[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dojdzie do walk i do wojny na całego, chyba że rozsądek, w tym przypadku Żanin, weźmie górę.W takiej sytuacji będziemy musieli go poprzeć i to może nawet zbrojnie…–A to będzie złamanie umowy z oprycznikami – dokończył Hood.– Cholerna sytuacja.Rozdzielimy Pekin i Moskwę, a w nagrodę dostaniemy serię zamachów terrorystycznych.–No właśnie.I dlatego takiego znaczenia nabiera teraz nasza zdolność do wymierzania ciosów po cichu, przy użyciu niewykrywalnych samolotów i śmigłowców, by oprycznicy jak najdłużej nie zdawali sobie sprawy z naszego zaangażowania.Im dłużej to będzie możliwe, tym lepiej.Zadzwonił telefon.Hood spojrzał na numer ukazujący się na wyświetlaczu.To był Stephen Viens z NAZ.Hood odebrał.–Cześć.Stephen, jak leci?–Paul? Myślałem, że jesteś na urlopie.–Byłem.Co z ciebie za specjalista od wywiadu, skoro tego jeszcze nie wiesz?–Ha, ha, ha, bardzo śmieszne.Dzwonię, bo Bob chciał, żebyśmy mieli oko na ten pociąg na linii transsyberyjskiej.Zaszła mała zmiana.–Jakiego rodzaju?–Niezbyt pomyślna.Popatrz sam, wysyłam ci zdjęcia.42¨ Wtorek, 9.13 – SeulOkna tego hangaru na skraju bazy sił powietrznych pod Seulem, były kuloodporne i zamalowane na czarno.Drzwi zamknięte były na zamek cyfrowy, a przy nich stali uzbrojeni wartownicy.Do budynku nie miał wstępu nikt poza obsługą i pilotami biorącymi udział w projekcie „M”.Dowodził nimi generał Donald Robertson, dynamiczny sześćdziesięcioczterolatek, który w wieku lat sześćdziesięciu odkrył pasję swego życia, bungee-jumping i od tej pory w każdej wolnej chwili skakał z dźwigu na lotnisku z gumową liną uwiązaną do kostek.Wewnątrz hangaru jego dwudziestu podkomendnych ćwiczyło to, co do tej pory robiło tysiące razy z drewnianą makietą: przygotowywali śmigłowiec do zapakowania.Tym razem poruszali się jeszcze precyzyjniej i uważniej niż zwykle, pracując przy zadziwiająco lekkich, matowoczarnych komponentach maszyny.Pakowali je już na ćwiczeniach do prawie wszystkiego co lata, od śmigłowca Sikorsky S-64, który miał ją przenosić na odległości do 350 kilometrów, po samoloty transportowe, Starliftera i brytyjskiego Belfasta, które miały transportować śmigłowiec na odległości do siedmiu i pół tysiąca kilometrów.Na lot do bazy na Hokkaido, odległej o 1.100 kilometrów, generał Milton A.Warden przydzielił czterosilnikowego Lockheeda C-130E.Hercules miał największą ładownię ze wszystkich samolotów dostępnych w tej chwili w Korei, a szeroko otwierane drzwi ładunkowe w tyle kadłuba ułatwiały załadunek i wyładunek.Z tego co mówił generał Rodgers.Warden wiedział, że szybkość wyładunku na Hokkaido ma zasadnicze znaczenie dla powodzenia całej operacji.Podczas gdy obsługa ładowała śmigłowiec, pilot, drugi pilot i nawigator Herculesa przeglądali plan lotu, a mechanik sprawdzał cztery turbośmigłowe silniki Allison T-56A-1A.Nawiązano też łączność z wieżą kontrolną tajnej bazy lotniczej w połowie drogi między Otaru, na wybrzeżu Hokkaido, a stolicą prefektury, miastem Sapporo.Baza ta powstała w okresie zimnej wojny jako punkt wyjścia do szpiegowskich lotów w głąb ZSRR i była w użyciu, aż do rezygnacji z lotów załogowych na rzecz rozpoznania satelitarnego w końcu lat 80.Obecnie mieściła się tam stacja nasłuchowa, monitorująca rosyjski system obrony powietrznej.Teraz „podglądacze”, jak sami siebie nazywali pracownicy bazy, znowu mieli do czynienia z lotami specjalnymi, prowadząc dwa samoloty transportowe, zmierzające do nich z przeciwnych kierunków.43¨ Wtorek, 4.05 – Zatoka FińskaZaduch wewnątrz okrętu podwodnego był nie do zniesienia.Ale nie to było najgorsze dla Peggy James.Przerażał ją kompletny brak orientacji.Ich pojazd co chwila wpadał w jakieś prądy, przechylał się na boki, skakał w przód i w tył, w górę i w dół.Sternik usiłował utrzymać go na kursie, ale mimo to nieujeżdżony mustang był przy nim po prostu barankiem.Miała też problemy z wzrokiem i słuchem.Wszyscy porozumiewali się szeptem.Wewnątrz panowała kompletna ciemność, rozjaśniona tylko diodami żarzącymi się na tablicy rozdzielczej i małą latarką, którą pozwolono im się posługiwać.Jej bladożółte światło i ciepło panujące w kabinie, nie mówiąc już o wielu godzinach spędzonych na nogach tego dnia, sprawiły, że poczuła się senna.Po zaledwie dwóch godzinach pod wodą zaczęła z utęsknieniem wyczekiwać wynurzenia na postoju w połowie drogi, które miało nastąpić dopiero za cztery godziny.Dobrze przynajmniej, że ten Amerykanin, szeregowy George, szybko przyswajał sobie rosyjskie słówka.To przypomniało jej, by nie oceniać ludzi na podstawie pierwszego wrażenia i nie mylić młodzieńczej żarliwości z naiwnością.George był zdolny, inteligentny, a wszystko co mu przypadało zrobić, wywoływało u niego chłopięcy entuzjazm.I mimo że, podobnie jak ona, był zatwardziałym szczurem lądowym, ten rejs nie rozwiał jego entuzjazmu.Dość dużo czasu spędzili przeglądając plan Sankt Petersburga i rysunki Ermitażu.Zgadzała się z analizą DI 6, która mówiła, że jeżeli w muzeum ma miejsce jakaś tajna działalność, to na pewno ma ona coś wspólnego z nowym studiem telewizyjnym, i że Fields-Hutton miał rację, podejrzewając, że odbywa się to w podziemiach.Studio było doskonałą przykrywką dla montowania sprzętu, jakiego taka działalność wymagała, bliskość rzeki przynajmniej częściowo maskowała promieniowanie mikrofalowe, a w dodatku podziemia leżały w najbardziej oddalonym od zachodniego skrzydła punkcie muzeum.W zachodnim skrzydle, na pierwszym piętrze mieściła się kolekcja numizmatyczna, która mogła zakłócać działanie delikatnej aparatury.Niezależnie gdzie by je umieszczono w muzeum, centrum łączności potrzebowało kabli.Gdyby je znaleźli i zdołali zidentyfikować ich przeznaczenie, mogliby się dowiedzieć, co się działo w Ermitażu.Poza tym, jeżeli coś się w tych podziemiach działo, przewody mogły biec istniejącymi już przejściami i kanałami wentylacyjnymi.Łatwiej je było w nich kłaść, a i w czasie remontów czy wymiany wyposażenia dostęp byłby łatwiejszy.Pytanie tylko, czy uda im się znaleźć jakieś miejsce w muzeum do umieszczenia aparatury, czy też będą musieli zaczekać do wieczora, żeby się trochę rozejrzeć.W słabym świetle powieki znowu zaczęły jej ciążyć i zapytała George'a, czy mogą to na trochę odłożyć.On też przyznał, że już zaczyna mieć dość i chętnie skorzysta z przerwy.Zamknęła oczy i zapadła się w plastikowym krzesełku, wyobrażając sobie, że otacza ją nie wnętrze okrętu podwodnego, ale ogród jej wiejskiego domku w Tregaron w Walii.Tam się wychowała, tam robili sobie wakacje z Keithem, w tych dawnych, dobrych czasach zimnej wojny, gdy świat był o tyle bardziej zrozumiały i bezpieczniejszy niż teraz, po upadku Imperium Zła…44¨ Wtorek, 6.30 – Sankt Petersburg–Panie generale – odezwał się w słuchawce głos Marewa.– Żyłasz przekazał mi, że chciał pan wiedzieć o rozmowach generała Rybakowa z ministrem Doginem [ Pobierz całość w formacie PDF ]