[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli nie przeniesie się do alternatywnego świata, pan Deveraux ją znajdzie.Sophie równie dobrze może stawić mu czoła teraz.Teleportacja będzie jej ostatnią deską ratunku.Słuchając, jak goście powoli wychodzą z szoku i składają kondolencje świeżemu wdowcowi, czekała, aż drzwi w kuchni się otworzą i wpadnie przez nie ogarnięty żądzą zemsty jubilat.Zajęło to trochę więcej czasu, niż przypuszczała.Goście wcale nie wychodzili tak szybko, a pan Deveraux ich nie popędzał.To zbiło Sophie z pantałyku, ale zachowania wampirów były dla niej ogólnie zagadką.Nigdy nie robili tego, czego się oczekiwało ani na co pozwalały dobre obyczaje.Widocznie życie sięgające setek lat usprawiedliwia niestosowanie się do ludzkich praw.Rozluźniła się.Najwyraźniej pan Deveraux nie był zdruzgotany śmiercią żony.Być może zdążył się już nią zmęczyć.Poza tym ile mógł mieć wspólnego z tak młodą kobietą? Dzisiejsza młodzież (dla Sophie każdy poniżej trzydziestki był nastolatkiem) nie wie nic i nie obchodzi jej nic, co dotyczyłoby zamierzchłej przeszłości.Fakt, że pan Deveraux jeszcze nie próbował odebrać jej życia, Sophie przyjęła jako dobry znak i stwierdziła, że to jest odpowiedni moment naprzemyślenie własnej kariery.Kiedy upewniła się, że przyjęcie toczy się nadal, usiadła na stołku, wyciągnęła notatnik z kieszeni tuniki i zaczęła sporządzać plan.Pomyślała, że najlepiej będzie zacząć od kremu na noc.Kiedy kobiety zobaczą rezultat, będą chciały też coś na dzień.Potem wprowadzi inne kosmetyki, jak fluidy, róże, tusze do rzęs.Wszystkie będą zawierać ten sam wspaniały składnik, który spowolni spustoszenia dokonywane przez czas.Hmmmm.Zachwycający.To może być odpowiednia nazwa dla linii jej produktów.Od zniszczenia do zachwytu.Voila.Już miała slogan.Poczuła, jak narastają w niej emocje.Zrobi to.Catering był biznesem jednoosobowym, ale ten będzie inny.Jej kremy robione były ręcznie, starymi technikami.Będzie musiała znaleźć odpowiednie miejsce i robić kosmetyki w odpowiednio dużych partiach, aby sprostać zapotrzebowaniu.Do tego dochodziło jeszcze pakowanie i marketing.Znała jednego czarodzieja, który zajmował się marketingiem.On mógłby jej pomóc znaleźć odpowiednich ludzi…Drzwi do kuchni otworzyły się.Sophie, pogrążona w rozmyślaniach, znów prawie spadła ze stołka.Odzyskała równowagę i była gotowa stawić czoło panu Deveraux.–Tak mi przykro, proszę pana – zaczęła, odwracając twarz w stronę, jak sądziła, zdenerwowanego gospodarza.Słowa zamarły jej na ustach.–Nie ma czym się martwić, Sophie – powiedziała gospodyni.– Pan Deveraux miał długie i ciekawe życie.Odszedł w płomieniach chwały, jak przystało na wampira w jego wieku i o jego pozycji.Sophie była zbyt zszokowana, żeby cokolwiek powiedzieć.W jaki sposób wampir tak stary jak pan Deveraux mógł być tak nieuważny, żeby się zapalić? Jej świeczki były magiczne.Zdmuchnięcie przynajmniej jednej z nich powodowało, że reszta gasła.To była bezpieczna atrakcja jej własnego pomysłu, zaprojektowana specjalnie dla wampirów.Zagrożenie istniało tylko podczas prezentacji tortu.Zmrużyła oczy i powiedziała:–Nie rozumiem.Pani Deveraux machnęła ręką.–Nie masz się czym martwić.Nie mam zamiaru żądać od ciebie rekompensaty.– Spuściła głowę i dokładnie zaczęła się przyglądać swoim zadbanym paznokciom.– To była całkowicie moja wina.Potknęłam się na dywanie i tort zsunął się na pana Deveraux.Zapaliła się jego marynarka.To był nieszczęśliwy wypadek.Spojrzała na Sophie.–Jestem pewna, że cieszysz się, iż nie uważam, abyś w jakikolwiek sposób zawiniła.Sophie była wystarczająco bystra, żeby zauważyć groźbę w jej słowach.Wzruszyła ramionami.–Tak, bardzo się cieszę z tego powodu.Promienny uśmiech powrócił na usta pani Deveraux.–Czy mogłabyś w takim razie przyjść i trochę posprzątać? Na torcie jest nieco popiołu, ale jestem pewna, że twoja magia będzie go w stanie usunąć.Dzięki temu będziemy mogli się nim delektować.Zarówno ja, jak i moi goście wiele słyszeliśmy o twoich wspaniałych wypiekach.Szkoda byłoby go wyrzucać.Czy przyjdziesz i usuniesz popiół? Proszę.Sophie machnęła ręką i z szafki wyfrunęła szpatułka.Poszła za panią Deveraux do salonu, rzucając tylko pobieżnie okiem na osoby znajdujące się na przyjęciu.Wbrew temu, czego się spodziewała, wszyscy obecni jakoś szybko wyszli z szoku po niedawnej tragedii.Na sali słychać było rozmowy, śmiechy i brzęk szkła, tak jakby to, co miała teraz zrobić Sophie, było tuszowaniem jakiejś kulinarnej wpadki, a nie pozbywaniem się resztek gospodarza.Sophie przyjrzała się tortowi.Faktycznie, tylko połowa pokryta była popiołem.Na ziemi leżała mała, jakby diamentowa, mieniąca się kupka czegoś podobnego do piasku.Zaczęła usuwać ślady pana Deveraux z tortu i świeczek, kiedy nagle wdowa położyła jej rękę na ramieniu.–Proszę się też pozbyć tych świeczek.Są koszmarnym wspomnieniem… no, wiesz czego.Sophie przytaknęła.Pani Deveraux okazała więcej smutku po swoim zmarłym mężu niż którykolwiek z gości.Cieszyła się, że nie poznała solenizanta osobiście.Musiał być bardzo niemiłą osobą, skoro jego odejście zostało przyjęte z taką obojętnością.Sophie wymówiła zaklęcie i świeczki zniknęły [ Pobierz całość w formacie PDF ]