[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem osunęłasię na podłogę i zaczęła płakać.21WTOREK, 30 WRZEŚNIA 2003Siedzę w małym salonie, otumaniona po śnie i tak samozdezorientowana jak wczoraj, kiedy nie zmrużyłam oka.Naprzeciwko mnie przycupnęła lekarka, której nieznam.Przedstawia się jako doktor Rachel Allen.Niewiem, czy powinnam jej ufać.Może zatrudniła jąVivienne.Może to aktorka.Jest bardzo młoda i wysoka.Ma figurę typu gruszka, krótkie blond włosyi wyjątkowo różową cerę.Nie nosi makijażu.Jej gołegrube łydki całe są pokryte plamami i gęstymi włosamiw jasnym kolorze.Za każdym razem, gdy naszespojrzenia się krzyżują, obdarza mnie promiennymuśmiechem.Wiem, że Vivienne nasłuchuje poddrzwiami, czekając niecierpliwie na jakąkolwiekdiagnozę.Doktor Allen pochyla się, ujmuje moją dłoń i ściska.– O nic się nie martw, Alice – mówi.W życiu niesłyszałam czegoś równie głupiego.Jaki człowiek namoim miejscu niczym by się nie martwił? – Niedenerwuj się.Niedługo poczujesz się lepiej!Znowu się uśmiecha, a potem podaje mi kartkę.Widnieją na niej pytania.Czy zdarza mi się myślećo tym, żeby zrobić sobie krzywdę? Często, czasem,nigdy.Czy mam wrażenie, że nic mnie już w życiu nie cieszy? Często, czasem, nigdy.– Co to jest? – pytam.Muszę coś zjeść.Z głodu brakuje mi sił, jak gdybyzachłanne dłonie grzebały w moim żołądku, niczegojednak tam nie znajdując.– Nasz kwestionariusz depresji poporodowej –wyjaśnia doktor Allen.– Wiem, co sobie myślisz.Formularze, formularze, jeszcze więcej formularzy!Masz świętą rację.Wypełnij to raz-dwa, a potemspokojnie sobie porozmawiamy.–GdziejestdoktorDhossajee?Wolałabymporozmawiać ze swoim lekarzem.– Nie mogła przyjechać.Dlatego ja tu jestem.Możewypełnisz kwestionariusz? Chcesz coś do pisania? –Wyciąga z kieszeni niebieski długopis.Czytam pytania.Są zbyt uproszczone.– To mija się z celem.Te pytania nie mają żadnegozwiązku z moją sytuacją.Moje odpowiedzi niczego niewniosą.Doktor Allen pochyla się i w zamyśleniu kiwa głową.– Płakałaś dzisiaj rano?– Tak.Ostatnio nie robię w zasadzie nic innego.Płakałam,kiedy Vivienne zamknęła mnie w dziecięcym pokoju.Zwinęłam się w kłębek na dywanie i szlochałam, tulącHectora, wielkiego misia Florence, aż wreszciezasnęłam.Szesnaście godzin później obudziłam sięi znów zaczęłam płakać.Odkąd wyszłam na spotkaniez Simonem, nie widziałam Buźki.Muszę ją zobaczyć,chociaż raz, nawet jeśli nie będzie mi wolno jej dotknąć.– Biedactwo! Jak często płaczesz? – Zapał, z jakimdoktor Allen pragnie mi pomóc, jest niemal namacalny.– Bardzo często.Przez większość czasu.Ale todlatego, że zabrano mi córkę, a ja nie wiem, gdzie ona jest, i nikt mi nie chce uwierzyć.– Czujesz, że nikt ci nie wierzy? – Doktor Allen samawygląda, jakby lada chwila miała zalać się łzami.– Zgadza się.– Czujesz, że ludzie i okoliczności sprzysięgły sięprzeciwko tobie?– Tak.Bo to prawda.Moja córka zaginęła, a ja niemogę tego udowodnić ani własnemu mężowi, anipolicji.To fakt, nie uczucie.– Mówię chłodnym,bezdusznym tonem.Kiedyś miałam duszę, ale ktoś mi jąwydarł.Przestała istnieć.– Oczywiście! – doktor Allen przytakuje żarliwie.–Głęboko wierzę, że uczucia są faktami.W rzeczy samej,traktuję uczucia swoich pacjentów z całkowitą powagą.Chcę ci pomóc.Masz prawo czuć to, co czujesz.Kobiety, które właśnie urodziły dziecko, bardzo częstodoświadczająnieznośnegopoczuciaodrzucenia,wyobcowania…– Doktor Allen, moja córka została porwana.Jest wyraźnie skołowana.– Cóż… Co na to policja?– Nie zamierzają nic zrobić w tej sprawie.Ichzdaniem nie ma powodów, by wszcząć śledztwo.Niewierzą mi.Wyraz ulgi, który pojawia się na twarzy doktor Allen,odbieram jako zdradę.Z radością dostosowuje swojąopinię do opinii innych profesjonalistów.– Wyglądasz na zmęczoną.Przepiszę ci tabletkinasenne…– Nie.Nie potrzebuję żadnych tabletek.Mam za sobądwanaście godzin snu.Wypełnię ten kwestionariusz, aleniczego nie będę brała.Nic mi nie dolega.Jeśliwyglądam na zmęczoną, to dlatego, że za długo spałam.Proszę mi dać ten długopis.Podaje mi długopis.Zaznaczam kilka pól, staram siębyć tak równoważona, jak tylko potrafię.– A jak twoje ogólne samopoczucie?– Czasem kręci mi się w głowie.– Przyjmujesz co-codamol?– Tak.Stąd te zawroty?– To bardzo silny środek przeciwbólowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]