[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ach, gdyby marzenia mogły się spełniać.Gdyby zła wola milionów Polaków oglądających tę czerwoną szczekaczkę mogła zabijać, całe kc udławiłoby się własnym tłuszczem, a telewizja świeciłaby pustkami.Nie na długo, niestety.Z komunistami zawsze było tak, że kiedy podgoliło się jednych, zaraz wyrastali następni – jak chwasty.Nawet kiedy wypaliło się ich do gołej ziemi.Na ekranie pojawiła się zaaferowana gęba grubawego przystojniaka ze znaczkiem zsmp wpiętym w klapę marynarki.To był ten młody Kwaśniewski.–Jesteśmy krajem, w którym staramy się, aby obywatel miał wpływ na władzę, na jej decyzje, ale nie organizując tego rodzaju zadymy, protesty, tylko żeby uczestniczył w życiu publicznym… – recytował.– I ten drugi świat także znam.To jest świat, w którym nie ma argumentów, w którym jest tylko siła, w którym jest tylko pięść, w którym jest petarda, w którym jest śruba rzucona w okno i jest słowo, które jest albo wulgarne, albo obrzydliwe.–Kurwa, co za pierdolony cwel – mruknął Seta.Nie słuchał już dalej.Kaczor podniósł się z miejsca i poszedł odlać się do sracza, pod którego mianem wszyscy znali przechodnią bramę na bazar Różyckiego.Konus szarpnął Setę za rękaw.–W co myśmy wdepnęli – wyszeptał.– Co za gówno! Seta, rozwalą nas! Przecież paliliśmy ciała.–Nie dygaj, Konus.Dopóki trzymamy gęby na kłódki, jesteśmy kryci.Pamiętaj, nic nie widzieliśmy, nic nie słyszeliśmy.–Zabiją nas.Wyślą w pizdu, na Syberię.Na białe misie…–Konus, pamiętasz tę małą z jasnymi włosami?–Tę, co ją chciałeś jebać?–Co tam jebać! Ona jeszcze żyła.–Co?! Kurwa fiks Kanada!–Posłuchaj – syknął Seta.– To było morderstwo.Ubecy torturowali studentów, rozstrzelali ich w jakiejś piwnicy, a potem kazali spalić ciała, żeby nie było dowodów.Ale dowody są.Jak was nie było, zrobiłem zdjęcia.Seta wyciągnął z kieszeni film, pokazał go Konusowi pod stołem.A Konus, który właśnie łykał bimber ze szklanki, zakrztusił się, zacharczał, oczy wyszły mu z orbit.Seta uderzył go pięścią w plecy – pomogło.–Wyrzuć to!–To jest prawda.O ubeckim mordzie.–Wyrzuć to, kurwa.–To trzeba zanieść, pokazać…–Komu?!Seta milczał.Pomyślał znowu o umierającej dziewczynie, przypomniał sobie ubeków, ciężarówkę wyładowaną ciałami, strzały w nocy.To wszystko było takie popierdolone.I nie do ogarnięcia.–Konus – powiedział cicho – na tym filmie jest prawda.Dowód na zbrodnie komunistów.Musimy to wywieźć za granicę.Wstał od stołu.Potrącił przy tym szklankę i resztka księżycówki wylała się na blat.–Chodź, Konus, idziemy, pogadamy jeszcze.Mały złodziej przetarł oczy, splunął i ruszył za Setą.4.Gdy wyszli, rozpadało się na dobre.Marcowy deszcz lał jak z cebra.Choć była już dziewiąta, Brzeska jeszcze spała.Seta i Konus skręcili w bramę, wyszli przez przechodni dom na małe, zaśmiecone podwórko – plugawą studnię nakrytą szarym dachem pochmurnego nieba.Weszli do następnej bramy.Zaraz za progiem stało trzech nieogolonych mężczyzn.Pili wódkę z butelki, zataczali się lekko.Podnieśli głowy, gdy tylko zobaczyli Setę i Konusa, ale od razu rozpoznali swoich.Któryś gwizdnął, inny pozdrowił Setę.Ponura, odrapana kamienica z czerwonej cegły cuchnęła stęchlizną.W bramie, w której ktoś wyłamał drzwi, leżał wielki paw, na schodach usłyszeli piski spłoszonych szczurów.Gdy byli na drugim piętrze, jakaś postać poruszyła się w głębi korytarza.Seta usłyszał skrzyp drewna i cichy łoskot.Cień poruszył się szybko, zbyt szybko.Do nozdrzy Sety doszła zgniła woń kanałów ściekowych.Tak cuchnął tylko stary Maksio.–Spokojnie, to ja, Seta.Nieznajomy zamarł.Seta odetchnął z ulgą.Zawsze bał się, że ten stary, pierdolnięty Maksio z drewnianą nogą nie rozpozna go kiedyś w ciemności i wypruje mu flaki.Stary zbliżył się, uśmiechnął, szczerząc powybijane zęby.–A, to wy, dzieciaki – mruknął.– A już myślałem, że Moskale.Seta wiedział, co Sowieci zrobili kiedyś z żoną Maksia.I nie dziwił się, dlaczego tamten przepadał na całe noce, a patkami i baretkami zerwanymi przez niego z ruskich trupów można by wytapetować całą kamienicę, od pierwszego aż do czwartego piętra.Wyminęli Maksia i weszli na półpiętro.Seta zastanowił się, czy aby nie kupić jeszcze jednej flaszki.Ale bał się kupować gołdę u starego Legionisty na parterze.Tamten trzymał metyl razem z wódką, a wzrok miał już słaby.Weszli do mieszkania Sety.Konus kopnął walającą się butelkę po wódce.Seta podszedł do okna.Skąpaną w deszczu ulicą przejechała wolno milicyjna nyska.–Nie wiem, co robić – mruknął Seta.– Ale nie mogę o tym zapomnieć…–Też się w tobie, kurwa, profesor odezwał.Wyrzuć ten film w cholerę.Zapomnij o wszystkim.–To nie takie proste.Seta zdjął kurtkę, buty i spodnie.Rzucił się na rozgrzebane wyro.Wszystko byłoby w porządku, tylko dlaczego czuł jakiś taki dziwny skurcz pod sercem? Okrył się starym tramwajarskim kożuchem i odwrócił do ściany.Konus nie poszedł spać.Usiadł na zydlu i czaszkował.Siedział sam nie wiedział ile, aż wreszcie przypomniał sobie, że w małej szafce w kuchni miał dwa puste filmy do zenita
[ Pobierz całość w formacie PDF ]