[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wydawało morze umarłe, które w niem byli, i śmierć i piekło dali umarłeswe, korzy w nich byli, i sądzono każdego wedle uczynków jego.i który się nie nalazł napisany w księgach żywota, wrzucon jest w jezioroogniste.potemem widział niebo nowe i ziemię nową, albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, a morza już niemasz."W miarę tego, jak czytał wstrząsającą tę księgę, umysł jego stawał się niczym jaśniejący miecz, co przeszywa ciemność.Choroby i cierpienia zdały mu się nieważne, nieistotne.Niemoc spadała zeń, jak narośl z zapomnianej w lesie uschniętej gałęzi.Widział zgranatowiałą, bezbrzeżną mgłę wieków, korytarz tysiącleci.I nie czuł lęku, ale mądrą pokorę i uwielbienie.Pokój utwierdzał się w jego duszy i w pokoju doszedł do słów:„.wszelką łzę z oczów ich, a śmierci dalej nie będzie, ani smętku, ani krzyku, ani boleści więcej nie będzie, albowiem pierwsze rzeczy przeminęły."Rozstąpiła się niewyraźna mgła i przepuściła do Heleny porucznikaSzerwińskiego.Wypukłe jego oczy uśmiechały się zuchwale.— Jam demon — powiedział, trzasnąwszy obcasami — a Talberg nie wróci.I śpiewam dla pani.Wyjął z kieszeni ogromną wyzłoconą gwiazdę i przypiął ją sobie na lewej piersi.Mgły snuły się wokół niego, z oparów wyzierała jego landrynkowa lalkowata twarz.Śpiewał przejmująco, nie tak, jak na jawie:— Będziemy żyć, będziemy żyć!— A gdy nadejdzie śmierć, umrzemy.— zanucił Nikołka i wszedł.Trzymał w ręku gitarę, ale całą szyję miał we krwi, a na czole żółtątrumienną opaskę z podobiznami świętych pańskich.Helena błyskawicznie zrozumiała, że Nikołka umrze, zatkała gorzko i obudziła się z krzykiem w środku nocy:— Nikołka.Och, Nikołka!I pochlipując długo słuchała mamrotania nocy.A noc ciągle płynęła.I, wreszcie.Piet'ce Szczegłowowi w oficynie śnił się sen.Piet'ka był malutki i dlatego nie interesowali go ani bolszewicy, aniPetlura, ani Demon.A sen śnił mu się zwyczajny i wesoły jak krągsłoneczny.Śniło się Piet'ce, że idzie po wielkiej zielonej łące, a na tej łące leży roziskrzona diamentowa kula, większa od Pietki.Dorośli, kiedy we śnie przyjdzie im biec.więzną w ziemi, jęczą i miotają się próbując wyrwać nogi z grzęzawiska.Natomiast dziecięce nogi rześkie są i wolne.Piętka dobiegł do diamentowej kuli i zaśmiewając się radośnie objął ją ramionami.Kula opromieniła Pietkę roziskrzonym blaskiem.I to cały sen Piet'ki.Piet'ka z radości roześmiał się w ciemnościach.I przygrywał mu wesoło świerszcz za kominem.Pietce śnić się zaczęły inne zwiewne i radosne sny, a świerszcz ciągle śpiewał i śpiewał swoją piosenkę, gdzieś w szparze, w białym kącie za wiadrem, ożywiał senną mamrotliwą noc rodziny.Rozkwitła ostatnia noc.Nad ranem cała ciężka granatowa czerń osłaniającej świat kurtyny Boga okryła się gwiazdami.Wyglądało na to, że na niezmierzonych wysokościach za tym granatowym podniebiem odprawiano przed carskimi wrotami całonocne nabożeństwo.Zapalano świece na ołtarzu, ich płomyki przebijały przez zasłonę tworząc całe krzyżyki ze świateł, krzewy, kwadraty.Nad Dnieprem z grzesznej i skrwawionej, i śnieżnej ziemi wspinał się w czarne, mroczne wyżyny północny krzyż Włodzimierza.Z daleka wydawało się, że ramiona krzyża zniknęły — zlały się z pionem, krzyż przemienił się w ostry wzniesiony do ciosu miecz.Ale miecz to niestraszny.Wszystko przeminie.Cierpienia, męki, krew, głód i mór.Sczeźnie miecz, ale gwiazdy pozostaną także i wtedy, kiedy nawet cień naszych ciał i spraw nie pozostanie już na ziemi.Nie ma człowieka, który by tego nie wiedział.Czemuż więc nie chcemy zwrócićku nim naszych oczu? Czemu?1923—1924, MoskwaPosłowieZłożone były losy zarówno Białej gwardii, jak i jej autora, którego można by przypisać do owego „szwadronu", co — jak pisze Michał Swietłow wGrenadzie — „ wciąż grał bez wytchnienia na skrzydłach epoki smyczkami cierpienia".Od współtowarzyszy pióra różnił się jednakmelodią.Podejmując pierwsze próby literackie Michał Bułhakow (1891— 1940) dobiegał trzydziestki.Należał do pokolenia, któremu bezpośrednio przypadło dziedzictwo wielkiej XIX-wiecznej literatury rosyjskiej.Od niej też przyjęło ono ideały, którym starało się być wierne z różnym powodzeniem przez całe życie, upływające w naszym wyjątkowo burzliwym stuleciu.Pochodząc z nieźle sytuowanej inteligenckiej rodziny miał Bułhakow względnie beztroskie dzieciństwo i wczesną młodość, którym zresztą z czasem nadał cechy wręcz bukoliczne.Okres ten zakończyła w 1907 r.przedwczesna śmierć ojca, profesora Kijowskiej Akademii Duchownej.Skomplikowała się wówczas sytuacja materialna rodziny, a na Michała, jako najstarszego , spadła częściowa odpowiedzialność za wychowanie sześciorga rodzeństwa.Nie zawiodło jednak środowisko, spiesząc z pomocą, sprawdziły się też koleżeńskie więzy i młodzieńcze przyjaźnie.Fakt ten wyidealizowała pamięć pisarza, zapełniając świat jego młodości niemal wyłącznie postaciami mądrych, szlachetnych, prawych ludzi.Podczas pierwszej wojny światowej, po ukończeniu studiów medycznych w 1916 r.Bułhakow skierowany został do pracy na Smoleńszczyźnie, gdzie praktykował jako lekarz wiejski, a równocześnie poznawał wieś i prowincję rosyjską.W lutym 1918 r.powrócił do Kijowa z zamiarem podjęcia na stałe prywatnej praktyki lekarskiej, uniemożliwiły mu to jednak wydarzenia wojenne.Działo się to w momencie, gdy Niemcy w wyniku traktatu brzeskiego zajęli Ukrainę.Był też przyszły autor Białej gwardii świadkiem zamachu stanu dokonanego w kwietniu 1918 r.przez generała carskiego i dowódcę tzw.Wolnego Kozactwa, Pawła Skoropadskiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]