[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.nie, byłam pewna, że „ktoś" czy „coś" stoi za nami.Nie bałam się, byłam tylko zdziwiona.Trzymaliśmy się za ręce, a potem.Chciała, żeby właśnie on to powiedział, co też zrobił, choć z widoczną niechęcią.– Wydawało mi się, że ktoś położył rękę na naszych dłoniach.CC przymknęła oczy.– Tak, właśnie tak.– Zwyczajna halucynacja, podziałała na nas atmosfera.– mruknął Trent, lecz Catherine przerwała mu gwałtownie.– Przestań! Żadnych racjonalnych wytłumaczeń.– Przycisnęła jego dłoń do policzka.–Nie mam bujnej wyobraźni, ale wiem, że to coś znaczyło i to coś bardzo ważnego.Jestem tego pewna.– Naszyjnik?– To również, lecz w tej chwili mówię o czymś innym.Sprawę naszyjnika wcześniej czy później i tak wyjaśnimy, ale ten dotyk był.jak błogosławieństwo!– CC.– Kocham cię.– Z pociemniałymi oczami do tknęła jego policzka.– Kocham cię i jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak bardzo przekonana o słuszności tego, co robię.Trent był zaszokowany.Wiedział, że powinien cofnąć się o krok i powiedzieć CC., iż dała się ponieść atmosferze chwili, bowiem miłość, o ile w ogóle zdarza się na tym świecie, nie rodzi się ciągu kilku dni.To zwyczajna pomyłka, nagły poryw emocji, wywołany dziwnymi zdarzeniami ostatnich godzin.A jednocześnie pragnął przytulić ją do siebie i trwać tak przez całą wieczność.– Catherine.Zbliżyła się o krok i weszła prosto w jego ramiona, które tylko na to czekały.Trent utracił kontrolę nad własnym ciałem.Ciepło emanujące z CC.wsączało się w niego jak narkotyk.– Chyba wiedziałam o tym już wtedy, gdy mnie pocałowałeś pierwszy raz –powiedziała, przytulając policzek do jego policzka.– Nie chciałam tego, lecz jeszcze nigdy w życiu tak się nie czułam.Nie przypuszczałam, że coś takiego mi się przydarzy, aż nagle pojawiłeś się w moim życiu.Pocałuj mnie jeszcze raz, Trent.Pocałuj mnie teraz.Jak mógł odmówić, skoro sam tego pragnął? Gdy dotknął jej ust, CC.zupełnie stopniała w jego ramionach i poddała mu się bez reszty.Wsunęła ręce pod jego koszulę, czerpiąc radość z drżenia jego ciała.Za oknami słychać było szum wiatru.Trent nie mógł się nasycić Catherine.Od zapachu glicynii kręciło mu się w głowie.Rozsunął poły jej szlafroka I przekonał się, że nie miała nic pod spodem.CC odrzuciła głowę do tyłu.Szczęście, nadzieja, miłość.Rozpoznał te uczucia I poraził go lęk.Odsunął się od dziewczyny, a szlafrok osunął się z jej ramion.– Czy chcesz, żebym u ciebie dzisiaj została?– Tak.nie – wykrztusił i z wielkim trudem odsunął ją na odległość ramienia.–Catherine.– Tak bardzo pragnął, by razem spędzili tę noc.nie tylko tę, i nie tylko dlatego, że CC.miała piękne ciało.Lecz właśnie dlatego musiał to wszystko wyjaśnić.– Ja nie.nie zachowywałem się wobec ciebie uczciwie.To wszystko zbyt szybko wymknęło się spod kontroli powiedział cicho.– Boże, jesteś taka piękna! Nie dodał szybko, widząc, że CC z uśmiechem wyciąga do niego ramiona.– Musimy porozmawiać.– Myślałam, że już to zrobiliśmy – zdziwiła się.Trent wiedział, że jeśli ta dziewczyna dłużej będzie na niego tak patrzeć, to zapomni o rozsądku i uczciwości.– Musisz mnie uważnie wysłuchać – rzekł powoli.– Gdybym wiedział, jak bardzo jesteś.niedoświadczona, to byłbym ostrożniejszy.A teraz muszę naprawić to, co już się zdarzyło.– Nie rozumiem – zdziwiła się Catherine.– No właśnie, w tym cały problem – westchnął Trent, przechodząc na drugą stronę pokoju.– Mówiłem ci, że bardzo mi się podobasz, i to jest prawda, nie gdybym wiedział o twoim braku doświadczenia, nigdy bym tego nie wykorzystywał.CC.naraz poczuła chłód i mocno owinęła się szlafrokiem.– Przeszkadza ci to, że jeszcze nigdy nie byłam z mężczyzną?– „Przeszkadza" to nie jest właściwe słowo – obruszył się Trent z widocznym zdenerwowaniem.– Nie wiem, jak to powiedzieć, ale widzisz, są pewne zasady.Zauważył, że ona nadal go nie rozumie.– Catherine – podjął z desperacją – kobieta taka jak ty oczekuje, a przede wszystkim zasługuje na dużo więcej, niż ja ci mogę dać.Powoli spuściła wzrok i mocniej zacisnęła pasek szlafroka.– To znaczy na co?– Zaangażowanie, stały związek, potem wspólną przyszłość.– Małżeństwo.– Tak.Kostki jej palców zbielały.– Ty chyba sądzisz, że właśnie próbuję zrealizować plan cioci Coco.– Nie – zaprzeczył Trent stanowczo.– Nie, w żadnym wypadku tak nie myślę.– No cóż – powiedziała Catherine powoli – to już coś.– Wiem, że twoje uczucia są prawdziwe i nawet jeśli nieco przesadzone, to na pewno szczere, a stało się tak z mojej winy.Gdyby wszystko nie działo się tak szybko, już na samym początku wyjaśniłbym ci, że nie mam zamiaru się żenić.Nigdy.Nie wierzę, by dwoje ludzie przez długie lata mogło ze sobą żyć w szczęściu i wierności.– Dlaczego?– Dlaczego? – powtórzył.– Bo to się po prostu nie udaje.Mój ojciec w kółko to się żeni, to rozwodzi, zupełnie jakby rozgrywał mecz tenisowy.Gdy moja matka ostatnio odezwała się do mnie, była zamężna po raz trzeci.Nie ma sensu przysięgać, gdy się wie, że nie dotrzyma się słowa.To wyjątkowo niepraktyczne.– Niepraktyczne – powtórzyła, powoli kiwając głową.– Nie chcesz się we mnie zakochać, bo to wyjątkowo niepraktyczne.– Problem polega na tym, że już i tak czuję do ciebie zbyt wiele.– Zbyt wiele? Nie, Trent, zbyt mało.No cóż, cieszę się, że sobie to wyjaśniliśmy –powiedziała, przełykając łzy, i podeszła do drzwi.– Dobranoc.W jednej chwili znalazł się przy Catherine i położył dłoń na jej ramieniu.– CC.– Nie przepraszaj – powiedziała, z trudem się opanowując.– To naprawdę nie jest konieczne.Doskonale mi wszystko wyjaśniłeś.– Cholera, dlaczego nie zaczniesz na mnie krzyczeć? Powinnaś mnie zwymyślać, bo na to zasługuję! – zawołał Trent bezsilnie.Znacznie łatwiej byłoby mu znieść awanturę niż wyraz bolesnego osamotnienia w jej oczach.– Krzyczeć na ciebie? – powtórzyła ze zdziwieniem.– Za to, że byłeś ze mną szczery, że chcesz zachować się uczciwie? Za to mam cię zwymyślać? Jak mogłabym to zrobić, skoro jest mi po prostu przykro za ciebie?Trent cofnął rękę, natomiast CC.dumnie podniosła wyżej głowę.– Odtrącasz coś.nie, nie odtrącasz.Uprzejmie oddajesz mi coś, czego już nigdy więcej nie dostaniesz.Trent, to, co odrzuciłeś, mogłoby się stać najlepszą częścią twojego życia.Wyszła, a on z rozpaczą pomyślał, że CC.miała całkowitą rację.Dziś wieczorem było przyjęcie.Myślałam, że poczuję się lepiej, gdy dom wypełni się ludźmi i kwiatami.Wiem, że Fergus był zadowolony, bo dokładnie wszystkiego dopilnowałam.Zastanawiałam się, czy zauważył, jak bardzo byłam ostatnio nieobecna myślami, jak często wychodziłam na spacer po urwisku i jak wiele czasu spędzałam w wieży na marzeniach.Przypuszczam jednak, że niczego nie spostrzegł.Przyszli Greenbaumowie, McAllisterowie i Prentisowie oraz wielu jeszcze innych gości, których Fergus uznał za stosowne zaprosić.Sala balowa pełna była gardenii i czerwonych róż.Fergus wynajął orkiestrę z Nowego Jorku, a muzyka była piękna i żywa.Sarah McAlłister musiała wypić za dużo szampana, gdyż jeszcze na długo przed kolacją jej śmiech zaczął mnie irytować.Moja nowa złota sukienka chyba wyglądała bardzo dobrze, gdyż usłyszałam wiele komplementów, ale gdy tańczyłam z Irą Greenbaumem, nie spuszczał oczu z moich szmaragdów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]