[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto klasyczny przykład.Oficer dyżurny umawia się z zekiem, by ten ukradł dla niego z narzędziowni elektryczną wiertarkę.Obiecuje przynieść dziesięć paczek herbaty (według obozowego cennika jest to dziesięć rubli).Więzień wywiązuje się ze swej części umowy - kradnie wiertarkę i za plecami majstra wynosi na wartownię.Oficer szmugluje ją przez wartownię do domu, a herbaty nie przynosi.Z miejsca skandal: zek domaga się herbaty i koniec końców wykłada całą sprawę naczalstwu.I cóż? Oficerowi udzielają nagany „za nielegalny sposób nabycia narzędzia”.Więźniowi - 15 dni karceru za kradzież.Trwa świadoma i planowa deprawacja narodu.I tak przez 60 lat - najuczciwsza część narodu tępiona jest fizycznie, a demoralizacja zyskuje aprobatę.To samo w zasadzie odbywa się również na wolności.Zarobki groszowe i wszyscy kradną z zakładów, co tylko mogą.Czy władze nie wiedząo tym? Wiedzą.Jest im to nawet na rękę.Ten, kto kradnie, nie uważa się za uprawnionego do żądania.A jeśli się nawet któryś odważy, wówczas bardzo łatwo wsadzić go za kradzież.Wszyscy są winni.Wiele razy próbowałem objaśnić tę nieskomplikowaną prawdę swoim współwięźniom, ale zawsze bez powodzenia.Wszyscy oni są skrajnie wrogo nastawieni do istniejącej władzy i słowo „komunista” to najgorsza obelga, za taki epitet wali się w pysk.Do mnie -jako jawnego przeciwnika władzy -odnosili się z ogromnym szacunkiem, ale nie byli w stanie zrozumieć, dlaczego oni, okradając państwo, przyczyniając mu szkodę, stanowią jednak jego główną podporę.Zdarzali się też tacy, którzy na serio uważali siebie za antyreżymowych bojowników.Jeden wręcz obrażał się, że nie traktuję go jak swego.Okradł w przededniu wyborów lokal komisji wyborczej i bardzo się tym szczycił.Tu jest właśnie pies pogrzebany: dopóki ludzie nie nauczą się żądać tego, co im się z mocy prawa należy, dopóty nie wyzwoli ich żadna rewolucja.A gdy się nauczą - nie będą potrzebne żadne rewolucje.Nie, nie wierzę w rewolucje, nie wierzę w zbawianie siłą.Łatwo wyobrazić sobie, co wydarzyłoby się w tym kraju w razie rewolucji: powszechne kradzieże, rozprzężenie, rzeź, a w każdej dzielnicy - własna banda, własny herszt.A bierna, sterroryzowana większość chętnie podporządkowałaby się jakiejkolwiek twardej władzy, czyli nowej dyktaturze.Samowola panowała w łagrze straszliwa.Dni wolnych od pracy praktycznie nie było, zmuszali do roboty non stop - daj Boże, jeśli jeden dzień w miesiącu pozwalali odpocząć.W każdą niemalże sobotę odczytywano na apelu rozkaz o ogłoszeniu najbliższej niedzieli dniem pracy w związku z niewykonaniem planu.Środki BHP istniały tylko na papierze i prócz świadomych masłyrszczyków wielu traciło ręce z tego powodu.Na mojej obrabiarce w ciągu paru miesięcy trzy osoby zostały okaleczone i nikt nie chciał przy niej pracować.Wysłali mnie tam za karę, żeby mnie zmorzyć, utempero-wać.Korzystając ze swej reputacji piśmiennego, dosyć prędko zacząłem uczyć wszystkich pisania skarg.Kryminalni z początku przyjęli to nieufnie - „kruk krukowi oka nie wykolę”.Ale zupełnie niespodziewanie wywalczyłem bardzo ważną dla wszystkich rzecz, mianowicie prawo do widzeń.Formalnie należały się nam dwa długie (do trzech dni) widzenia na rok, ale naczalstwo traktowało to nie jak prawo, lecz jako bodziec zachęcający.Widzenia otrzymywali w praktyce tylko „będący na drodze resocjalizacji”.Całej reszcie odpowiadano, że źle się zachowują i nie zasłużyli.Po zebraniu blisko dwudziestu takich przypadków zacząłem pisać na wszystkie strony, początkowo oczywiście bez żadnych rezultatów.Udało mi się jednak namówić ze dwieście osób, by też napisali, i raptem to zadziałało: z głównego zarządu przyjechał pułkownik, polecił, by wszystkim zezwolono na widzenia- ale otrzymali tylko ci, którzy się skarżyli.Wtedy to ustawiła się do mnie kolejka i nie nadążałem już wszystkim pisać -puściłem wzorzec w obieg.Innym razem strażnicy pobili chłopaka na wartowni, w obecności pijanego oficera.Na szczęście znalazło się paru świadków tego zajścia, a i sam chłopaczek zdołał niepostrzeżenie wysmarować krwią postanowienie, na mocy którego wlekli go do karceru.Zajęło mi to ze dwa miesiące, ale w końcu oficera ukarano - dostał naganę.Innego chłopaka za karę, że nie ostrzygł włosów - pielęgnował je, oczekując na widzenie z żoną- ostrzyżono na pośmiewisko w ten sposób, że wygolili mu pasek na środku głowy.Poradziłem mu, by nie strzygł reszty i został w takim stanie z miesiąc.Rzeczywiście, gdzieś po trzech tygodniach przyjechał w sprawie jego skargi jakiś oficer z zarządu i przekonawszy się co do jej zasadności, również ukarał winowajcę [ Pobierz całość w formacie PDF ]