[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem zdjęła okrycie i wycięła z niego kawałek skóry na procę.Pasek nie miał wprawdzie wypukłej kieszonki na kamień, ale czuła, że i tak się nada.Nigdy przedtem nie polowała, by zdobyć jedzenie.Królik był nie dość szybki.Przypomniała sobie, że mijała tamę zbudowaną przez bobry.Ustrzeliła jedno wodne stworzenie, zanim zdążyło dać nurka do wody.W drodze powrotnej ujrzała nie opodal strumienia mały, szarokredowy kamyk.To był krzemień! Podniosła go i zabrała ze sobą.Zaniosła królika i bobra do jaskini, a potem wróciła do lasu nazbierać drewna i znaleźć kamień na krzesiwo.Potrzebny mi kij do rozpalenia ognia, pomyślała.Powinien być twardy i suchy; to drewno jest za wilgotne.Popatrzyła na swoją starą motykę.Powinna być dobra, powiedziała do siebie.Samodzielne rozpalenie ognia sprawiło jej trochę trudności.Dotychczas jedynie przyciskała kij do ziemi, podczas gdy druga kobieta kręciła nim.Po paru daremnych próbach tlący się klocek spadł wreszcie na suchą hubkę.Dmuchała ostrożnie i w nagrodę za trud ujrzała małe płomyczki ognia.Dorzucała suche drewienka na podpałkę, a kiedy ogień rozpalił się na dobre, dołożyła większe kawałki drewna, które zebrała, aż w końcu pieczarę wypełniło przyjemne ciepło.Będę musiała zrobić sobie naczynie do gotowania, pomyślała przy oprawianiu i nadziewaniu na patyk królika.Położyła na nim bobrowy ogon, by jego tłuszcz wytopił się na chude mięso.Będę potrzebować też nowej motyki i kosza.Creb spalił ten, który miałam.Spalił wszystko, nawet moją torbę na leki.Czemu musiał spalić i ją? Łzy wezbrały jej w oczach i popłynęły po policzkach.Iza powiedziała, że umarłam.Błagałam, żeby na mnie spojrzała, ale powiedziała tylko, że nie żyję.Czemu nie chciała na mnie patrzeć? Stałam tuż przy niej.Ayla płakała przez chwilę, później usiadła i otarła łzy.Jeżeli mam zrobić nową motykę, będę potrzebowała toporka, powiedziała do siebie ze zdecydowaniem.Gdy królik się piekł, wyciosała z kamienia siekierkę w sposób, jaki podpatrzyła u Drooga, i z jej pomocą odrąbała gałąź na motykę.Potem naniosła więcej drewna i ułożyła je w jaskini.Nie mogła się doczekać, kiedy mięso będzie gotowe – na sam zapach ślina napływała jej do ust, a w brzuchu burczało.Kiedy odgryzła pierwszy kęs, była pewna, że nigdy nic jej tak nie smakowało.Nim skończyła, zapadł już zmierzch.Ayla była szczęśliwa, że ma ogień.Obłożyła go drewnem, by nie zgasł przez noc, i ułożyła się owinięta starym futrem.Sen jakoś nie chciał przyjść.Patrzyła na płomienie, a przerażające wydarzenia dnia przesuwały się przed oczami w bolesnym pochodzie.Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęły znów płynąć łzy.Bała się, co gorsza była sama.Odkąd Iza znalazła ją, dziewczyna nie spędziła samotnie ani jednej nocy.W końcu zmęczenie zamknęło jej oczy, ale sen zakłócały koszmary.Wołała Izę, przywołując też inną kobietę w dawno zapomnianym języku.Jednak nie było nikogo, kto pocieszyłby samotną dziewczynę.Dni Ayli były teraz pełne pracy.Dziewczyna zajmowała się tym, co miało zapewnić jej przetrwanie.Nie była już pięcioletnim, niedoświadczonym, pozbawionym umiejętności dzieckiem.W ciągu lat spędzonych z klanem musiała ciężko pracować, ale i wiele się nauczyła.Umiała wyplatać szczelne, nieprzepuszczalne kosze do noszenia wody i gotowania, więc zrobiła sobie taki.Wyprawiała skóry zwierząt, które upolowała, i z króliczego futerka wykonała wkładki, którymi wyłożyła wnętrze okryć na stopy.Zrobiła też ochraniacze na nogi, zszyte i połączone rzemykiem, a także przykrycia na dłonie wykonane na podobieństwo tych na stopy – okrągłe kawałki skóry, które obwiązane wokół nadgarstka tworzyły rodzaj woreczka z wyciętymi otworami na kciuki.Zrobiła też narzędzia z krzemienia i nacięła trawy, by wymościć sobie legowisko.Rośliny na łące też mogły dostarczać pożywienia – były ciężkie od nasion.W najbliższej okolicy rosły orzechy, wysokopienna żurawina, mącznica, małe, twarde jabłka, pożywne, bulwiaste korzenie i jadalna paproć.Ayla ucieszyła się ze znalezienia mlecznej wyki i nietrujących odmian roślin, których zielone strąki zawierały wiele małych, okrągłych ziarenek.Zbierała nawet twarde nasiona wyschniętego świńskiego ziela.Po roztarciu można je było dodać do ziarna, które gotowała na papkę.Otoczenie dawało jej wszystko, czego potrzebowała.Niedługo po przybyciu do groty zdecydowała, że potrzebne jej nowe futrzane okrycie.Zima nadchodziła powoli, ale było chłodno i Ayla wiedziała, że niedługo spadnie śnieg.W pierwszej chwili pomyślała o futrze rysia, zwierzęcia mającego dla niej szczególne znaczenie.Jednak jego mięso nie nadawało się do jedzenia, przynajmniej według jej gustu, a to było równie ważne jak futro.Zaspokajanie najprostszych potrzeb nie nastręczało specjalnych trudności, dopóki mogła polować, ale gdy śnieg unieruchomi ją w jaskini, będzie musiała polegać na zapasach.Najważniejszym celem polowania było więc zdobycie pożywienia.Nienawidziła myśli o zabijaniu łagodnych, płochliwych stworzeń, które tak długo towarzyszyły jej w odosobnieniu, ale nie była pewna, czy da radę ustrzelić z procy jelenia.Zdziwiła się, że zwierzęta wciąż jeszcze pasą się na wysoko położonej łące.Kiedy więc ujrzała niewielkie stado, postanowiła wykorzystać okazję, zanim zwierzęta przeniosą się na niższe tereny.Kamień ciśnięty z dużą siłą i na małą odległość powalił łanię, a mocne uderzenie kijem pozbawiło ją życia.Futro było grube i miękkie – natura przygotowała stworzenie na mroźne zimy – a pieczone mięso stanowiło pożądaną kolację.Kiedy zapach świeżego mięsa zwabił podstępnego rosomaka, kamień zabił i jego.To przypomniało Ayli, że pierwszym zwierzęciem, które zabiła, był rosomak podkradający żywność klanowi.Rosomak też może się do czegoś przydać, powiedziała wtedy Odze.Szron oddechu nie osiadał na jego futrze, toteż z niego był najlepszy kaptur.Tym razem też tak zrobię, pomyślała, wciągając zabitego drapieżnika do pieczary.Zbudowała ogniska wokół porozkładanego mięsa, by przyspieszyć suszenie i utrzymać na odległość innych mięsożerców.Poza tym mięso przesiąknięte zapachem dymu bardziej jej smakowało.Wykopała dziurę w kącie jaskini, głęboką na tyle, na ile pozwalała grubość gleby z tyłu małego uskoku skalnego, i obłożyła ją kamieniami ze strumienia.Po złożeniu tam mięsa przykryła swą spiżarnię cięższymi skalniakami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]