[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozdział dziewiętnastyCzytając książkę, często można odnieść wrażenie, że jej autor wolałby malować niż pisać; łatwo jestwyczuć przyjemność, jaką czerpał z opisywania krajobrazu czy osoby, tak jakby w rzeczywistościmalował swoje słowa i w głębi serca pragnął raczej używać pędzli i kolorów.Pablo PicassoCamilla i Frederick przybyli do Asyżu o zmierzchu.Kierowca umiejętnie manewrował w wąskiej uliczce, która wspinała się na szczyt wzgórza, aby następnie poprowadzić w dół przez bramę do kościoła pod wezwaniem Świętego Franciszka i zakręcić do hotelu „Subiaso".Był to jedyny hotel w sąsiedztwie wielkiej bazyliki.Taras należący do apartamentu był tak duży, że dałoby się na nim urządzić małe przyjęcie.Camilla nie mogła oprzeć się pokusie i wśliznęła się tam przez francuskie drzwi.Widok na rozciągającą się w dole równinę zapierał dech w piersi.Chociaż lwia podenerwowana na myśl o zbliżającej się nocy - nie wiedziała, jak i w ilu pokojach będą spali - nie mogła nie zachwycić się oszałamiającym pięknem krajobrazu.Jak cudownie - powiedziała głosem pełnym podziwu.Frederick stanął obok i skinął głową.Wygląda jak pejzaż w tle obrazu Leonarda.Masz dobre oko.Gdybym miała talent, zostałabym malarką - powiedziała Camilla.- Ja też zostałbym malarzem, gdybym miał talent - rzekł.Camilla spojrzała na niego zaskoczona, ale po chwiliodwróciła się, aby znów podziwiać widok.- Podoba ci się? - zapytał.- Bardzo.Podoba mi się wszystko.A ty najbardziej -zawstydziła się swojej szczerości.- Z wyjątkiem tego, że wolisz Guardiego od Canaletta.- Ha! - podniósł rękę i pogłaskał Camillę po włosach.- Oto, co znaczy mieszczańskie pochodzenie, moja dziewczyno.Drgnęła, zaskoczona, po czym znowu wpatrywała się w krajobraz, by ukryć zmieszanie.Czuła się tak, jakby ją obnażył.Nie była mieszczanką, jej pochodzenie było znacznie gorsze.Co miał na myśli, żartując w ten sposób? U ich stóp zapaliły się światła.- Jak pięknie - powiedziała.- Nigdy nie spędziłam w Asyżu nocy.Jestem pewna, że tak piękny widok rozciąga się tylko stąd.- Nie widziałaś jeszcze wszystkiego - rzekł Frederick.-Spójrz na to.Wziął ją delikatnie za rękę i wskazał na prawo, gdzie na stoku wzgórza rozparła się dumnie rozświetlona bazylika Świętego Franciszka.Camilli zaparło dech w piersi.Chociaż już kiedyś widziała ją nocą, masywne portale oglądane od strony placu nawet w połowie nie wydawały się tak monumentalnie piękne.- Zachwycające, prawda? - powiedział Frederick.- Wybudowano ją w trzy lata.Kościół był naprawdę zadziwiający.Wyglądał tak, jakby składał się z dwóch budowli, jednej zbudowanej na drugiej.Chociaż nie zwieńczała go kopuła, widok wbudowanej we wzgórze bazyliki sprawiał oszałamiające wrażenie.Rzędy podobnych do żeber przypór przypominały kości nagiego, rozpartego na stoku góry, szkieletu.Camilla poczuła, jak ogarnia ją fala cichej, głębokiej radości.Żałowała, że nie potrafiła opowiedzieć Frederickowi tego, co czuła, okazać mu wdzięczności.Nigdy nie umiała się wypowiedzieć, chyba że na piśmie.Dotąd nie zdobyła się nawet, żeby wyjaśnić kwestię ich wzajemnych stosunków.Nie znosiła siebie za małomówność.Byc może Frederick wyczuł jej niepokój.Zostawię cię teraz samą.Mój pokój jest obok - oznajmił i wyszedł, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.Ogarnęły ją wyrzuty sumienia.Wszystko do tej pory szło tak gładko: żadnych kłopotliwych rozmów, konieczności wyjaśnieńa co najważniejsze - dwuznacznych gestów i propozycji.Była wolna.Żadnych zobowiązań.Mogła zachwycać się otaczającym ją pięknem, nie płacąc za to ciałem.Źle oceniła Fredericka.Dziś czuła się tak, jakby przyjęto ją do świata ludzi uprzywilejowanych.Kiedy poprzednio odwiedzała Asyż i patrzyła na znajdujących się na tarasach i balkonach hotelu „Subiaso" ludzi, wiedziała, że - jak by powiedziała jej matkanie było to miejsce dla takich jak ona.A teraz było właśnie dla niej.Uśmiechnęła się w ciemności.Podziwiając krajobraz czuła się tak, jakby posiadła wspaniałe dzieło sztuki.Starała się zapamiętać roztaczający się przed nią widok, aby później móc go sobie przypominać, kiedy tylko zechce.W tym momencie otworzyły się rozsuwane drzwi i na dużo mniejszym balkonie obok ukazał się Frederick.Pomachał do niej.- Czy mogę mieć nadzieję, że oderwiesz się od podziwiania widoków i dasz się skusić na kolację w restauracji na tarasie na dole?Wskazał ręką kierunek.Nie dostrzegła w ciemności jego dłoni, ale błysnęła jej przed oczami biel śnieżnobiałych mankietów koszuli.Spojrzała w dół.Poniżej zobaczyła duży plac.Wcześniej go nie dostrzegła, ponieważ przesłaniało go gęsie listowie drzew rosnących pod jej tarasem.Przez baldachim gałęzi widać było pierwszych gości, zasiadających za siołami.- Zarezerwowałem stolik.Chciałem mieć pewność, że usiądziemy przy balustradzie - powiedział.Przekrzywił głowę w charakterystyczny dla siebie sposób.Przypominał w tej pozie ptaka.- Czy potrafisz zrezygnować z zachwytów nad pięknem krajobrazu i zająć się czymś konkretniejszym? - W ciemności zabłysły jego białe zęby.Skinęła głową, po czym zdała sobie sprawę, że nie mógł dostrzec tego gestu.- Tak! - zawołała.- Umieram z głodu.Ale czy nie jesteś padnięty?- Padnięty? Co za śmieszne słowo - usłyszała wybuch śmiechu i oblała się rumieńcem.Zawsze mówiła nie to, co trzeba.Musiało to zabrzmieć prostacko.- Zmęczony - wyjaśniła z zakłopotaniem.- Chciałam wiedzieć, czy nie jesteś zmęczony.Nieważne.Kiedy będziesz gotowy, zapukaj.Weźmiesz mnie.- zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała, i zaczerwieniła się ze złości - to znaczy zabierzesz mnie do restauracji - poprawiła się.- Cóż, wolałbym pierwsze, ale zrobię drugie - roześmiał się Frederick.Świetnie.On jest gentlemanem, a ja tak się zbłaźniłam! Camilla znów się zamyśliła.Frederick byłniewątpliwie uprzejmy, ale wielu homoseksualistów zachowywało się podobnie.I dlaczego podróżował z matką? Może jednak nie był gejem.Camilla weszła do pokoju i zdała sobie sprawę, że jest to raczej mały apartament.Salonik umeblowany był starymi, ale gustownymi sprzętami.Niewielkie drzwi prowadziły do maleńkiej sypialni, w której ledwo mieściło się wielkie malowane w girlandy peonii łoże i ogromna szafa.Przesuwane drzwi wychodziły na mały balkonik - taki sam, na jakim stał wcześniej Frederick [ Pobierz całość w formacie PDF ]