znakomicie wyszkoleni fachowcy łatwo dawali sobie radę.Świadomość, że szef państwa jest celem zamachu i spisku rodzimych, krajowych konspiratorów i na dodatek byłych oficerów – to zupełnie inna sprawa.A jednak Francuzi potrafili rozbić OAS.Jako specjalista Dixon szanował ich za to.Tymczasem jednak tamci wynajęli zawodowego mordercę, cudzoziemca na dodatek.Z punktu widzenia Dixona sprawa miała jeden tylko pozytywny aspekt.Był przekonany, że nie ma w angielskim świecie przestępczym fachowca tej miary, co ów tajemniczy morderca, opisany przez Lebela, a w każdym razie nie ma go w aktach kontrwywiadu.Tego był niemal pewien.Gdy Mallinson odszedł, Dixon przeczytał kopię jego raportu, potem wezwał swojego sekretarza.–Proszę wezwać do mnie starszego inspektora Thomasa… na godzinę… – spojrzał na zegarek – punkt drugą.Szakal wylądował na lotnisku brukselskim w kilka minut po dwunastej.Wpakował swoje trzy walizki do automatycznej skrytki bagażowej w głównym budynku dworca lotniczego i zabrał ze sobą do miasta jedynie neseser, zawierający przybory toaletowe, gips, watę i bandaże.Wziął taksówkę i pojechał na dworzec kolejowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]