[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Ciebie także, Thom.– Greta skończyła swój sok i bez pytania odłamała sobie kawałek mojego rogalika.– Słyszałam, że się ożeniłeś.–Tak.–No i? Nie opowiesz mi o niej?Napiłem się kawy.–Ma na imię Katerina.–Ładnie.–Pracuje na Kagawie, w wydziale biorekultywacji.–Dzieci? – spytała Greta.–Jeszcze nie.Przy czasie, jaki oboje spędzamy poza domem, to nie będzie łatwe.–Mhm.– Usta miała zapchane rogalikiem.– Ale któregoś dnia o tym pomyślisz.–Nic nie jest przesądzone – powiedziałem.Choć pochlebiało mi, że tak się mną interesuje, to chirurgiczna precyzja jej pytań powodowała, że nie czułem się do końca komfortowo.Nie było żadnych przytyków i odbijania piłeczki, żadnego wyciągania informacji.Taka bezpośredniość była deprymująca.Ale przynajmniej pozwalała mi na zadanie tych samych pytań.– A co u ciebie?–Nic specjalnie ekscytującego.Jakiś rok po tym, jak widzieliśmy się po raz ostatni, wyszłam za mąż.Za faceta imieniem Marcel.–Marcel – powiedziałem z namysłem, jakby to imię miało kosmiczne znaczenie.– Cóż, cieszę się.Rozumiem, że jest tutaj?–Nie.Nasza praca rzuciła nas w przeciwnych kierunkach.Wciąż jesteśmy małżeństwem, ale… – Greta nie dokończyła zdania.–Pewnie nie jest łatwo – powiedziałem.–Gdyby to była kwestia zawodowa, to znaleźlibyśmy sposób.W każdym razie nie żałuj żadnego z nas.Oboje mamy swoją pracę.Nie powiedziałabym, żebym była choć trochę mniej szczęśliwa niż wtedy, kiedy ostatnio się spotkaliśmy.–No, to dobrze – stwierdziłem.Greta pochyliła się i dotknęła mojej dłoni.Paznokcie miała czarne z niebieskim połyskiem.–Posłuchaj.To z mojej strony prawdziwa bezczelność.Jedną rzeczą jest zaproponować spotkanie przy śniadaniu.Byłabym niegrzeczna, gdybym tego nie zrobiła.Ale może miałbyś ochotę spotkać się ze mną później? Wieczorem jest tu naprawdę przyjemnie.Przytłumiają światła.Widok na kopule to jest naprawdę coś.Spojrzałem w bezkresne holograficzne niebo.–Myślałem, że jest sztuczne.–O, pewnie, że tak – odpowiedziała.– Ale nie pozwól, by ci to przeszkadzało.Usiadłem przed kamerą i zacząłem mówić.–Katerino – powiedziałem.– Witaj.Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku.Mam nadzieję, że ktoś z firmy zdążył się z tobą skontaktować.Jeżeli nie, to jestem pewien, że przeprowadziłaś własne śledztwo.Nie wiem, co ci powiedzieli, ale przysięgam, że jesteśmy cali i zdrowi i że wracamy do domu.Dzwonię z czegoś o nazwie Stacja Saumlaki, to warsztat naprawczy na skraju sektora Schedara.Nie ma tu na czym oka zawiesić: labirynt tuneli i wirówka w czarnej jak smoła asteroidzie typu D, jakieś pół roku świetlnego od najbliższej gwiazdy.Jest tu tylko dlatego, że tuż obok jest szczelina.To właśnie tak się tu znaleźliśmy.Niebieska Gęś w jakiś sposób źle skręciła w sieci, oni to nazywają błędem trasowania.Gęś dostała się tu zeszłej nocy miejscowego czasu i od tej chwili jestem w hotelu.Nie zadzwoniłem wczoraj, bo byłem zbyt zmęczony i zdezorientowany po wyjściu z komory, no i nie wiedziałem, ile czasu przyjdzie nam tu spędzić.Wydawało się, że lepiej będzie zaczekać do rana, kiedy będziemy mieli lepsze pojęcie o uszkodzeniach statku.To nic poważnego – jedynie kilka zadrapań i obtłuczeń podczas transferu – ale to znaczy, że zostaniemy tu jeszcze kilka dni.Kolding – to szef mechaników – mówi, że najwyżej trzy.Jednakże, zanim znów znajdziemy się na kursie, będziemy mieli już jakieś czterdzieści dni w plecy.Przerwałem, wpatrując się w koszt rosnący na wyświetlaczu.Zanim zasiadałem w budce, zawsze miałem ułożoną w głowie konkretną i ekonomiczną przemowę, która zawierała dokładnie to, co musiało zostać powiedziane, z umiarem i wdziękiem monologu.Ale mój umysł wysychał, gdy tylko otworzyłem usta, i zamiast jak aktor, brzmiałem jak mały złodziej czasu, wymyślający niepewne alibi w obecności bystrych śledczych.Uśmiechnąłem się słabo i ciągnąłem dalej.–Wykańcza mnie myśl, że ta wiadomość będzie potrzebowała tyle czasu, żeby do ciebie dotrzeć.Ale optymistyczne jest to, że będę tuż za nią.Do czasu, kiedy ją dostaniesz, powinienem być kilka dni drogi od domu.Nie trać więc pieniędzy na odpowiedź, ponieważ do tego czasu ja będę już poza Stacją Saumlaki.Po prostu zostań na miejscu, a ja obiecuję, że niedługo będę w domu.I to tyle.Nie było nic więcej, co musiałem powiedzieć, poza „tęsknie za tobą”.Rozciągnąłem to w czasie w nadziei, że zabrzmi zdecydowanie.Ale kiedy odsłuchałem nagranie, brzmiało raczej jak dodane po namyśle.Mogłem nagrać to jeszcze raz, ale wątpiłem, czy byłbym wtedy szczęśliwszy.Zamiast tego po prostu potwierdziłem przekazanie wiadomości do transmisji i zastanawiałem się, jak długo potrwa, zanim zostanie nadana.Ponieważ wydawało się nieprawdopodobne, żeby przez Saumlaki przechodził ożywiony szlak handlowy, nasz statek mógł być pierwszą odpowiednią jednostką zmierzającą we właściwym kierunku.Wyszedłem z budki.Z jakiegoś powodu czułem się winny, jakbym czegoś zaniedbał.Potrwało chwilę, zanim sobie uświadomiłem, co mi chodzi po głowie.Powiedziałem Katerinie o Stacji Saumlaki.Powiedziałem jej nawet o Koldingu i uszkodzeniach Niebieskiej Gęsi.Ale nie powiedziałem jej o Grecie.Z Suzy to nie działa.Jest zbyt inteligentna, zbyt dobrze zaznajomiona z fizjologicznymi korelacjami pogrążenia w komorze wyrównawczej.Mogę ją zapewniać, że wszystko w porządku, ale ona wie, że była uśpiona o wiele za długo, żeby nie chodziło o naprawdę potężny błąd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]