[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cumowanienadzoruje kapitan.Ten statek poprowadził zastępca.- Skąd wiesz?- Przyjrzyj się mu.Dobrze, jeśli to pierwszy oficer, chociaż myślę, że nawet nie drugi.Wygląda, że trzeci, sądząc po tym, jak beznadziejnie zacumował.Sama widziałaś.Możezaszkodziło im coś, co zjedli w mesie oficerskiej.- To dobry człowiek - powiedziała nagle Essi, patrząc pod nogi.- Naprawdę dobry.- Nie przeczę - przytaknął Jaskier.- I naprawdę mnie kocha.- Oczywiście.Od razu widać.- Nie zniechęcaj mnie!- No co ty, Pacynko.Kto cię zniechęca?- Nie nazywaj mnie Pacynką.Łypnęła nań groźnie niebieskim oczkiem.- Dobrze, Essi - zgodził się potulnie - już nie będę.- Oddam cały swój talent za.- Essi - zamruczał cicho, tak by jego słowa wiatr zaniósł prosto w jej ucho - nie musiszsię przede mną tłumaczyć.Lina okrętowa napinała się, to obwisała.Jaskier nie od razu zauważył toczącą się poniej szarą kulkę.Szczur przeskoczył na pieniek cumowniczy, rozcapierzając szeroko różowe łapki, zezjeżoną sierścią na grzbiecie.Jakby mało było miejscowych, pomyślał trubadur.Całe szczęście, że Essi spoglądałaakurat w drugą stronę.Kobiety boją się szczurów, powierzchownie sądząc, przesadnie igłupio, a jednak ten lęk ma głębokie uzasadnienie: dziecko pozostawione bez opieki jestwobec nich bezbronne.Koty chronią nas przed nimi, zastanawiał się dalej, ale czy zawszemieliśmy koty? Co za ohydne stworzenie! Szczur.statek i sznur.Opowieści ze świata wiedżmina z wiatrem spór.Nie, po czorta ten szczur? Statek nalinie.nie zginie.Może ujdzie.Tymczasem szczur, dopadłszy desek mola, przyczaił się i nie uciekał, jak można byłooczekiwać, lecz stał z podkulonym ogonem.Niespodziewanie podskoczył i opadł na czterywyprężone łapki.- Patrzcie - odezwał się jakiś oberwaniec, który ujrzawszy maszty statku, przyplątałsię w nadziei zarobku.Stał z rękami w kieszeniach płóciennych spodni obok sterty desek uwejścia na molo.- Nigdy jeszcze nie widziałem, żeby szczur wyprawiał coś takiego!Gryzoń znów podskoczył, wygięty w łuk, opadł tym razem na bok i leżał nieruchomo,jak brudny kłębek.- Fuj, co za świństwo.Essi zaalarmowana słowami oberwańca, zmarszczyła cudny nosek.- Chodźmy stąd, Jaskrze!- Skoro nie chcesz tu zostać.- Nie chcę.Popatrzyła na zaaferowanego mistrza Holma, skubiącego skrawek tkaniny wystający zrozprutej paki.- Myślę, że gdy mężczyzna jest zajęty, nie należy mu.Mój miły!- Tak, turkaweczko?Mistrz Holm odwrócił się szybko ku niej, wciąż z zatroskanym wyrazem twarzy.- Pojadę obejrzeć tapety do sypialni i bawialni, dobrze? I tkaniny na obicia.- Oczywiście, turkaweczko.- Widziałam takie.srebmozielone we wzorki z liśćmi wierzby i liliami.- Wybierz, co ci się podoba.Holm uśmiechnął się z roztargnieniem i zwrócił się znów do pakunków.Być możetowary zamokły, pomyślał Jaskier.- Turkaweczko? - powtórzył, kiedy szli brukowaną uliczką wiodącą na plac portowy.- No, o co ci chodzi.- O nic, Pacynko.Zupełnie o nic.Za ich plecami kog tańczył na falach, ciemne burty kołysały się, odbijając się w szarejwodzie.Miedziane litery rozmywały się w żółte plamy i nawet przy dużym wysiłku niedawało się odczytać nazwy statku, zresztą można było ją poznać, podnosząc nieco wzrok.Nazywał się „Catriona”.W „Niebieskim Kogucie” Jaskier zamówił grzane wino z cynamonem i plasterkamijabłka, serem oraz grzankami i kazał zanieść to wszystko do izdebki na poddaszu, którązajmował w pojedynkę.Była niewielka, ze spadzistym stropem, lecz dzięki swemu położeniuciepła i sucha, nawet w tę deszczową i wietrzną pogodę, typową dla wczesnej wiosny.Przysuwając bliżej porcelanową czarkę, z której unosił się wonny opar, uzbrojony wporęczny nożyk z rękojeścią zdobną masą perłową, zajął się rozpieczętowywaniemnagromadzonej w czasie jego nieobecności poczty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]