[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdradzi mi też tajemnicę, że uczestniczyła w kościelnej komisji i miała zaszczyt i łaskę zamykać proces beatyfikacji księdza Sopoćki, tak że w kurii znano ją, ufano jej, wiedziano, że jest taka osoba i dlatego się do niej zwrócono w sprawie cudu w Sokółce, a jeśli już taki ciekawski jestem, to jeszcze powie mi, że miała udział w procesie beatyfikacji księdza Popiełuszki.Czy pani profesor może coś o sobie powiedzieć? Skąd tyle duchowości, wiary? Ojciec pani profesor był człowiekiem głęboko wierzącym, podobnie matka, ale to babcia ją najbardziej ukształtowała.Dziadkowie mieli majątek pod Kolnem koło Łomży.Matka pani profesor kończyła studia pedagogiczne w Warszawie, ojciec był doktorem filozofii, ale to babcia najbardziej się panią profesor zajmowała, to od babci czerpała duchowość.Codziennie po kilka godzin klęczała z różańcem w ręku, w pokoju bił wielki zegar, a babcia zawsze w pobliżu tego zegara.To babcia nauczyła panią profesor różańca, przekazała wartości.Dziadek Aleksander Skrocki był herbu Ślepowron, ale taki sam herb miał też Wojciech Jaruzelski, no więc trudno… Brat dziadka był Żołnierzem Wyklętym.Babci ojciec to Wiktor Kościelecki, przybył z Poznania i osiedlił się w Kolnie.Przodkowie jego to Łukasz Kościelecki, biskup poznański, a także Andrzej Kościelecki, wojewoda.(Przeczytam później, że biskup Łukasz Kościelecki herbu Ogończyk, biskup poznański, był przeciwnikiem konfederacji warszawskiej, która nadawała prawa i wolności Żydom).Pani profesor należy jeszcze do ruchu społecznego imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jest członkiem Kapituły Ryngrafu Żołnierzy Wyklętych.Należała do komitetu budowy pomnika poświęconego ofiarom smoleńskim, który powstał przy kościele pod wezwaniem Świętego Rocha w Białymstoku, do formacji Rycerstwo Niepokalanej założonej przez ojca Kolbego, do katolickiego stowarzyszenia lekarzy i jeszcze do Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa.Moja babcia też, mówię wtedy.Boże! To mogłem od razu mówić, że moja babcia też, no teraz jestem dla pani profesor osobą wiarygodną, teraz wie, że rozmawia z poważną osobą.Czy ja chodzę do kościoła? Czy odmawiam Godzinki do Najświętszego Serca Pana Jezusa, tak jak babcia? No szkoda, mówi pani profesor i wydaje się tym bardzo zatroskana.Bo pani profesor odmawia codziennie o godzinie piętnastej.No to teraz pani profesor ma wielką prośbę, z potrzeby serca, bym raz w tygodniu chociaż wybrał się do kościoła, bo pani profesor codziennie chodzi do fary w Białymstoku.Ale zaraz, zaraz, o kim jeszcze będzie ta książka, o czym będzie ten rozdział? Kto będzie? Profesor Szamatowicz? Ten od in vitro? A kto go polecał? No zaraz, to pani profesor tyle mi mówi o cudzie eucharystycznym, a ja chcę w tym samym rozdziale o in vitro? Pani profesor nie wypada nic mówić o koledze, jest przeciwna in vitro, absolutnie nawet przeciwna finansowaniu tej procedury, to jest okrutne, gdy ludzie nie mają pieniędzy na zabiegi ratujące życie, a tu w Mieście Miłosierdzia takie rzeczy, pierwsze in vitro, a nawet kriobank koło kościoła Świętego Rocha.Co to za Miasto Miłosierdzia, które funduje sobie cmentarz nienarodzonych dzieci? O czym to świadczy? Czy wiem, że by wykreować jedno życie, to trzeba co najmniej dziesięć poświęcić? Co roku parę tysięcy, chociaż tak dokładnie to pani profesor nie ma pojęcia.A czy wiem, jakie jeszcze miasto finansuje in vitro? No niech pomyślę, no nie wiem.Otóż Częstochowa!!! Pani profesor nawet nie wie, jak to nazwać.Więc czy ja mam wyczucie, że w tym samym reportażu in vitro i cud eucharystyczny, że to byłaby niegodziwość?Powinienem porzucić wątek Szamatowicza, bo jest w Białymstoku doktor Wasilewski, boży ginekolog, przyjaciel, który ma klinikę naprotechnologii i pomaga kobietom zgodnie z wiarą.No bo trzeba być mało inteligentnym, żeby takie rzeczy łączyć jak in vitro i cud, no chyba stać mnie na coś, na jakąś granicę…Tu pani profesor śmieje się, ale tak bardziej nerwowo.Kiwa głową.Gabinet nie jest duży, ale jasny.Na wszystkich ścianach obrazy, obrazki świętych, nawet kalendarz z cudem eucharystycznym w Sokółce.Specjalnie go powiesiła, bo jak przychodzą studenci i muszą do niego zajrzeć, by sprawdzić zajęcia, to choć przez chwilę niech obcują z cudem [ Pobierz całość w formacie PDF ]