[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili, nie doczekawszy się reakcji milczących, tępo wpatrzonych w niego Istot Ludzkich, Mixxax dał za wygraną.Wyprowadził swoich towarzyszy z parkingu na ulicę.Rodzeństwo podążało za gospodarzem krętymi ulicami.Falowanie sprawiało tutaj osobliwą trudność.Być może Magpole nie było aż tak silne jak na zewnątrz.Dura uświadamiała sobie obecność ludzi dookoła – obcych osób za dziwacznie jednolitymi przejściami i oknami.Od czasu do czasu widziała wychudzone twarze, zerkające na nią i Farra.Miała wrażenie, że spojrzenia mieszkańców Parz wwiercają się w jej plecy.Musiała walczyć z chęcią odwrócenia się i zmierzenia z niewidzialnymi pogróżkami.Nie spuszczała wzroku z brata, który nie wydawał się przestraszony tak bardzo jak ona.Rozglądał się, wytrzeszczając oczy, jakby wszystko wokół niego było wyjątkowe i nieskończenie fascynujące.Jego nagie kończyny i pełne wdzięku, intensywne falowanie nie pasowały do tej ciasnej, nieco zaniedbanej ulicy.Po kilku minutach Tobą zatrzymał się przy drzwiach, które nie różniły się prawie niczym od setki innych.–Mój dom – wyjaśnił, jak gdyby usprawiedliwiając się.– Nie jest położony tak wysoko w Górze, jakbym sobie życzył, ale mimo wszystko to mój dom.– Pogrzebał w kieszeni swoich kalesonów i wyciągnął mały, wymyślnie rzeźbiony przedmiot z drewna.Włożył tę rzecz do dziury w drzwiach, przekręcił, a potem popchnął drzwi, które się otworzyły.Z wnętrza domu napłynął zapach gorącego jedzenia i zielonkawe światło drewnianych lamp.–Ito! – zawołał Mixxax.Do drzwi natychmiast zbliżyła się jakaś kobieta.Była pulchna i dość niska, z włosami upiętymi z tyłu.Miała na sobie luźny kostium z jaskrawego materiału.Dura odniosła wrażenie, że jest ona jej rówieśniczką, aczkolwiek, co dziwiło córkę Logue'a, kobieta nie miała pożółkłych włosów.Pulchna dama uśmiechnęła się do Toby, ale na widok nadpływowców natychmiast zrzedła jej mina.Mężczyzna splótł ręce.–Ito, muszę ci coś wytłumaczyć… Bystre oczy Ito omiatały ciała Istot Ludzkich, ich nagość, zmierzwione włosy i ręczną broń.–Faktycznie, musisz – odparła.Dom Toby był drewnianym pudłem szerokim na mniej więcej dziesięciu ludzi, podzielonym lekkimi przegrodami i kolorowymi kocami na pięć małych izb.W każdym pokoju świeciły małe lampy z rozżarzonego reakcjami jądrowymi drewna.Tobą pokazał Istotom Ludzkim miejsce do mycia – w pomieszczeniu znajdowały się zsypy na odpadki i kuliste miski z pachnącym suknem.Pozostawieni w tym dziwnym pokoju, Dura i Fair usiłowali skorzystać ze zsypów.Dziewczyna pociągnęła dźwigienki zgodnie z instrukcją Mixxaxa i odchody rodzeństwa zniknęły w bulgoczących rurach, skąd miały się przedostać do tajemniczych wnętrzności Miasta.Brat i siostra zaglądali do zsypów z rozdziawionymi ustami, pragnąc zobaczyć ich dno.Kiedy było już po wszystkim.Tobą zaprowadził ich do pokoju w centralnej części domku.Główną ozdobą była tu unosząca się w środku izby drewniana kula.Na jej powierzchni znajdowały się uchwyty, a ponadto wydrążono w niej wgłębienia, w które dałoby się wsunąć pięść.Ito – przebrana w lżejszą, powłóczystą szatę – nakładała do nich chochlą jakąś gorącą, trudną do zidentyfikowania strawę.Uśmiechnęła się do rodzeństwa, ale mocno zaciskała wargi.W pokoju był też trzeci członek rodziny – syn Toby, przedstawiony przez niego jako Cris.Wydawał się trochę starszy od Farra.Obaj chłopcy patrzyli na siebie z nie skrywaną, życzliwą ciekawością.Dura odniosła wrażenie, że Cris jest lepiej umięśniony niż większość mieszkańców Miasta.Jego włosy były długie; szybowały, upstrzone żółtymi plamkami, jakby przedwcześnie postarzałe.Ponieważ jednak jaskrawy kolor zachowywał nasycenie nawet w słabym świetle lampy, dziewczyna doszła do wniosku, że syn Mixxaxów po prostu je pomalował.Ito zaprosiła nadpływowców do kulistego stołu.Dura – wciąż naga, z nożem za pasem – czuła się wielka, niezdarna i brzydka w tym przytulnym, niedużym pomieszczeniu.Cały czas była świadoma siły swoich mięśni, większej w pobliżu Bieguna; musiała się hamować, bała się dotknąć czegokolwiek albo poruszyć zbyt szybko, gdyż mogłaby coś rozbić.Naśladując Tobę, wpychała jedzenie do ust za pomocą małych przyrządów z drewna.Potrawa była gorąca i mocno przyprawiona; Dura jeszcze nigdy nie kosztowała czegoś takiego.Już na początku uczty przekonała się, że jest strasznie głodna – właściwie poza kilkoma kawałkami chleba, którymi Mixxax częstował Addę podczas długiej podróży do Miasta, nie jadła od nieszczęsnego polowania.Pomyślała, że od tamtego wydarzenia upłynęło mnóstwo czasu!Jedli w milczeniu.Po posiłku Tobą zaprowadził rodzeństwo do jednego z narożnych pokoików.Jedyna lampa w pomieszczeniu rzucała długie cienie, a w poprzek izdebki były zawieszone dwa szczelne kokony.–Wiem, że jest tu ciasno, ale powinno starczyć miejsca dla dwóch osób – powiedział.– Mam nadzieję, że będzie wam się dobrze spało.Dwie Istoty Ludzkie wgramoliły się do kokonów.Dura z przyjemnością otuliła się miękkim, ciepłym materiałem.Tobą Mixxax wyciągnął rękę do lampy, ale zawahał się.–Chcecie, żebym zgasił lampę?Jego pytanie zdziwiło dziewczynę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]